Bardzo niefartowne tłumaczenie tytułu, biorąc pod uwagę fabułę.
Bo szczęścia tam nie ma.
Dwoje bohaterów, April i Frank Wheeler, to amerykańskie małżeństwo żyjące w latach '50.
On - kiedyś marzył o wielkim świecie, o podróżach i o byciu kimś. Kim? Tego sam nie wie.
Ona - uwiedziona jego marzeniami, niespełniona aktorka.
Mieli wielkie plany, wierzyli, że są lepsi od szarych, przeciętnych ludzi z podmiejskiego sąsiedztwa. Że nie jest im pisany podobny los. Pech chciał, że dziecko, które planowali, zjawia się o siedem lat za wcześnie. On "chwilowo" pracuje za biurkiem wielkiej nowojorskiej korporacji, tej samej, w której przed laty pracował jego znienawidzony ojciec. Ona "chwilowo" siedzi w domu, gotuje, sprząta i wychowuje dzieci.
I tak mijają lata. On przyzwyczaja się do ciepłej posady, ale ona nie radzi sobie ze zderzeniem z rzeczywistością. Dalej chce wierzyć w dawne marzenia. Nie potrafią już żyć bez codziennych starć, a w tych walkach uderzają w doskonale sobie znane najczulsze punkty.
W ostatnich podrygach dążenia do szczęścia, chcą wyjechać do Paryża, o którym od lat marzyli.
I nic nie kończy się dobrze. Happy endu nie będzie.
Trudny i męczący film. Główne postaci na przemian budzą współczucie i niechęć. Czuję, że chyba powinnam obejrzeć ten film jeszcze raz, bo jest w nim tyle trudnych do wychwycenia niuansów, że cały czas ma się uczucie, że coś się przeoczyło.
Ale chwilowo nie mam siły oglądać go jeszcze raz.
Za kamerą - Sam Mendes ("American Beauty", "Jarhead").
W rolach głównych - Kate Winslet i Leonardo DiCaprio.
DiCaprio - jedna z jego najlepszych ról.
Winslet - trudno mi wypowiedzieć się obiektywnie, bo niecałe dwa tygodnie temu widziałam ją w The Reader, gdzie absolutnie powaliła mnie na kolana. Więc może powiem tylko, że nie mam zastrzeżeń do tej aktorki w tej roli.
Muzyka (tradycyjnie już w filmach Mendesa Thomas Newman) na piątkę z plusem.
Trailer tu:
https://youtube.com/watch?v=8z6kDo1OFzE
Bo szczęścia tam nie ma.
Dwoje bohaterów, April i Frank Wheeler, to amerykańskie małżeństwo żyjące w latach '50.
On - kiedyś marzył o wielkim świecie, o podróżach i o byciu kimś. Kim? Tego sam nie wie.
Ona - uwiedziona jego marzeniami, niespełniona aktorka.
Mieli wielkie plany, wierzyli, że są lepsi od szarych, przeciętnych ludzi z podmiejskiego sąsiedztwa. Że nie jest im pisany podobny los. Pech chciał, że dziecko, które planowali, zjawia się o siedem lat za wcześnie. On "chwilowo" pracuje za biurkiem wielkiej nowojorskiej korporacji, tej samej, w której przed laty pracował jego znienawidzony ojciec. Ona "chwilowo" siedzi w domu, gotuje, sprząta i wychowuje dzieci.
I tak mijają lata. On przyzwyczaja się do ciepłej posady, ale ona nie radzi sobie ze zderzeniem z rzeczywistością. Dalej chce wierzyć w dawne marzenia. Nie potrafią już żyć bez codziennych starć, a w tych walkach uderzają w doskonale sobie znane najczulsze punkty.
W ostatnich podrygach dążenia do szczęścia, chcą wyjechać do Paryża, o którym od lat marzyli.
I nic nie kończy się dobrze. Happy endu nie będzie.
Trudny i męczący film. Główne postaci na przemian budzą współczucie i niechęć. Czuję, że chyba powinnam obejrzeć ten film jeszcze raz, bo jest w nim tyle trudnych do wychwycenia niuansów, że cały czas ma się uczucie, że coś się przeoczyło.
Ale chwilowo nie mam siły oglądać go jeszcze raz.
Za kamerą - Sam Mendes ("American Beauty", "Jarhead").
W rolach głównych - Kate Winslet i Leonardo DiCaprio.
DiCaprio - jedna z jego najlepszych ról.
Winslet - trudno mi wypowiedzieć się obiektywnie, bo niecałe dwa tygodnie temu widziałam ją w The Reader, gdzie absolutnie powaliła mnie na kolana. Więc może powiem tylko, że nie mam zastrzeżeń do tej aktorki w tej roli.
Muzyka (tradycyjnie już w filmach Mendesa Thomas Newman) na piątkę z plusem.
Trailer tu:
https://youtube.com/watch?v=8z6kDo1OFzE
--
Filmy. Dużo filmów