Tak mi się przypomniało po przeczytaniu posta o fervexie.
Rzecz miała miejsce zaraz po urodzeniu mojej małej czyli jakieś 4 lata temu. Przez cały jeden tydzień mieszkała u nas moja teściowa. Z różnych względów nie widywaliśmy teściów zbyt często więc niespecjalnie byliśmy zżyci.
Dodatkowo przez jakiś czas zmuszeni byliśmy używać gumowych strąków na grocha i trzymaliśmy je pod poduszką.
No i schodzę któregoś ranka do kuchni zrobić kawę. Bez koszulki. Teściowa już tam jest. Nalewam wodę do czajnika i nagle słyszę zza pleców głos teściowej "Coś Ci się przykleiło do pleców".
Odwracam się a tam stoi teściowa z durexem w dłoni (nie, nie zużytym, w opakowaniu).
Dość niezręczna chwila
Rzecz miała miejsce zaraz po urodzeniu mojej małej czyli jakieś 4 lata temu. Przez cały jeden tydzień mieszkała u nas moja teściowa. Z różnych względów nie widywaliśmy teściów zbyt często więc niespecjalnie byliśmy zżyci.
Dodatkowo przez jakiś czas zmuszeni byliśmy używać gumowych strąków na grocha i trzymaliśmy je pod poduszką.
No i schodzę któregoś ranka do kuchni zrobić kawę. Bez koszulki. Teściowa już tam jest. Nalewam wodę do czajnika i nagle słyszę zza pleców głos teściowej "Coś Ci się przykleiło do pleców".
Odwracam się a tam stoi teściowa z durexem w dłoni (nie, nie zużytym, w opakowaniu).
Dość niezręczna chwila
--