Łomatko, jak mi się nie chce na ten film iść. Ale znajomi chcą, to się zawlokę.
O filmie wiem już chyba wszystko (przy takiej ilości informacji w necie, to już mogłabym storyboardy narysować), fabuła pożalsięboże, ale technologia ma być "przełomowa".
Idziemy do IMAXa, bo żadne inne kino nie może się z nim równać, jeśli chodzi o 3D (choć Multikino ZT usiłuje wmówić, że ma "Największy w Europie ekran do projekcji cyfrowej 3D", ale jak człowiek się przyjrzy, to doczyta, że chodzi o " technologię Dolby 3D". Ja doczytałam, bo się zastanawiałam, gdzie oni w tej sali upchnęli ekran większy niż 24mx18m )
Jeśli jakiś bojownik za oceanem zobaczy wcześniej, to opis wrażeń mile widziany (my idziemy w święta, a w Jueseju Avatar od 18.12). Dobrze byłoby przeczytać jakąś obiektywną recenzję a nie hiperprzesłodzone entuzjastyczne relacje speców od marketinga...
Mam brać poduszkę czy podtrzymywacz do opadniętej szczęki? Oto jest pytanie
Jeśli to będzie jak "Titanic", to wezmę nóż i się potnę z rozpaczy
A żeby nie było, że na filmożercach wątek rodem z HP, streszczenie fabuły jako takie:
Jake Sully przylatuje na planetę Pandora, gdzie źli Ziemianie rugują dobrych i ekologicznych Na'vi (coś jak niebiescy Indianie), bo chcą się dorwać do złóż cennej kopaliny (coś jak Amerykanie w Iraku). Gościu steruje swoją niebieską wersją (coś jak Społeczeństwo i Slayers w "Gamerze"), zakochuje się w tutejszej księżniczce (coś jak Pocahontas), przeciwstawia się złym wojskowym i pomaga jej ocalić miejscowych (coś jak "Siedmiu wspaniałych" skompresowanych w jednego).
Tyle na temat fabuły. Oryginalna, prawda?
Główny bohater jest inwalidą, który jeździ na wózku. Zapewne geja, Chińczyka i Afroamerykanina też zobaczymy. Może to nawet będzie jedna osoba. Gejoafroamerykanin o chińskich korzeniach.
Mniejszość latynoską zaspokoi pojawienie się Michelle Rodriguez ("Lost"), a masochistyczną Sigourney Weaver (czterech "Obcych").
Mniejszość jeździecką (to ja) widok sześcionogiego konia zapewne przyprawi o drgawki (zainteresowanych odsyłam do sposobu, w jaki Babcia Weatherwax załatwiła ścigające ją konno elfy w "Panowie i Damy" T. Pratchetta ). Dla innych mniejszości przewidziano cały wachlarz dziwnych stworów.
Maniacy renderingu, raytraceingu i innych -ingów zostaną powaleni na kolana wygenerowaną komputerowo Pandorą, zaś wszyscy zachlipają się z podziwu dzięki najnowszej technologii trzyde, znanej od początków ubiegłego wieku.
Piosenkę przewodnią zaśpiewa na końcu filmu Leona Lewis znana z hitu o niemożliwej miłości z powodu okresu.
Chyba nic nie pominęłam.
O filmie wiem już chyba wszystko (przy takiej ilości informacji w necie, to już mogłabym storyboardy narysować), fabuła pożalsięboże, ale technologia ma być "przełomowa".
Idziemy do IMAXa, bo żadne inne kino nie może się z nim równać, jeśli chodzi o 3D (choć Multikino ZT usiłuje wmówić, że ma "Największy w Europie ekran do projekcji cyfrowej 3D", ale jak człowiek się przyjrzy, to doczyta, że chodzi o " technologię Dolby 3D". Ja doczytałam, bo się zastanawiałam, gdzie oni w tej sali upchnęli ekran większy niż 24mx18m )
Jeśli jakiś bojownik za oceanem zobaczy wcześniej, to opis wrażeń mile widziany (my idziemy w święta, a w Jueseju Avatar od 18.12). Dobrze byłoby przeczytać jakąś obiektywną recenzję a nie hiperprzesłodzone entuzjastyczne relacje speców od marketinga...
Mam brać poduszkę czy podtrzymywacz do opadniętej szczęki? Oto jest pytanie
Jeśli to będzie jak "Titanic", to wezmę nóż i się potnę z rozpaczy
A żeby nie było, że na filmożercach wątek rodem z HP, streszczenie fabuły jako takie:
Jake Sully przylatuje na planetę Pandora, gdzie źli Ziemianie rugują dobrych i ekologicznych Na'vi (coś jak niebiescy Indianie), bo chcą się dorwać do złóż cennej kopaliny (coś jak Amerykanie w Iraku). Gościu steruje swoją niebieską wersją (coś jak Społeczeństwo i Slayers w "Gamerze"), zakochuje się w tutejszej księżniczce (coś jak Pocahontas), przeciwstawia się złym wojskowym i pomaga jej ocalić miejscowych (coś jak "Siedmiu wspaniałych" skompresowanych w jednego).
Tyle na temat fabuły. Oryginalna, prawda?
Główny bohater jest inwalidą, który jeździ na wózku. Zapewne geja, Chińczyka i Afroamerykanina też zobaczymy. Może to nawet będzie jedna osoba. Gejoafroamerykanin o chińskich korzeniach.
Mniejszość latynoską zaspokoi pojawienie się Michelle Rodriguez ("Lost"), a masochistyczną Sigourney Weaver (czterech "Obcych").
Mniejszość jeździecką (to ja) widok sześcionogiego konia zapewne przyprawi o drgawki (zainteresowanych odsyłam do sposobu, w jaki Babcia Weatherwax załatwiła ścigające ją konno elfy w "Panowie i Damy" T. Pratchetta ). Dla innych mniejszości przewidziano cały wachlarz dziwnych stworów.
Maniacy renderingu, raytraceingu i innych -ingów zostaną powaleni na kolana wygenerowaną komputerowo Pandorą, zaś wszyscy zachlipają się z podziwu dzięki najnowszej technologii trzyde, znanej od początków ubiegłego wieku.
Piosenkę przewodnią zaśpiewa na końcu filmu Leona Lewis znana z hitu o niemożliwej miłości z powodu okresu.
Chyba nic nie pominęłam.
--