Jestem obecnie na obozie artystycznym dla dzieciaków na Mazurach. Całość prowadzi chyba najbardziej zakręcona pozytywnie osoba, jaką znam. Od początku obozu (a piszę to 6 dnia) mięśnie brzucha bolą mnie już od śmiechu. Główną przyczyną śmiechu są występy. Ale nie występy dzieci, a popisy indywidualne kadry.
Scenka pierwsza:
Dialog pomiędzy dwójką opiekunów podczas wieczornej odprawy. Trwa debata odnośnie jednej z instruktorek, po którą trzeba wyjechać do Rynu (obozujemy pod Giżyckiem).
A: Ja wszystko rozumiem, ale dlaczego ona nie mogła wsiąść w pociąg i dojechać do Giżycka?
B: Ciesz się, że chociaż do Rynu dojechała i nie trzeba po nią jechać do tych... no... Suwałków.
A: Ty debilu, mówi się Suwałek.
Scenka druga:
Właściciel ośrodka, w którym mieszkamy wpadł na przegenialny wprost pomysł, żeby w czasie naszego tu pobytu wynająć główny budynek na wesele. I na nic się zdały awantury, że mamy tu pięćdziesiątkę dzieci, z czego najstarsze ma 13 lat, - pieniądz jest pieniądz i jeśli można zarobić, to kogo obchodzi sen młodego pokolenia.
Pogodziliśmy się już z faktem, że czeka nas całonocny dyżur na korytarzach, każdy zaopatrzył się w mocną kawę i paczkę papierosów. Siedzimy i czuwamy, pilnując, żeby pijani goście weselni spacerujący po całym ośrodku nie szwendali się po naszych piętrach. W pewnym momencie do pokoju wchodzi jedna z opiekunek ze swoim mężem i oznajmia radośnie, że właśnie obchodzą piątą rocznicę ślubu i na tę okoliczność przygotowali dla nas poczęstunek. Przynieśli ze sobą sery pleśniowe, winogrona i butelkę szampana. Rozłożyliśmy wszystko pięknie, szykujemy się do otwarcia szampana. Któraś z dziewczyn panicznie boi się strzelającego korka, więc rocznicowy małżonek kurtuazyjnie celuje butelką w otwarte okno. Rozlega się PUK! po czym z dołu dobiega ciche: "Ałaaaaa". Nie pofatygowaliśmy się, żeby sprawdzić, w kogo trafiliśmy.
Scenka trzecia:
Jako, że nasz obóz ma opcję wczasową dla rodziców (rodzice wypoczywają w tym samym ośrodku, co ich dzieci, z tym, że całe dnie mogą leżeć nad jeziorem wentylem do góry i mają swoje potomstwo z bani, bo organizujemy im zajęcia i animacje), co wieczór są przygotowywane rozmaite scenki, piosenki i inne występy dla dumnych rodzicieli. Po jednym z takich pokazów kierowniczka obozu zwraca się do rodziców w te słowa:
- Bardzo dziękujemy za przybycie, a już jutro najstarsza grupa pokaże układ taneczny, na co już dzisiaj serdecznie państwa przepraszam.
Scenka czwarta:
Nie wszyscy rodzice przyjechali z dziećmi. Ci, którzy nie wybrali opcji wczasowej codziennie na ciszy poobiedniej dzwonią do swoich pociech, które oczywiście strasznie tęsknią i wszystko je boli i w ogóle jest be. Większość rodziców przymyka na to oko, ale jedna genialna mamusia dzień w dzień dzwoni do opiekunki swojej córeczki z awanturą, bo dziecku na pewno dzieje się krzywda. Cytaty z rozmowy:
"Droga pani, ja mam dwa dyplomy, niech pani nie myśli, że ja jestem jakimś lajnikiem!"
"Na moją córkę nie wolno wywierać prestiżu!"
Biorąc pod uwagę, jak rozwija się sytuacja podejrzewam, że przed końcem obozu jeszcze parę odcinków uda mi się tu wrzucić.
Scenka pierwsza:
Dialog pomiędzy dwójką opiekunów podczas wieczornej odprawy. Trwa debata odnośnie jednej z instruktorek, po którą trzeba wyjechać do Rynu (obozujemy pod Giżyckiem).
A: Ja wszystko rozumiem, ale dlaczego ona nie mogła wsiąść w pociąg i dojechać do Giżycka?
B: Ciesz się, że chociaż do Rynu dojechała i nie trzeba po nią jechać do tych... no... Suwałków.
A: Ty debilu, mówi się Suwałek.
Scenka druga:
Właściciel ośrodka, w którym mieszkamy wpadł na przegenialny wprost pomysł, żeby w czasie naszego tu pobytu wynająć główny budynek na wesele. I na nic się zdały awantury, że mamy tu pięćdziesiątkę dzieci, z czego najstarsze ma 13 lat, - pieniądz jest pieniądz i jeśli można zarobić, to kogo obchodzi sen młodego pokolenia.
Pogodziliśmy się już z faktem, że czeka nas całonocny dyżur na korytarzach, każdy zaopatrzył się w mocną kawę i paczkę papierosów. Siedzimy i czuwamy, pilnując, żeby pijani goście weselni spacerujący po całym ośrodku nie szwendali się po naszych piętrach. W pewnym momencie do pokoju wchodzi jedna z opiekunek ze swoim mężem i oznajmia radośnie, że właśnie obchodzą piątą rocznicę ślubu i na tę okoliczność przygotowali dla nas poczęstunek. Przynieśli ze sobą sery pleśniowe, winogrona i butelkę szampana. Rozłożyliśmy wszystko pięknie, szykujemy się do otwarcia szampana. Któraś z dziewczyn panicznie boi się strzelającego korka, więc rocznicowy małżonek kurtuazyjnie celuje butelką w otwarte okno. Rozlega się PUK! po czym z dołu dobiega ciche: "Ałaaaaa". Nie pofatygowaliśmy się, żeby sprawdzić, w kogo trafiliśmy.
Scenka trzecia:
Jako, że nasz obóz ma opcję wczasową dla rodziców (rodzice wypoczywają w tym samym ośrodku, co ich dzieci, z tym, że całe dnie mogą leżeć nad jeziorem wentylem do góry i mają swoje potomstwo z bani, bo organizujemy im zajęcia i animacje), co wieczór są przygotowywane rozmaite scenki, piosenki i inne występy dla dumnych rodzicieli. Po jednym z takich pokazów kierowniczka obozu zwraca się do rodziców w te słowa:
- Bardzo dziękujemy za przybycie, a już jutro najstarsza grupa pokaże układ taneczny, na co już dzisiaj serdecznie państwa przepraszam.
Scenka czwarta:
Nie wszyscy rodzice przyjechali z dziećmi. Ci, którzy nie wybrali opcji wczasowej codziennie na ciszy poobiedniej dzwonią do swoich pociech, które oczywiście strasznie tęsknią i wszystko je boli i w ogóle jest be. Większość rodziców przymyka na to oko, ale jedna genialna mamusia dzień w dzień dzwoni do opiekunki swojej córeczki z awanturą, bo dziecku na pewno dzieje się krzywda. Cytaty z rozmowy:
"Droga pani, ja mam dwa dyplomy, niech pani nie myśli, że ja jestem jakimś lajnikiem!"
"Na moją córkę nie wolno wywierać prestiżu!"
Biorąc pod uwagę, jak rozwija się sytuacja podejrzewam, że przed końcem obozu jeszcze parę odcinków uda mi się tu wrzucić.
--
Filmy. Dużo filmów