Był czas, kiedy koledzy od piwa studiowali. W tym też czasie różne głupoty się robiło przy piwie. Jednego razu, przy spotkaniu, kolega zarzucił temat swoich problemów na studiach AWF i wróżył sobie "czarną dupę" z tytułu nadchodzących egzaminów. Rozchodziło się o budowę serca, układy kostne, krążenie, RKO i takie tam. Ogólnie temat dla mnie raczej hobbystyczny. Zaproponował mi, abym za "flaszkę" poszedł za niego. A ponieważ pomysł wydał mi się tak popier**** jak to tylko możliwe, to się zgodziłem.
I jak sobie tak trzeźwiałem przed salą, zebrali się prawdziwi studenci. Ku mojemu zaskoczeniu "in-standów" było kilku, ale generalnie wszyscy się zgrali i uczyli się swoich "nazwisk" Moje brzmiało "Kowalczykowski" (powiedzmy... ale było cholernie skomplikowane). Wchodzę na salę wraz z 18-20 osobami. Na początku wykład - pani profesor wielokrotnie rehabilitowana przegaduje 30 minut i w końcu wywołuje tych zagrożonych. Na pierwszy strzał oczywiście Kowalczykowski...
Wstaję, jest wielkie "oooo na sali" ale trzymam się.
- Ja cię chyba nie kojarzę, Panie Kowalczykowski
Nerwy trzymam na wodzy ale bardziej mnie trzyma alko z wczoraj.
- Ja panią też tak średnio...
- Wy wszyscy jesteście jednego warci... Zaraz? - Kobieta ściąga okulary, wyciąga jakiś zeszyt, wertuje kartki. Po chwili zamyślenia odkłada zeszyt i wwierca we mnie wzrok. - Pan to raczej nie przepada za naszymi murami... jak ja mam zaliczać, jak pana ciągle nie ma!
I tutaj zonk, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Sala szemra coś, ja generalnie mam wywalone ale nie do końca... ratuję sytuację.
- Przejdziemy do meritum?
- No, noooooooooo, i to mi się podoba.
JEB!
Całe pytanie o długości pierniczonej stronicy z encyklopedii. Sala w chichot, ktoś nawet pokusił się o komentarz dla Kowalczykowskiego. A ja już całkiem spokojnie po prostu odpowiedziałem. Pytanie dotyczyło RKO i budowy serca (mięśnia, komory itd.) Odpowiadałem około 15 minut. Były pytania pomocnicze.
Kowalczykowski otrzymał "zaliczenie" (nie mógł więcej) i generalnie ja zarobiłem 150 złotych. Po wyjściu z sali wyszedłem przed uczelnię i fama o mnie doszła szybciej, niż ja na dół - otóż, na dole było kilkanaście osób z "ofertą". I tak, robiłem takie rzeczy kilka razy za "flaszkę" i nawet trzy razy u tej samej babki pod innym nazwiskiem. Takie to nieogary
I jak sobie tak trzeźwiałem przed salą, zebrali się prawdziwi studenci. Ku mojemu zaskoczeniu "in-standów" było kilku, ale generalnie wszyscy się zgrali i uczyli się swoich "nazwisk" Moje brzmiało "Kowalczykowski" (powiedzmy... ale było cholernie skomplikowane). Wchodzę na salę wraz z 18-20 osobami. Na początku wykład - pani profesor wielokrotnie rehabilitowana przegaduje 30 minut i w końcu wywołuje tych zagrożonych. Na pierwszy strzał oczywiście Kowalczykowski...
Wstaję, jest wielkie "oooo na sali" ale trzymam się.
- Ja cię chyba nie kojarzę, Panie Kowalczykowski
Nerwy trzymam na wodzy ale bardziej mnie trzyma alko z wczoraj.
- Ja panią też tak średnio...
- Wy wszyscy jesteście jednego warci... Zaraz? - Kobieta ściąga okulary, wyciąga jakiś zeszyt, wertuje kartki. Po chwili zamyślenia odkłada zeszyt i wwierca we mnie wzrok. - Pan to raczej nie przepada za naszymi murami... jak ja mam zaliczać, jak pana ciągle nie ma!
I tutaj zonk, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Sala szemra coś, ja generalnie mam wywalone ale nie do końca... ratuję sytuację.
- Przejdziemy do meritum?
- No, noooooooooo, i to mi się podoba.
JEB!
Całe pytanie o długości pierniczonej stronicy z encyklopedii. Sala w chichot, ktoś nawet pokusił się o komentarz dla Kowalczykowskiego. A ja już całkiem spokojnie po prostu odpowiedziałem. Pytanie dotyczyło RKO i budowy serca (mięśnia, komory itd.) Odpowiadałem około 15 minut. Były pytania pomocnicze.
Kowalczykowski otrzymał "zaliczenie" (nie mógł więcej) i generalnie ja zarobiłem 150 złotych. Po wyjściu z sali wyszedłem przed uczelnię i fama o mnie doszła szybciej, niż ja na dół - otóż, na dole było kilkanaście osób z "ofertą". I tak, robiłem takie rzeczy kilka razy za "flaszkę" i nawet trzy razy u tej samej babki pod innym nazwiskiem. Takie to nieogary
--
I am the law!