Czas
Przyszła do nas komisja usterkowa. Pani z panem.
- Pięć lat temu - powiedziała pani rozkładając urzędowe papiery na stole - przeprowadzono w tym domu kapitalny remont, przypominacie sobie?
Tato zareagował żywo.
- Oczywiście - rzekł. - Ten remont będę pamiętał do końca życia.
Damska połowa komisji spojrzała na niego powłóczyście.
- Ma pan jakieś zastrzeżenia co do jakości prac remontowych? - spytała.
- Owszem - powiedział ojciec. - Między innymi takie, że w miesiąc po remoncie sufit spadł mi na głowę. Pan z komisji popatrzył do góry.
- Widzę, że sufit jest na swoim miejscu - powiedział.
- Jest - zgodził się tato. - Wynająłem fachowca, który na nowo go otynkował. Poza tym musiałem wymienić instalację elektryczną, bo światło w kuchni trzeba było włączać kontaktem na klatce schodowej.
Pan przeniósł wzrok z sufitu na ojca.
- Ale teraz kontakty działają prawidłowo? - upewnił się.
Tato potwierdził.
- I nawet woda przestała zalewać nam mieszkanie - wtrąciłem - od kiedy z rury pod muszlą wyciągnęliśmy butelkę po winie.
Pani przesłała mi ciepły uśmiech.
- Więc zarobiliście na naszym przedsiębiorstwie całe trzy złote - stwierdziła.
- Tak - odpowiedział za mnie ojciec. - Tylko że zaraz straciliśmy te pieniądze, bo kiedy umywalka odpadła od ściany, to potłukła się na kawałki i musieliśmy kupić drugą.
Pan pokiwał głową.
- Nie wy jedni - westchnął. - A z oknami były jakieś kłopoty?
- Na szczęście nie było - odrzekł tato,
- Krótko mówiąc - podsumowała pani - żadnych usterek tu nie ma?
- Teraz nie - przyznaliśmy.
Komisja przyjęła te słowa z zadowoleniem. Potem podsunęła ojcu urzędowy papier.
- Wobec tego - powiedział pan z komisji - proszę to potwierdzić własnoręcznym podpisem.
Tato potwierdził. Komisja od razu zebrała manatki i dziarsko ruszyła w dalszą drogę po mieszkaniach.
Wychodzi na to, że warto stawiać na czas.
Czas na niejednego zapracował.
Jacek Sawaszkiewicz