Raz robiłem kafelki i takiej jednej. Piękny duży dom, łazienka wielka jak hangar. Państwo chodzili do pracy, ona (właścicielka domu) na zakupy i po powrocie szła do kuchni.
Zapachy obiadu unosiły się wszędzie. Potem wracali mąż i dzieci. Zapraszano mnie do pokoju i serwowano obiad. A jedzenie palce lizać. Pyszne.
Nawet się dziwiłem: jak ona to robi, tak mało czasu a takie pyszności.
codziennie co innego. Byłem pełen podziwy dla jej sztuki kulinarnej. I jak tu nie jeść?
Ostatni dzień mojej pracy u niej, pięknie wszystko zrobione, kobieta zadowolona. Przychodzi moment rozliczenia, wystawiam jej rachunek, a ona z uśmiechem na twarzy mowi: no to jesteśmy kwita i wręcza mi również rachunek z najdroższej restauracji.
Okazało się, że jest właścicielką tejże restauracji. Na tym rachunku było wyliczone wszystko, każdy obiad, kawa, szklanka wody, ciastko. Przez dwa tygodnie u niej harowałem po 10 godzin dziennie za..... obiadki.
Zapachy obiadu unosiły się wszędzie. Potem wracali mąż i dzieci. Zapraszano mnie do pokoju i serwowano obiad. A jedzenie palce lizać. Pyszne.
Nawet się dziwiłem: jak ona to robi, tak mało czasu a takie pyszności.
codziennie co innego. Byłem pełen podziwy dla jej sztuki kulinarnej. I jak tu nie jeść?
Ostatni dzień mojej pracy u niej, pięknie wszystko zrobione, kobieta zadowolona. Przychodzi moment rozliczenia, wystawiam jej rachunek, a ona z uśmiechem na twarzy mowi: no to jesteśmy kwita i wręcza mi również rachunek z najdroższej restauracji.
Okazało się, że jest właścicielką tejże restauracji. Na tym rachunku było wyliczone wszystko, każdy obiad, kawa, szklanka wody, ciastko. Przez dwa tygodnie u niej harowałem po 10 godzin dziennie za..... obiadki.
--