Lata 80. Mieszkanie w PRL-owskim bloku. Odpływ od wanny zaczął przeciekać. Było to widoczne mimo solidnej zabudowy wanny (cegły i na to kafelki). Spółdzielnia przysłała etatowego hydraulika. Gość - modus operandi typowo PRL-owski: zrobi, co ma zlecone, jak mu się da na pół litra. Obejrzał, wydaje wyrok:
- Kafelki do skucia, cegły do rozbiórki, odpływ do wymiany.
Przypominam, PRL. Kafelki nie do dostania, chyba, że w Pewexie. Ojciec szybko przeliczył, że ta przyjemność kosztowałaby go 200 baksów, czyli ówcześnie 10 pensji. Postanowił apelować od wyroku.
Mozolnie, aptekarsko, wydłubał 4 kafelki bez rozwalania ich. Potem równie mozolnie wydłubał parę cegieł i odsłonił odpływ. Żeliwny. Pęknięty. Jak to cholerstwo załatać?
Przypominam, PRL. Żadnych cudownych substancji nie było, nikt o nich nawet nie słyszał. Można zalać cementem, ale cement przesiąknie. I wtedy z pomocą przyszedł wybuch w Czarnobylu. Ojciec sobie przypomniał akcję ratunkową i wykombinował, że zmiesza cement ze szkłem wodnym. Nałożył grubą bluzę, rękawice gumowe, okulary ochronne i miesza. Osłonił się w sumie dość skutecznie, bo tylko kropla spadła mu gdzieś na ciało; jak później powiedział - wolałby wrzątek. I taką mieszaniną zaklajstrował odpływ. Przez kilka dni obserwował rozwój sytuacji, ale metoda okazała się skuteczna - nic nie ciekło. Gdy spotkał tego hydraulika, pochwalił się:
- Naprawiłem.
- Niemożliwe!
- Mogę pokazać.
Hydraulik przyszedł, puszcza wodę, sprawdza, czeka, znowu sprawdza, cmoka... W końcu pyta:
- Jak pan to zrobił?
- A daj pan na pół litra, to powiem.
- Kafelki do skucia, cegły do rozbiórki, odpływ do wymiany.
Przypominam, PRL. Kafelki nie do dostania, chyba, że w Pewexie. Ojciec szybko przeliczył, że ta przyjemność kosztowałaby go 200 baksów, czyli ówcześnie 10 pensji. Postanowił apelować od wyroku.
Mozolnie, aptekarsko, wydłubał 4 kafelki bez rozwalania ich. Potem równie mozolnie wydłubał parę cegieł i odsłonił odpływ. Żeliwny. Pęknięty. Jak to cholerstwo załatać?
Przypominam, PRL. Żadnych cudownych substancji nie było, nikt o nich nawet nie słyszał. Można zalać cementem, ale cement przesiąknie. I wtedy z pomocą przyszedł wybuch w Czarnobylu. Ojciec sobie przypomniał akcję ratunkową i wykombinował, że zmiesza cement ze szkłem wodnym. Nałożył grubą bluzę, rękawice gumowe, okulary ochronne i miesza. Osłonił się w sumie dość skutecznie, bo tylko kropla spadła mu gdzieś na ciało; jak później powiedział - wolałby wrzątek. I taką mieszaniną zaklajstrował odpływ. Przez kilka dni obserwował rozwój sytuacji, ale metoda okazała się skuteczna - nic nie ciekło. Gdy spotkał tego hydraulika, pochwalił się:
- Naprawiłem.
- Niemożliwe!
- Mogę pokazać.
Hydraulik przyszedł, puszcza wodę, sprawdza, czeka, znowu sprawdza, cmoka... W końcu pyta:
- Jak pan to zrobił?
- A daj pan na pół litra, to powiem.
--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry!