Wiem, że zagwożdżę ostro, ale może są nowi Bojownicy, którzy jeszcze tego nie znają.
Poza tym warto od czasu do czasu przypominać klasyki. I wybaczcie długość posta, z pokorą przyjmę baty na plecy.
Amsterdam. Dzielnica czerwonych latarni. Do prostytutki podchodzi marynarz i zagaja w te słowa:
- Kochanie... dam ci coś, czego ci żaden facet jeszcze nie dał...
"Dama" odwraca się do koleżanki:
- Słyszałaś?! Koleś twierdzi, że ma dżumę.
-----
Wielkie buraki ze wsi, mąż i żona, w 10 rocznicę ślubu po raz pierwszy wyjechali na wycieczkę do dużego miasta. Mąż się szarpnął i za ciężkie pieniądze kupił wejściówki na eleganckie przyjęcie. Wchodzą do sali, a tam same VIP-y. Politycy, prezesi firm i ludzie sztuki. Kobiety w eleganckich kreacjach, mężczyźni stoją w grupce pod ścianą i ćmią cygara.
- Kurwa, stara patrz ile tu tych ludzi!
- Kurwa, stara, patrz ile żarcia!
- Halina, patrz kurwa jakie babki!
- Stara, jaki alkohol tu kurwa mają!!!
Podszedł do nich jakiś mężczyzna i się pyta wsioka:
- Pan jest chyba ze wsi?
- Tak, a jak pan poznał?!
- Nooo... po tej kurwie.
- Widzisz Halina, na tobie to się każdy pozna, nawet taki kurwa gostek!
(Wieśniactwo to poziom obycia, nie miejsce zamieszkania)
-----
25 rocznica ślubu. On i ona wpominają stare czasy:
- A kiedy pierwszy raz zobaczyłeś mnie nago, to o czym myślałeś? - pyta zalotnie żona.
- Chciałem pieprzyć cię tak mocno, żebyś straciła rozum i wyssać tobie całe piersi - odpowiada mąż.
Żonka rozebrała się i zalotnie pyta:
- A teraz?
- Teraz myślę, że całkiem nieźle mi się to udało.
-----
Piękna, słoneczna niedziela. W parku na ławeczce siedzą dwie babcie klozetowe. Przechodzący obok nich bardzo elegancki mężczyzna kłania się jednej z nich.
- O rany! Znasz go? - pyta jedna.
- A tak, srywa u mnie czasami.
-----
Pewne małżeństwo było w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej i w końcu z bólem postanowili, że żona będzie zarabiać prostytucją. Rankiem mąż zawiózł ją na parking dla TIRów i przyjechał po nią wieczorem.
- Ile zarobiłaś? - pyta.
- 205 złotych - odpowiada żona.
- Hm, trochę dziwne. Kto ci dał 5 złotych?
- Jak to kto? Każdy z nich!
-----
Pewien farmer nabył drogą kupna klacz wyścigową, którą zamierzał wystawić w najbliższych zawodach. Kiedy jednak przyprowadził ją do stajni, jego ogier po prostu oszalał z podniecenia na widok samicy. Ponieważ ciąża zrujnowałaby karierę wyścigową klaczki, farmer zadzwonił do weterynarza po poradę.
- To bardzo proste. - powiedział weterynarz - Proszę wziąć prześcieradło i obwiązać nim zad klaczy, żeby ogier nie mógł się do niej dobrać.
Tak też farmer uczynił. Następnego dnia rano zastał w stajni wyłamane drzwi i ślady końskich kopyt prowadzące na drogę. Wściekły podążył ich tropem i spotkał chłopca pasącego krowy.
- Hej, chłopcze! Nie przebiegała tędy klacz z prześcieradłem na zadzie?
- Nie, ale widziałem jedną, której wystawała biała chusteczka spod ogona.
-----
Przychodzi turysta do bacy i pyta:
- Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia?
- Mom.
- Za ile?
- Dwiście.
- Baco! Za tyle? To bardzo drogo!
- Panocku, ale tu jest tak piknie.
- No dobra baco. Zapłacę taką cenę ale musi tu być absolutny spokój i żadnych dzieci.
- Tu ni mo żadnych dzieci.
Turysta idzie spać. Rano o godz. 5:00 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble. Turysta zwleka się z wyra i zaspanym głosem mówi do bacy:
- Baco, tu nie miało być żadnych dzieci!
- Dzieci?! To są skurwysyny, nie dzieci!!!
-----
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Bardzo chciałabym mieć dziecko.
Lekarz na to:
- Proszę bardzo.
Bierze szklankę i pyta kobietę:
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
Lekarz bierze fiolkę, a miał ich ponad sto i kapie trzy krople do szklanki. Potem po kolei pyta: wysoki czy niski, blondyn czy brunet, mądry czy głupi, szczupły czy gruby, każe wybrać kolor oczu. Za każdym razem z innej fiolki kapie do szklanki kilka kropel. Na sam koniec pyta:
- A ma pani jakieś specjalne życzenia?
Na to rozmarzona kobieta:
- Chciałabym żeby był podobny do Belmonda.
Lekarz mówi "proszę bardzo", kapie z ostatniej fiolki kilka kropel i daje babie szklankę do wypicia. Baba wypija i natychmiast zapada w śpiączkę. Lekarz rozpina rozporek i złowrogo mamrocze do siebie pod nosem:
- Ja ci szmato dam Belmonda.
-----
Spotykają się dwie koleżanki, jedna opowiada drugiej:
- Wiesz, wczoraj przyszedł do nas kolega męża i posiedzieliśmy sobie trochę, była wódeczka, ogólnie wesoło.
- I co dalej? - pyta koleżanka.
- No cóż, wiesz jakie mamy małe mieszkanie, a kolega męża nie miał jak wrócić do domu, więc położyliśmy się razem.
- Razem! I co było dalej?
- No cóż, nic... Tylko w nocy zadzwonił telefon, że jest jakiś straszny pożar, a jak wiesz mój mąż jest strażakiem. Pojechał więc do pożaru.
- A co na to kolega?
- Obudził się oczywiście i jak tylko wyszedł mąż zaczął: "czy mogę?"
- A ty co na to? - dopytuje koleżanka
- Oczywiście mówię "Nie!" Jednak prosił i prosił, ciągle :"Proszę, pozwól mi! Czy mogę?" I w końcu się zgodziłam!
- Jak to! I jak było?!
- No właśnie, wiesz, co ta świnia zrobiła?
- Co takiego?
- Wstał i wyżarł resztę sałatki!
-----
Na litewskiej wiosce kobieta woła psa:
- Szarikas, Szarikas!
A z budy słychać:
- Haus, haus!
-----
Moniek podejrzewał że Salcia przyprawia mu rogi więc postanowił sobie: "przyłapię gacha, a gdy go dopadnę to mu z dupy nogi wyjmę i mordę skuję na sito aż mu się odechce amorów!"
No i pewnego dnia nie domknął okna w sypialni na parterze i mówi do żony:
- Salci, ja wyjeżdżam w interesach do Poznania i wrócę za 2 dni.
Wyszedł z domu, cały dzień chodził po mieście i powtarzał sobie: "przyłapię gacha, a gdy go dopadnę to mu z dupy nogi wyjmę i mordę skuję na sito aż mu się odechce amorów!"
Nadszedł wieczór i Moniek przyłazi pod dom, staje pod oknem i widzi w sypialni nagą Salcie, a na niej nagiego faceta o budowie atlety!
Zmartwił się Moniek, bo gdzie on da radę takiemu bykowi. Główkuje coby uczynić i w pewnej chwili słyszy jak Salcie mówi do kochasia:
- Ty taki silny mężczyzna i masz takiego dużego. Salcie będzie boleć, weź go nasmaruj wazeliną.
Moniek nie wytrzymał, energicznie otworzył okno i ryknął najgłośniej jak potrafił:
- Panie atlet! Na sucho kurwę! Na sucho!!
-----
Kłótnia małżeńska na ulicy. Padają coraz ostrzejsze słowa. Dookoła rozwścieczonych małżonków zbiera się garstka ludzi, potem tłum. Ilość ciekawskich wzrosła do tego stopnia, że jakiś gostek, stojąc na palcach, na końcu tłumu woła:
- Ej! Głośniej, tam wymyślać! Z tyłu nic nie słychać!
-----
Johny wybrał się z miasta do wujka na wieś. Przez pierwszych kilka dni wujek pokazywał mu masę niezwykłych rzeczy: kury, gęsi, krowy itp.
Po jakimś czasie jednak Johny zaczął się strasznie nudzić, więc wujek wpadł na pomysł i pewnego ranka powiedział:
- Słuchaj, w promieniu wielu mil nikt tu nie mieszka. Weź strzelbę, psy i skocz sobie na polowanko!
Gdy wieczorem Johny wrócił z wyprawy, wujek pyta go:
- I jak, podobało się?
- Było super, wujku! Masz jeszcze trochę psów?
-----
W teatrze na parterze na trzech kolejnych krzesłach w rzędzie leży mężczyzna. Ręka niedbale zwisa mu z oparcia, otępiały wzrok skierowany na scenę. Podchodzi woźny i szeptem zwraca facetowi uwagę:
- Przepraszam, ale wolno panu zająć tylko jedno miejsce.
Facet stęknął, beknął, ale nie ruszył się z zajmowanych miejsc. Cieciu lekko wkurzony, zwraca mu uwagę już nieco ostrzej:
- Panie, jeśli nie zwolnisz pan tych miejsc, to idę po szefa!
Facet coś zamruczał, ale dalej leży. Cieć poleciał po dyrektora. Obaj stanęli nad gościem i bezskutecznie próbują go namówić, żeby usiadł na swoim miejscu. Widz totalnie ich lekceważy, więc doprowadzeni do ostateczności wezwali policję. Gliniarz z patrolu ocenił sytuację i ostro zabiera się za faceta:
- No dobra cwaniaczku, jak się nazywasz?
- Eeee... Tadek... - wyjęczał facet
- Tadek?! Co za Tadek? Skąd jesteś?!
- Yyyy... z balkonu...
-----
Przychodzi facet do dentysty:
- Dzień dobry, mam pewien problem.
- Jaki?
- Wydaje mi się, że jestem ćmą.
- Hm, to panu jest potrzebny psychiatra a nie dentysta!
- Wiem, ale u pana paliło się światło.
-----
Pewien facet jechał pospiesznym z Krakowa do Poznania i zależało mu na tym, żeby nie zaspać. Woła konduktora i mówi:
- Tutaj proszę, dwieście złotych dla pana, tylko ja w żadnym wypadku nie mogę zaspać! Mam ważne spotkanie w Poznaniu. Problem polega na tym, że jak się mnie budzi to jestem okrutnie agresywny. I stąd moja wielka prośba - choćbym się darł, bił, kopał i wrzeszczał, że ja tu nie wysiadam, bardzo proszę mnie wyrzucić z pociągu! Nawet siłą!
- Nie ma sprawy - mówi konduktor i bierze kasę.
Następnego dnia w Szczecinie do elektrowozu wpada wściekły facet i krzyczy:
- Ku*wa wasza mać, chu*e pier**lone! Kasę wam dałem a wy co?! Najebani byliście?
- Coś facet lekko wnerwiony jest. - mruczy jeden konduktor do drugiego.
- No... I to nawet bardziej niż ten, którego wyjebaliśmy z pociągu w Poznaniu.
-----
Przychodzi babcia do kościoła, siada w ławce, na pulpicie kładzie modlitewnik, a obok sztuczną szczękę. W trakcie kolekty kościelny delikatnie zwraca jej uwagę:
- Babciu, nieładnie tak sztuczną szczękę na pulpit wyciągać.
- To nie moja. Staremu zabrałam, żeby mi w domu schabowych nie wyżarł.
-----
Rozprawa sądowa.
- Jak to? - pyta sędzia - Zamordował pan całkiem obcych ludzi, całą rodzinę, dla dwudziestu złotych?!
- Panie sędzio - odpowiada bandyta - Tu dwadzieścia złotych, tam dwadzieścia złotych...
-----
"Ach, uwielbiam to! Z wierzchu chrupkie, a w środku mięsiste" - powiedział biały niedźwiedź, wgryzając się igloo.
-----
Byli sobie chłopak i dziewczyna, kochali się nad wyraz - jedyny kłopot, że nie mieli za bardzo gdzie przytulić ciało do ciała. Ona mieszkała przy rodzicach, on studiował i gnieździł się gdzieś w koszmarnych warunkach.
Póki było ciepło, radzili sobie jakoś gdzieś po parkach, na łonie natury. Przyszła jesień i zaczęły się kłopoty. Dziewczyna, jak to dziewczyna, rezolutna bardzo, wpadła na pomysł:
- Mieszkam wprawdzie przy rodzicach, ale mam własny pokój. Jeśli będziemy ostrożni powinno się udać. Musisz tylko się skulić przechodząc korytarzem przed pokojem rodziców, bo ich drzwi mają matową szybę.
Jak wymyśliła, tak zrobili. Dziewczyna przeszła pierwsza, za nią skulony chłopak. Kiedy jednak otwierała już drzwi swojego pokoju, zza drzwi rodziców rozległ się głos mamusi:
- Zosiu, ja rozumiem. Ty masz swoje lata i swoje potrzeby, ale ja cię bardzo proszę - ty nam garbusów do domu nie sprowadzaj.
-----
Przy krawężniku stoi facet i macha ręką na przejeżdżającą taksówkę. Taryfa się zatrzymała, gostek wsiadł, a szofer zagaja:
- Idealnie żeś pan na mnie trafił. Zupełnie jak Heniek.
- Przepraszam, kto?
- Jak to kto? Heniek Kowalski. Niesamowity gość, zawsze wszystko robił porządnie i na czas. Potrzebowałeś pan taksówki akurat wtedy, kiedy byłem wolny i tędy przejeżdżałem. Heniek taki fart to miał za każdym razem.
- No nie przesadzajmy, czysty przypadek.
- Dla Heńka nie istniały "przypadki". On wszystko robił profesjonalnie i perfekt. Spokojnie mógłby grać w tenisa albo w golfa z zawodowcami. Mógłby też bez wysiłku, jako gwiazda programu, śpiewać w operze albo tańczyć w balecie.
- Hmm... to musiał być wybitnie uzdolniony człowiek!
- Żebyś pan wiedział! Miał niesamowitą pamięć, pamiętał daty urodzin i imienin wszystkich członków swojej rodziny i wszystkie rodzinne rocznice. Wiedział wszystko o winach, no wiesz pan, które winko do jakiego dania, i w jakim kieliszku. W domu umiał wszystko naprawić sam, lodówkę, telewizor. Panie, nie to co ja. Jak wymieniałem bezpiecznik to na całej ulicy było zaciemnienie.
- Mmm... jakoś nie mogę skojarzyć tak wybitnej osoby.
- No, ja też nigdy go nie spotkałem.
- Jak to? To skąd pan tyle o nim wie?!
- Ożeniłem się z wdową po nim.
-----
Późny wieczór. Policjanci w radiowozie patrolują dzielnice. W pewnej chwili zauważają kabriolet na parkingu przed komisem
samochodowym. W kabriolecie na przednim siedzeniu siedzą dwie dość zaawansowane wiekiem damy.
Komis zamknięty, więc sytuacja wygląda podejrzanie. Policjanci podjeżdżają bliżej.
- Czy panie próbują ukraść ten samochód?
- Ależ skąd! Kupiłyśmy go dziś po południu.
- Więc dlaczego panie stąd nie odjechały?
- Nie potrafimy prowadzić.
- To po co paniom samochód?
- Bo jeden znajomy nam powiedział, że jak kupimy samochód w tym komisie, to na pewno nas wyruchają.
-----
Poszedłem na ryby. Jak zwykle złapałem złotą rybkę. Rzekła mi:
- Zapomnij o trzech życzeniach. Ale mogę dać ci jedną radę.
- Wal śmiało!
- Rzadziej tu przychodź.... rogaczu.
-----
Na peronie dworca Żydówka krzyczy wniebogłosy. Podchodzi do niej zawiadowca i pyta się czego tak lamentuje.
- A bo spóźniłam sie na pociąg?
- Ile?
- Trzy minuty!
- A drzesz się, jakbyś spóźniła się co najmniej dwie godziny.
-----
Student biologii wybrał się na wycieczkę na Borneo w celu poszukania próbek do swoich eksperymentów. Poleciał więc na wyspę, zatrudnił przewodnika z łódką, który zabrał go do wioski w dole rzeczki, gdzie student miał zebrać kolekcję. W drugim dniu wyprawy, około południa znienacka usłyszeli uderzanie w bębny. Jako mieszczuch student zaniepokoił się:
- Co oznaczają te bębny? - pyta przewodnika.
- Bębny są w porządku - odpowiada przewodnik - ale gdy przestaną grać to będzie bardzo źle.
Młody biolog uspokoił się. Przez następne dwa tygodnie wszystko szło względnie dobrze, aż przyszło do pakowania się. Wtedy niespodziewanie bębny umilkły!
Student zbladł jak trup i woła swojego przewodnika:
- Bębny ucichły, co teraz się stanie?!
Przewodnik przykucnął, ukrył głowę w rękach i mówi:
- Teraz będzie solo na basie!
-----
W cyrku jest pokaz. Wychodzi dyrektor i mówi, że teraz będzie dobry numer, ale artystka jest młoda i prosi publikę o dobre zachowanie. Wychodzi laska w szlafroczku, wsiada na konia, galopuje dookoła i rozbiera się do naga. I wtedy widzom ukazuje się najpiękniejsze ciało świata. Długie, szczupłe nóżki, krągłe pośladeczki, wymiarowe bioderka i akuratne, apetyczne piersiątka.
Pojeździła, ubrała się w szlafroczek i kłania, a tu nikt nie klaszcze. Więc się spłoszyła i uciekła. Za chwilę wchodzi wkurzony dyrektor i krzyczy:
- No co jest, dlaczego nie klaskaliście?
A jakiś facet z pierwszego rzędu:
- A jak tu klaskać jedną ręką?
-----
- Czy ktoś z państwa zgubił może plik banknotów stuzłotowych spięty czerwoną gumką?
- Jezu! Ja zgubiłem!
- Proszę, znalazłem pańską czerwoną gumkę.
-----
Zima. Legowisko niedźwiedzi. Mały niedźwiadek budzi starego siwego misia:
- Dziadku! Dziadku, opowiedz mi bajkę!
- Śpij. - mruczy dziadek - Nie czas na bajki.
- Ale dziadku! No to pokaż teatrzyk! Ja chcę teatrzyk! - krzyczy mały.
- No dooobrze... - sapie dziadek gramoląc się pod łóżko i wyciągając stamtąd dwie ludzkie czaszki. Wkłada w nie łapy i wyciągając je przed siebie mówi:
- Docencie Nowak, co tak hałasuje w zaroślach?
- To na pewno świstaki, panie profesorze.
-----
Spotyka się chłopak z dziewczyną już od pewnego czasu, ale bojąc się spłoszyć dziewczynę nie wykonuje żadnych pożądanych gestów, co bardzo ją martwi. W końcu, kiedy odprowadza ją pod dom, ona postanawia przejąć inicjatywę i mówi do chłopaka:
- Zimno mi...
- No cóż, listopad! - odpowiedział wzruszając ramionami.
-----
Spotkały się stworzonka z Ludzkich Dolinek. Opowiada Woskowinek:
- Do mnie zagląda czasami taka watka na patyczku i próbuje mnie wyciągnąć. Wtedy chowam się głęboko w uszku i nie może mnie dostać.
Na to Próchniaczek:
- Do mnie wpada 2 razy dziennie szczoteczka i próbuje mnie za każdym razem wykurzyć. Chowam się głęboko między ząbkami i nic mi nie może zrobić!
Dołącza się Grzybek "Pochewka":
- A do mnie zagląda czasami taki jeden łysol. Nie może się najpierw zdecydować czy wejść czy nie, a na koniec zarzyguje mi całą chatkę.
Na to wyrywa się Próchniaczek:
- Ooo!!! Tego gnoja to ja też znam!!!
-----
Archimedes siedzi w wannie. Zmarznięty jak cholera, skulony, dygoce, woda zimna. Wreszcie wstaje szybkim ruchem i mówi:
- A, pierdolę! Nic już więcej nie wymyślę. Z tym jednym polecę na miasto.
-----
Siedzi dwóch gości w sąsiadujących kabinach w miejskiej toalecie. Obydwaj mają beznadziejne zatwardzenie. Słychać postękiwania, faceci ewidentnie cierpią. Po kilkunastu minutach z jednej z kabin dochodzi głośny plusk.
- Gratulacje!
- Nie ma czego. Zegarek mi wpadł.
-----
Trzech gości postanowiło założyć spółkę cywilną. Pierwszy mówi:
- Ja wniosłem 60% naszego kapitału, więc będę prezesem.
- Ja wnioslem 38% kapitalu - mówi drugi - więc będę wiceprezesem do spraw ekonomicznych.
- A ja - mówi trzeci - tylko dwa procent wniosłem, ale też chcę kimś być!
Tamci dwaj się naradzili i mówią mu:
- Ty będziesz wiceprezesem do spraw seksualno-muzycznych.
- A co to oznacza?
- Jak będziemy potrzebowali twojej jebanej rady, to na ciebie zagwizdamy.
-----
Ostatnio poeta Ciupek znalazł oryginalny sposób na wzbogacenie swego warsztatu literackiego.
Jeździ na wieś, rozbija na oczach chłopów 2 - 3 butelki wódki, a następnie bierze zeszyt i notuje.
-----
Rano w biurze. Koleżanka z działu kadr do sekretarki dyrektora:
- Co ty dzisiaj jakaś taka zjebana na twarzy jesteś?
Sekretarka przeciera usta chusteczką i pyta:
- A teraz?
-----
Stacja BBC pokazuje przedmieścia Basry. Żołnierze starają się wybić drzwi do jednego z domów. Na podwórku szczeka na nich czarny pies. Kąsa niektórych żołnierzy w łydki. Komentarz spoza kadru:
- Przez dziesiątki lat reżim Saddama Husajna prał mózgi mieszkańcom.
-----
Marek z Kamilą czekali z konsumpcją do ślubu. Potem przez trzy dni nie wychodzili z łóżka. Na czwarty dzień Zenek przerwał na chwilę:
- Może byśmy się przewietrzyli? Co powiesz na króciutki spacerek?
- Dobra, ty weź gumki, ja poszukam jakiegoś koca.
-----
Na jakiejś mocno zakrapianej imprezie, ktoś puścił plotę, że pod wanną gospodarza jest skarb. Jak zawsze w takich sytuacjach, ludzie są bardzo podatni na sugestie i poszli tam z tłuczkami do mięsa, z młotkami, ktoś znalazl łom. Przesunęli wannę, zaczęli naparzać w podłogę czym kto miał. Już po dłuższej chwili zrywania posadzki przebili się do sąsiada, który czekał na nich pod wybitą dziurą zwabiony dziwnymi dźwiękami. Pracujący popatrzyli na niego z góry i wyskoczyli z tekstem:
- Oddawaj skarb, szmaciarzu!
-----
- Tato, dlaczego masz podrapaną buzię?
- Synku, jak będziesz miał żonę to pamiętaj że lepiej brzmi: "Masz ochotę na fellatio?" niż "Ssij to, suko".
-----
Przychodzi synek do taty:
- Tatusiu, opowiedz mi bajkę. Ale taką straszną!
- Ok, idzie sobie mały chłopczyk po lesie...
- A tam żaba!
- Nie. Idzie, idzie, patrzy, a tam stoi mała...
- Żaba!
- Nie, nie żaba! Chatka mała. Wchodzi, patrzy, a tam...
- Żaba!
- Tak, żaba!
- AAAAAA, o kutwa! Ale się wystraszyłem!
-----
Szef do pracownika:
- Eksperci twierdzą, że poczucie humoru i odrobina dowcipu w pracy rozluźnia napięcie i daje moment wytchnienia w monotonii dnia codziennego, szczególnie jeśli praca jest stresogenna. Zgadza się pan?
- No tak.
- Puk puk.
- ?!?
- No, puk puk!
- Kto tam?
- Jest pan zwolniony.
-----
Pijaczek w barze chwali się, że trafi strzałkami trzy razy w dziesiatkę. Barman przyjmuje zakład; jeżeli gość trafi, postawi mu drinka i jeszcze da prezent. Pijaczek zataczajac się trafia trzy razy pod rząd w dziesiatkę, wypija setkę postawioną przez barmana i upomina sie o prezent. Barman nieprzygotowany, wyjmuje z terrarium małego żółwia i podaje gościowi.
Po tygodniu sytuacja powtarza się. Inny barman obiecuje to samo, pijaczek trafia znowu i znowu upomina sie o prezent. Nowy barman pyta, co dostał ostatnim razem.
- A, takiego małego hamburgera w kurewsko twardej bułce.
-----
Rano wracają do domu z prywatki dwie siostry bliźniaczki. Ojciec zainteresowany pyta:
- I jak się bawiły moje dziewczynki?
- Tatko, było super! Ubaw po pachwiny.
-----
- Kochany! Nasza służąca mówi, że jest w ciąży!
- Ona bredzi! Nie ma takiego lekarza, który by to stwierdził na drugi dzień!
-----
Facet z babeczką poznali sie w barze. Wypili po kilka drinków i wylądowali ze sobą w łóżku. Mieli na siebie taką ochotę, że praktycznie zdarli z siebie ubrania i uprawiali gorący seks przez całą noc. Po wszystkim położyli się cali zdyszani, ale zadowoleni. Po chwili kobieta włożyła rękę pod kołdrę i zaczęła głaskać faceta po jego męskości. Ten już nieco wyczerpany zapytał:
- Serio? Jesteś gotowa na więcej? "On" jest już chyba zmęczony.
- Nie skarbie, nie chcę się już kochać. Ale ilekroć jest mi z kimś tak dobrze, rozklejam się i wracam wspomnieniami do czasów kiedy sama miałam własnego.
-----
- Poruczniku, poproszę o przepustkę!
- A po chuj wam przepustka, szeregowy?!
- Moja żona służy w innej jednostce, dostała awans na sierżanta.
- Ale to was nie dotyczy!
- Dotyczy, panie poruczniku. Chodzi o spełnienie marzenia każdego żołnierza.
- Jakiego marzenia?!
- Wrócę do domu, złapię sierżanta za fraki i wyrucham prosto w dupę.
-----
Na willi polskiego polityka pojawił się nocą napis:
"SKĄD ZŁODZIEJU MIAŁEŚ DWA MILIONY NA POSTAWIENIE TAKIEGO DOMU?"
Polityk zdenerwował się i wyznaczył 150 tysięcy za schwytanie sprawcy.
Następnego ranka napis na jego willi brzmiał:
"SKĄD ZŁODZIEJU MASZ DWA MILIONY STO PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY?"
-----
Mosiek i Srulka byli świeżo po ślubie. Srulka miała pewien sposób spania - lubiła spać z szeroko rozkraczonymi nogami, co bardzo denerwowało Mośka. Zaczął straszyć Srulkę, że jej macica wypadnie. Kilka razy Srulka obiecywała poprawę, nawet wiązała sobie nogi ręcznikiem ale po pewnym czasie znów spała rozkraczona.
Pewnego poranka Mosiek przed pójściem do pracy włożył jej ćwierć kilo cielęciny między nogi. Po powrocie z pracy przywitała go bardzo przerażona Srulka:
- Mosiek stało się straszne nieszczęście! Macica mi wypadła, tak jak przewidywałeś. Ale to jeszcze nic! Wiesz jak ja się namęczyłam nim ją tam z powrotem wepchnęłam?!
-----
Rozmawia dwóch kumpli:
- Wiesz, spędziłem ostatnio wspaniały weekend w Puszczy Augustowskiej.
- A propos puszcza, co słychać u twojej żony?
-----
- Fafo, fafo! Dzieci siem fe mnie fmiejom fe niefyrafnie mófie!
- Nie pfejmuj fie fynku, u naf fo fodzinne. Fobaf jaf mofi tfoja fioftra - Kafiu, pofiec "drzefo"
- Kszszzsszsszszszzzyyyt.
-----
Do taksówki wsiada mocno podpity facet i mówi:
- Na dwooorzec główny, ale szyyybkoo!
- Ale my właśnie jesteśmy na dworcu! - protestuje taksowkarz
- Maaasz tu 50 zł, a na drugi raz tak nie zapierdaaaaalaj!
-----
Jąkała spotyka kolegę. Kolega pyta:
- Jak tam Twoja 6 miesięczna terapia u logopedy? Skończyłeś? Dało Ci to coś?
- Tak, tak - odpowiada dumny jak paw jąkała i nie czekając na zachętę "jedzie z tym koksem":
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie. W czasie suszy szosa jest sucha. Drabina z powyłamywanymi szczeblami.
Kolega przeciera oczy ze zdziwienia:
- Chłopie, toż to cud!
Na to jąkała z nadzieją w głosie:
- Myyyślisz sta...sta..stary, że miiiii się to... to to kieeedyś przy...przy...przydada!?
-----
Malwina i Szczepan odrabiają lekcje.
- Szczepan, a tobie staje na mój widok? pyta dziewczę.
Szczepan, lat 15, okularki na nosie, klasowy inteligencik:
- Malwina, ja przeżywam obecnie szczyt hiperseksualności. To znaczy, że staje mi już na widok linoleum.
-----
Mała dziewczynka wybrała się z ojcem do fryzjera. Stanęła obok fotela fryzjerskiego w momencie gdy fryzjer obcinał włosy tacie. Dziewczynka jadła brzoskwinię. Fryzjer uśmiechnął się i mówi:
- Kochanie, będziesz miała włosy na brzoskwince.
- Wiem - odpowiada dziewczynka - Cycki też mi urosną.
-----
Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. Po płomiennej przemowie pyta zgromadzonych:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?!
Mniej więcej połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje kazanie. Mija 20 minut i znowu pyta:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?!
Tym razem zgłasza się jakieś 80% osób. Kaznodzieja zawiedziony wraca do kazania. 30 minut minęło. W końcu przerywa i pyta:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?
Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie podnosi się las rąk. Ręce podnieśli wszyscy oprócz staruszki z drugiego rzędu.
- Dlaczego nie chce pani przebaczyć wrogom? - pyta kaznodzieja
- Nie mam żadnych.
- Jakie to n
Poza tym warto od czasu do czasu przypominać klasyki. I wybaczcie długość posta, z pokorą przyjmę baty na plecy.
Amsterdam. Dzielnica czerwonych latarni. Do prostytutki podchodzi marynarz i zagaja w te słowa:
- Kochanie... dam ci coś, czego ci żaden facet jeszcze nie dał...
"Dama" odwraca się do koleżanki:
- Słyszałaś?! Koleś twierdzi, że ma dżumę.
-----
Wielkie buraki ze wsi, mąż i żona, w 10 rocznicę ślubu po raz pierwszy wyjechali na wycieczkę do dużego miasta. Mąż się szarpnął i za ciężkie pieniądze kupił wejściówki na eleganckie przyjęcie. Wchodzą do sali, a tam same VIP-y. Politycy, prezesi firm i ludzie sztuki. Kobiety w eleganckich kreacjach, mężczyźni stoją w grupce pod ścianą i ćmią cygara.
- Kurwa, stara patrz ile tu tych ludzi!
- Kurwa, stara, patrz ile żarcia!
- Halina, patrz kurwa jakie babki!
- Stara, jaki alkohol tu kurwa mają!!!
Podszedł do nich jakiś mężczyzna i się pyta wsioka:
- Pan jest chyba ze wsi?
- Tak, a jak pan poznał?!
- Nooo... po tej kurwie.
- Widzisz Halina, na tobie to się każdy pozna, nawet taki kurwa gostek!
(Wieśniactwo to poziom obycia, nie miejsce zamieszkania)
-----
25 rocznica ślubu. On i ona wpominają stare czasy:
- A kiedy pierwszy raz zobaczyłeś mnie nago, to o czym myślałeś? - pyta zalotnie żona.
- Chciałem pieprzyć cię tak mocno, żebyś straciła rozum i wyssać tobie całe piersi - odpowiada mąż.
Żonka rozebrała się i zalotnie pyta:
- A teraz?
- Teraz myślę, że całkiem nieźle mi się to udało.
-----
Piękna, słoneczna niedziela. W parku na ławeczce siedzą dwie babcie klozetowe. Przechodzący obok nich bardzo elegancki mężczyzna kłania się jednej z nich.
- O rany! Znasz go? - pyta jedna.
- A tak, srywa u mnie czasami.
-----
Pewne małżeństwo było w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej i w końcu z bólem postanowili, że żona będzie zarabiać prostytucją. Rankiem mąż zawiózł ją na parking dla TIRów i przyjechał po nią wieczorem.
- Ile zarobiłaś? - pyta.
- 205 złotych - odpowiada żona.
- Hm, trochę dziwne. Kto ci dał 5 złotych?
- Jak to kto? Każdy z nich!
-----
Pewien farmer nabył drogą kupna klacz wyścigową, którą zamierzał wystawić w najbliższych zawodach. Kiedy jednak przyprowadził ją do stajni, jego ogier po prostu oszalał z podniecenia na widok samicy. Ponieważ ciąża zrujnowałaby karierę wyścigową klaczki, farmer zadzwonił do weterynarza po poradę.
- To bardzo proste. - powiedział weterynarz - Proszę wziąć prześcieradło i obwiązać nim zad klaczy, żeby ogier nie mógł się do niej dobrać.
Tak też farmer uczynił. Następnego dnia rano zastał w stajni wyłamane drzwi i ślady końskich kopyt prowadzące na drogę. Wściekły podążył ich tropem i spotkał chłopca pasącego krowy.
- Hej, chłopcze! Nie przebiegała tędy klacz z prześcieradłem na zadzie?
- Nie, ale widziałem jedną, której wystawała biała chusteczka spod ogona.
-----
Przychodzi turysta do bacy i pyta:
- Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia?
- Mom.
- Za ile?
- Dwiście.
- Baco! Za tyle? To bardzo drogo!
- Panocku, ale tu jest tak piknie.
- No dobra baco. Zapłacę taką cenę ale musi tu być absolutny spokój i żadnych dzieci.
- Tu ni mo żadnych dzieci.
Turysta idzie spać. Rano o godz. 5:00 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble. Turysta zwleka się z wyra i zaspanym głosem mówi do bacy:
- Baco, tu nie miało być żadnych dzieci!
- Dzieci?! To są skurwysyny, nie dzieci!!!
-----
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Bardzo chciałabym mieć dziecko.
Lekarz na to:
- Proszę bardzo.
Bierze szklankę i pyta kobietę:
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
Lekarz bierze fiolkę, a miał ich ponad sto i kapie trzy krople do szklanki. Potem po kolei pyta: wysoki czy niski, blondyn czy brunet, mądry czy głupi, szczupły czy gruby, każe wybrać kolor oczu. Za każdym razem z innej fiolki kapie do szklanki kilka kropel. Na sam koniec pyta:
- A ma pani jakieś specjalne życzenia?
Na to rozmarzona kobieta:
- Chciałabym żeby był podobny do Belmonda.
Lekarz mówi "proszę bardzo", kapie z ostatniej fiolki kilka kropel i daje babie szklankę do wypicia. Baba wypija i natychmiast zapada w śpiączkę. Lekarz rozpina rozporek i złowrogo mamrocze do siebie pod nosem:
- Ja ci szmato dam Belmonda.
-----
Spotykają się dwie koleżanki, jedna opowiada drugiej:
- Wiesz, wczoraj przyszedł do nas kolega męża i posiedzieliśmy sobie trochę, była wódeczka, ogólnie wesoło.
- I co dalej? - pyta koleżanka.
- No cóż, wiesz jakie mamy małe mieszkanie, a kolega męża nie miał jak wrócić do domu, więc położyliśmy się razem.
- Razem! I co było dalej?
- No cóż, nic... Tylko w nocy zadzwonił telefon, że jest jakiś straszny pożar, a jak wiesz mój mąż jest strażakiem. Pojechał więc do pożaru.
- A co na to kolega?
- Obudził się oczywiście i jak tylko wyszedł mąż zaczął: "czy mogę?"
- A ty co na to? - dopytuje koleżanka
- Oczywiście mówię "Nie!" Jednak prosił i prosił, ciągle :"Proszę, pozwól mi! Czy mogę?" I w końcu się zgodziłam!
- Jak to! I jak było?!
- No właśnie, wiesz, co ta świnia zrobiła?
- Co takiego?
- Wstał i wyżarł resztę sałatki!
-----
Na litewskiej wiosce kobieta woła psa:
- Szarikas, Szarikas!
A z budy słychać:
- Haus, haus!
-----
Moniek podejrzewał że Salcia przyprawia mu rogi więc postanowił sobie: "przyłapię gacha, a gdy go dopadnę to mu z dupy nogi wyjmę i mordę skuję na sito aż mu się odechce amorów!"
No i pewnego dnia nie domknął okna w sypialni na parterze i mówi do żony:
- Salci, ja wyjeżdżam w interesach do Poznania i wrócę za 2 dni.
Wyszedł z domu, cały dzień chodził po mieście i powtarzał sobie: "przyłapię gacha, a gdy go dopadnę to mu z dupy nogi wyjmę i mordę skuję na sito aż mu się odechce amorów!"
Nadszedł wieczór i Moniek przyłazi pod dom, staje pod oknem i widzi w sypialni nagą Salcie, a na niej nagiego faceta o budowie atlety!
Zmartwił się Moniek, bo gdzie on da radę takiemu bykowi. Główkuje coby uczynić i w pewnej chwili słyszy jak Salcie mówi do kochasia:
- Ty taki silny mężczyzna i masz takiego dużego. Salcie będzie boleć, weź go nasmaruj wazeliną.
Moniek nie wytrzymał, energicznie otworzył okno i ryknął najgłośniej jak potrafił:
- Panie atlet! Na sucho kurwę! Na sucho!!
-----
Kłótnia małżeńska na ulicy. Padają coraz ostrzejsze słowa. Dookoła rozwścieczonych małżonków zbiera się garstka ludzi, potem tłum. Ilość ciekawskich wzrosła do tego stopnia, że jakiś gostek, stojąc na palcach, na końcu tłumu woła:
- Ej! Głośniej, tam wymyślać! Z tyłu nic nie słychać!
-----
Johny wybrał się z miasta do wujka na wieś. Przez pierwszych kilka dni wujek pokazywał mu masę niezwykłych rzeczy: kury, gęsi, krowy itp.
Po jakimś czasie jednak Johny zaczął się strasznie nudzić, więc wujek wpadł na pomysł i pewnego ranka powiedział:
- Słuchaj, w promieniu wielu mil nikt tu nie mieszka. Weź strzelbę, psy i skocz sobie na polowanko!
Gdy wieczorem Johny wrócił z wyprawy, wujek pyta go:
- I jak, podobało się?
- Było super, wujku! Masz jeszcze trochę psów?
-----
W teatrze na parterze na trzech kolejnych krzesłach w rzędzie leży mężczyzna. Ręka niedbale zwisa mu z oparcia, otępiały wzrok skierowany na scenę. Podchodzi woźny i szeptem zwraca facetowi uwagę:
- Przepraszam, ale wolno panu zająć tylko jedno miejsce.
Facet stęknął, beknął, ale nie ruszył się z zajmowanych miejsc. Cieciu lekko wkurzony, zwraca mu uwagę już nieco ostrzej:
- Panie, jeśli nie zwolnisz pan tych miejsc, to idę po szefa!
Facet coś zamruczał, ale dalej leży. Cieć poleciał po dyrektora. Obaj stanęli nad gościem i bezskutecznie próbują go namówić, żeby usiadł na swoim miejscu. Widz totalnie ich lekceważy, więc doprowadzeni do ostateczności wezwali policję. Gliniarz z patrolu ocenił sytuację i ostro zabiera się za faceta:
- No dobra cwaniaczku, jak się nazywasz?
- Eeee... Tadek... - wyjęczał facet
- Tadek?! Co za Tadek? Skąd jesteś?!
- Yyyy... z balkonu...
-----
Przychodzi facet do dentysty:
- Dzień dobry, mam pewien problem.
- Jaki?
- Wydaje mi się, że jestem ćmą.
- Hm, to panu jest potrzebny psychiatra a nie dentysta!
- Wiem, ale u pana paliło się światło.
-----
Pewien facet jechał pospiesznym z Krakowa do Poznania i zależało mu na tym, żeby nie zaspać. Woła konduktora i mówi:
- Tutaj proszę, dwieście złotych dla pana, tylko ja w żadnym wypadku nie mogę zaspać! Mam ważne spotkanie w Poznaniu. Problem polega na tym, że jak się mnie budzi to jestem okrutnie agresywny. I stąd moja wielka prośba - choćbym się darł, bił, kopał i wrzeszczał, że ja tu nie wysiadam, bardzo proszę mnie wyrzucić z pociągu! Nawet siłą!
- Nie ma sprawy - mówi konduktor i bierze kasę.
Następnego dnia w Szczecinie do elektrowozu wpada wściekły facet i krzyczy:
- Ku*wa wasza mać, chu*e pier**lone! Kasę wam dałem a wy co?! Najebani byliście?
- Coś facet lekko wnerwiony jest. - mruczy jeden konduktor do drugiego.
- No... I to nawet bardziej niż ten, którego wyjebaliśmy z pociągu w Poznaniu.
-----
Przychodzi babcia do kościoła, siada w ławce, na pulpicie kładzie modlitewnik, a obok sztuczną szczękę. W trakcie kolekty kościelny delikatnie zwraca jej uwagę:
- Babciu, nieładnie tak sztuczną szczękę na pulpit wyciągać.
- To nie moja. Staremu zabrałam, żeby mi w domu schabowych nie wyżarł.
-----
Rozprawa sądowa.
- Jak to? - pyta sędzia - Zamordował pan całkiem obcych ludzi, całą rodzinę, dla dwudziestu złotych?!
- Panie sędzio - odpowiada bandyta - Tu dwadzieścia złotych, tam dwadzieścia złotych...
-----
"Ach, uwielbiam to! Z wierzchu chrupkie, a w środku mięsiste" - powiedział biały niedźwiedź, wgryzając się igloo.
-----
Byli sobie chłopak i dziewczyna, kochali się nad wyraz - jedyny kłopot, że nie mieli za bardzo gdzie przytulić ciało do ciała. Ona mieszkała przy rodzicach, on studiował i gnieździł się gdzieś w koszmarnych warunkach.
Póki było ciepło, radzili sobie jakoś gdzieś po parkach, na łonie natury. Przyszła jesień i zaczęły się kłopoty. Dziewczyna, jak to dziewczyna, rezolutna bardzo, wpadła na pomysł:
- Mieszkam wprawdzie przy rodzicach, ale mam własny pokój. Jeśli będziemy ostrożni powinno się udać. Musisz tylko się skulić przechodząc korytarzem przed pokojem rodziców, bo ich drzwi mają matową szybę.
Jak wymyśliła, tak zrobili. Dziewczyna przeszła pierwsza, za nią skulony chłopak. Kiedy jednak otwierała już drzwi swojego pokoju, zza drzwi rodziców rozległ się głos mamusi:
- Zosiu, ja rozumiem. Ty masz swoje lata i swoje potrzeby, ale ja cię bardzo proszę - ty nam garbusów do domu nie sprowadzaj.
-----
Przy krawężniku stoi facet i macha ręką na przejeżdżającą taksówkę. Taryfa się zatrzymała, gostek wsiadł, a szofer zagaja:
- Idealnie żeś pan na mnie trafił. Zupełnie jak Heniek.
- Przepraszam, kto?
- Jak to kto? Heniek Kowalski. Niesamowity gość, zawsze wszystko robił porządnie i na czas. Potrzebowałeś pan taksówki akurat wtedy, kiedy byłem wolny i tędy przejeżdżałem. Heniek taki fart to miał za każdym razem.
- No nie przesadzajmy, czysty przypadek.
- Dla Heńka nie istniały "przypadki". On wszystko robił profesjonalnie i perfekt. Spokojnie mógłby grać w tenisa albo w golfa z zawodowcami. Mógłby też bez wysiłku, jako gwiazda programu, śpiewać w operze albo tańczyć w balecie.
- Hmm... to musiał być wybitnie uzdolniony człowiek!
- Żebyś pan wiedział! Miał niesamowitą pamięć, pamiętał daty urodzin i imienin wszystkich członków swojej rodziny i wszystkie rodzinne rocznice. Wiedział wszystko o winach, no wiesz pan, które winko do jakiego dania, i w jakim kieliszku. W domu umiał wszystko naprawić sam, lodówkę, telewizor. Panie, nie to co ja. Jak wymieniałem bezpiecznik to na całej ulicy było zaciemnienie.
- Mmm... jakoś nie mogę skojarzyć tak wybitnej osoby.
- No, ja też nigdy go nie spotkałem.
- Jak to? To skąd pan tyle o nim wie?!
- Ożeniłem się z wdową po nim.
-----
Późny wieczór. Policjanci w radiowozie patrolują dzielnice. W pewnej chwili zauważają kabriolet na parkingu przed komisem
samochodowym. W kabriolecie na przednim siedzeniu siedzą dwie dość zaawansowane wiekiem damy.
Komis zamknięty, więc sytuacja wygląda podejrzanie. Policjanci podjeżdżają bliżej.
- Czy panie próbują ukraść ten samochód?
- Ależ skąd! Kupiłyśmy go dziś po południu.
- Więc dlaczego panie stąd nie odjechały?
- Nie potrafimy prowadzić.
- To po co paniom samochód?
- Bo jeden znajomy nam powiedział, że jak kupimy samochód w tym komisie, to na pewno nas wyruchają.
-----
Poszedłem na ryby. Jak zwykle złapałem złotą rybkę. Rzekła mi:
- Zapomnij o trzech życzeniach. Ale mogę dać ci jedną radę.
- Wal śmiało!
- Rzadziej tu przychodź.... rogaczu.
-----
Na peronie dworca Żydówka krzyczy wniebogłosy. Podchodzi do niej zawiadowca i pyta się czego tak lamentuje.
- A bo spóźniłam sie na pociąg?
- Ile?
- Trzy minuty!
- A drzesz się, jakbyś spóźniła się co najmniej dwie godziny.
-----
Student biologii wybrał się na wycieczkę na Borneo w celu poszukania próbek do swoich eksperymentów. Poleciał więc na wyspę, zatrudnił przewodnika z łódką, który zabrał go do wioski w dole rzeczki, gdzie student miał zebrać kolekcję. W drugim dniu wyprawy, około południa znienacka usłyszeli uderzanie w bębny. Jako mieszczuch student zaniepokoił się:
- Co oznaczają te bębny? - pyta przewodnika.
- Bębny są w porządku - odpowiada przewodnik - ale gdy przestaną grać to będzie bardzo źle.
Młody biolog uspokoił się. Przez następne dwa tygodnie wszystko szło względnie dobrze, aż przyszło do pakowania się. Wtedy niespodziewanie bębny umilkły!
Student zbladł jak trup i woła swojego przewodnika:
- Bębny ucichły, co teraz się stanie?!
Przewodnik przykucnął, ukrył głowę w rękach i mówi:
- Teraz będzie solo na basie!
-----
W cyrku jest pokaz. Wychodzi dyrektor i mówi, że teraz będzie dobry numer, ale artystka jest młoda i prosi publikę o dobre zachowanie. Wychodzi laska w szlafroczku, wsiada na konia, galopuje dookoła i rozbiera się do naga. I wtedy widzom ukazuje się najpiękniejsze ciało świata. Długie, szczupłe nóżki, krągłe pośladeczki, wymiarowe bioderka i akuratne, apetyczne piersiątka.
Pojeździła, ubrała się w szlafroczek i kłania, a tu nikt nie klaszcze. Więc się spłoszyła i uciekła. Za chwilę wchodzi wkurzony dyrektor i krzyczy:
- No co jest, dlaczego nie klaskaliście?
A jakiś facet z pierwszego rzędu:
- A jak tu klaskać jedną ręką?
-----
- Czy ktoś z państwa zgubił może plik banknotów stuzłotowych spięty czerwoną gumką?
- Jezu! Ja zgubiłem!
- Proszę, znalazłem pańską czerwoną gumkę.
-----
Zima. Legowisko niedźwiedzi. Mały niedźwiadek budzi starego siwego misia:
- Dziadku! Dziadku, opowiedz mi bajkę!
- Śpij. - mruczy dziadek - Nie czas na bajki.
- Ale dziadku! No to pokaż teatrzyk! Ja chcę teatrzyk! - krzyczy mały.
- No dooobrze... - sapie dziadek gramoląc się pod łóżko i wyciągając stamtąd dwie ludzkie czaszki. Wkłada w nie łapy i wyciągając je przed siebie mówi:
- Docencie Nowak, co tak hałasuje w zaroślach?
- To na pewno świstaki, panie profesorze.
-----
Spotyka się chłopak z dziewczyną już od pewnego czasu, ale bojąc się spłoszyć dziewczynę nie wykonuje żadnych pożądanych gestów, co bardzo ją martwi. W końcu, kiedy odprowadza ją pod dom, ona postanawia przejąć inicjatywę i mówi do chłopaka:
- Zimno mi...
- No cóż, listopad! - odpowiedział wzruszając ramionami.
-----
Spotkały się stworzonka z Ludzkich Dolinek. Opowiada Woskowinek:
- Do mnie zagląda czasami taka watka na patyczku i próbuje mnie wyciągnąć. Wtedy chowam się głęboko w uszku i nie może mnie dostać.
Na to Próchniaczek:
- Do mnie wpada 2 razy dziennie szczoteczka i próbuje mnie za każdym razem wykurzyć. Chowam się głęboko między ząbkami i nic mi nie może zrobić!
Dołącza się Grzybek "Pochewka":
- A do mnie zagląda czasami taki jeden łysol. Nie może się najpierw zdecydować czy wejść czy nie, a na koniec zarzyguje mi całą chatkę.
Na to wyrywa się Próchniaczek:
- Ooo!!! Tego gnoja to ja też znam!!!
-----
Archimedes siedzi w wannie. Zmarznięty jak cholera, skulony, dygoce, woda zimna. Wreszcie wstaje szybkim ruchem i mówi:
- A, pierdolę! Nic już więcej nie wymyślę. Z tym jednym polecę na miasto.
-----
Siedzi dwóch gości w sąsiadujących kabinach w miejskiej toalecie. Obydwaj mają beznadziejne zatwardzenie. Słychać postękiwania, faceci ewidentnie cierpią. Po kilkunastu minutach z jednej z kabin dochodzi głośny plusk.
- Gratulacje!
- Nie ma czego. Zegarek mi wpadł.
-----
Trzech gości postanowiło założyć spółkę cywilną. Pierwszy mówi:
- Ja wniosłem 60% naszego kapitału, więc będę prezesem.
- Ja wnioslem 38% kapitalu - mówi drugi - więc będę wiceprezesem do spraw ekonomicznych.
- A ja - mówi trzeci - tylko dwa procent wniosłem, ale też chcę kimś być!
Tamci dwaj się naradzili i mówią mu:
- Ty będziesz wiceprezesem do spraw seksualno-muzycznych.
- A co to oznacza?
- Jak będziemy potrzebowali twojej jebanej rady, to na ciebie zagwizdamy.
-----
Ostatnio poeta Ciupek znalazł oryginalny sposób na wzbogacenie swego warsztatu literackiego.
Jeździ na wieś, rozbija na oczach chłopów 2 - 3 butelki wódki, a następnie bierze zeszyt i notuje.
-----
Rano w biurze. Koleżanka z działu kadr do sekretarki dyrektora:
- Co ty dzisiaj jakaś taka zjebana na twarzy jesteś?
Sekretarka przeciera usta chusteczką i pyta:
- A teraz?
-----
Stacja BBC pokazuje przedmieścia Basry. Żołnierze starają się wybić drzwi do jednego z domów. Na podwórku szczeka na nich czarny pies. Kąsa niektórych żołnierzy w łydki. Komentarz spoza kadru:
- Przez dziesiątki lat reżim Saddama Husajna prał mózgi mieszkańcom.
-----
Marek z Kamilą czekali z konsumpcją do ślubu. Potem przez trzy dni nie wychodzili z łóżka. Na czwarty dzień Zenek przerwał na chwilę:
- Może byśmy się przewietrzyli? Co powiesz na króciutki spacerek?
- Dobra, ty weź gumki, ja poszukam jakiegoś koca.
-----
Na jakiejś mocno zakrapianej imprezie, ktoś puścił plotę, że pod wanną gospodarza jest skarb. Jak zawsze w takich sytuacjach, ludzie są bardzo podatni na sugestie i poszli tam z tłuczkami do mięsa, z młotkami, ktoś znalazl łom. Przesunęli wannę, zaczęli naparzać w podłogę czym kto miał. Już po dłuższej chwili zrywania posadzki przebili się do sąsiada, który czekał na nich pod wybitą dziurą zwabiony dziwnymi dźwiękami. Pracujący popatrzyli na niego z góry i wyskoczyli z tekstem:
- Oddawaj skarb, szmaciarzu!
-----
- Tato, dlaczego masz podrapaną buzię?
- Synku, jak będziesz miał żonę to pamiętaj że lepiej brzmi: "Masz ochotę na fellatio?" niż "Ssij to, suko".
-----
Przychodzi synek do taty:
- Tatusiu, opowiedz mi bajkę. Ale taką straszną!
- Ok, idzie sobie mały chłopczyk po lesie...
- A tam żaba!
- Nie. Idzie, idzie, patrzy, a tam stoi mała...
- Żaba!
- Nie, nie żaba! Chatka mała. Wchodzi, patrzy, a tam...
- Żaba!
- Tak, żaba!
- AAAAAA, o kutwa! Ale się wystraszyłem!
-----
Szef do pracownika:
- Eksperci twierdzą, że poczucie humoru i odrobina dowcipu w pracy rozluźnia napięcie i daje moment wytchnienia w monotonii dnia codziennego, szczególnie jeśli praca jest stresogenna. Zgadza się pan?
- No tak.
- Puk puk.
- ?!?
- No, puk puk!
- Kto tam?
- Jest pan zwolniony.
-----
Pijaczek w barze chwali się, że trafi strzałkami trzy razy w dziesiatkę. Barman przyjmuje zakład; jeżeli gość trafi, postawi mu drinka i jeszcze da prezent. Pijaczek zataczajac się trafia trzy razy pod rząd w dziesiatkę, wypija setkę postawioną przez barmana i upomina sie o prezent. Barman nieprzygotowany, wyjmuje z terrarium małego żółwia i podaje gościowi.
Po tygodniu sytuacja powtarza się. Inny barman obiecuje to samo, pijaczek trafia znowu i znowu upomina sie o prezent. Nowy barman pyta, co dostał ostatnim razem.
- A, takiego małego hamburgera w kurewsko twardej bułce.
-----
Rano wracają do domu z prywatki dwie siostry bliźniaczki. Ojciec zainteresowany pyta:
- I jak się bawiły moje dziewczynki?
- Tatko, było super! Ubaw po pachwiny.
-----
- Kochany! Nasza służąca mówi, że jest w ciąży!
- Ona bredzi! Nie ma takiego lekarza, który by to stwierdził na drugi dzień!
-----
Facet z babeczką poznali sie w barze. Wypili po kilka drinków i wylądowali ze sobą w łóżku. Mieli na siebie taką ochotę, że praktycznie zdarli z siebie ubrania i uprawiali gorący seks przez całą noc. Po wszystkim położyli się cali zdyszani, ale zadowoleni. Po chwili kobieta włożyła rękę pod kołdrę i zaczęła głaskać faceta po jego męskości. Ten już nieco wyczerpany zapytał:
- Serio? Jesteś gotowa na więcej? "On" jest już chyba zmęczony.
- Nie skarbie, nie chcę się już kochać. Ale ilekroć jest mi z kimś tak dobrze, rozklejam się i wracam wspomnieniami do czasów kiedy sama miałam własnego.
-----
- Poruczniku, poproszę o przepustkę!
- A po chuj wam przepustka, szeregowy?!
- Moja żona służy w innej jednostce, dostała awans na sierżanta.
- Ale to was nie dotyczy!
- Dotyczy, panie poruczniku. Chodzi o spełnienie marzenia każdego żołnierza.
- Jakiego marzenia?!
- Wrócę do domu, złapię sierżanta za fraki i wyrucham prosto w dupę.
-----
Na willi polskiego polityka pojawił się nocą napis:
"SKĄD ZŁODZIEJU MIAŁEŚ DWA MILIONY NA POSTAWIENIE TAKIEGO DOMU?"
Polityk zdenerwował się i wyznaczył 150 tysięcy za schwytanie sprawcy.
Następnego ranka napis na jego willi brzmiał:
"SKĄD ZŁODZIEJU MASZ DWA MILIONY STO PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY?"
-----
Mosiek i Srulka byli świeżo po ślubie. Srulka miała pewien sposób spania - lubiła spać z szeroko rozkraczonymi nogami, co bardzo denerwowało Mośka. Zaczął straszyć Srulkę, że jej macica wypadnie. Kilka razy Srulka obiecywała poprawę, nawet wiązała sobie nogi ręcznikiem ale po pewnym czasie znów spała rozkraczona.
Pewnego poranka Mosiek przed pójściem do pracy włożył jej ćwierć kilo cielęciny między nogi. Po powrocie z pracy przywitała go bardzo przerażona Srulka:
- Mosiek stało się straszne nieszczęście! Macica mi wypadła, tak jak przewidywałeś. Ale to jeszcze nic! Wiesz jak ja się namęczyłam nim ją tam z powrotem wepchnęłam?!
-----
Rozmawia dwóch kumpli:
- Wiesz, spędziłem ostatnio wspaniały weekend w Puszczy Augustowskiej.
- A propos puszcza, co słychać u twojej żony?
-----
- Fafo, fafo! Dzieci siem fe mnie fmiejom fe niefyrafnie mófie!
- Nie pfejmuj fie fynku, u naf fo fodzinne. Fobaf jaf mofi tfoja fioftra - Kafiu, pofiec "drzefo"
- Kszszzsszsszszszzzyyyt.
-----
Do taksówki wsiada mocno podpity facet i mówi:
- Na dwooorzec główny, ale szyyybkoo!
- Ale my właśnie jesteśmy na dworcu! - protestuje taksowkarz
- Maaasz tu 50 zł, a na drugi raz tak nie zapierdaaaaalaj!
-----
Jąkała spotyka kolegę. Kolega pyta:
- Jak tam Twoja 6 miesięczna terapia u logopedy? Skończyłeś? Dało Ci to coś?
- Tak, tak - odpowiada dumny jak paw jąkała i nie czekając na zachętę "jedzie z tym koksem":
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie. W czasie suszy szosa jest sucha. Drabina z powyłamywanymi szczeblami.
Kolega przeciera oczy ze zdziwienia:
- Chłopie, toż to cud!
Na to jąkała z nadzieją w głosie:
- Myyyślisz sta...sta..stary, że miiiii się to... to to kieeedyś przy...przy...przydada!?
-----
Malwina i Szczepan odrabiają lekcje.
- Szczepan, a tobie staje na mój widok? pyta dziewczę.
Szczepan, lat 15, okularki na nosie, klasowy inteligencik:
- Malwina, ja przeżywam obecnie szczyt hiperseksualności. To znaczy, że staje mi już na widok linoleum.
-----
Mała dziewczynka wybrała się z ojcem do fryzjera. Stanęła obok fotela fryzjerskiego w momencie gdy fryzjer obcinał włosy tacie. Dziewczynka jadła brzoskwinię. Fryzjer uśmiechnął się i mówi:
- Kochanie, będziesz miała włosy na brzoskwince.
- Wiem - odpowiada dziewczynka - Cycki też mi urosną.
-----
Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. Po płomiennej przemowie pyta zgromadzonych:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?!
Mniej więcej połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje kazanie. Mija 20 minut i znowu pyta:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?!
Tym razem zgłasza się jakieś 80% osób. Kaznodzieja zawiedziony wraca do kazania. 30 minut minęło. W końcu przerywa i pyta:
- Ilu z was bracia przebaczy swoim wrogom?
Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie podnosi się las rąk. Ręce podnieśli wszyscy oprócz staruszki z drugiego rzędu.
- Dlaczego nie chce pani przebaczyć wrogom? - pyta kaznodzieja
- Nie mam żadnych.
- Jakie to n
--
Cóż za nieszczęście być kobietą! A największe nieszczęście dla kobiety to nie rozumieć, iż jest to nieszczęście.