No to mamy proszę Bojownictwa "Włoską robotę" dla ubogich.
Zaczyna się obiecująco. Pędząca wygodne, leniwe i stateczne życie niepracującej kobiety z bogatszej klasy średniej, Bridget Cardigan (Diane Keaton) dowiaduje się nagle, że żyła w bańce mydlanej. Jej mąż Don (Ted Danson) w wyniku "nowej strategii zarządzania zasobami ludzkimi firmy" zostaje wyrzucony z pracy, a jako że dobija już wspaniałego wieku lat 60, nie może znaleźć nowej posady. Don poddaje się więc i podejmuje jakże męską decyzję, by podróż swojego małżeństwa w kierunku finansowego upadku i przeprowadzki do darmowego hotelu "Pod mostem" obserwować z kanapy w pozycji "na zwłoki". Inicjatywę przejmuje więc żona i jak łatwo się domyślić, pięćdziesięciokilkulatka bez praktycznie żadnego doświadczenia zawodowego ma na rynku pracy jeszcze mniejsze szanse. W końcu jej sprzątaczka (sic!) załatwia Bridget posadę... sprzątaczki w Banku Rezerw Federalnych. Współpracownicami Bridget zostają dwie kobiety, które także są w dość porąbanej sytuacji życiowej - uboga, samotna matka dwójki dzieci Nina (Queen Latifah) i niezbyt stabilna emocjonalnie Jackie (Katie Holmes). Cała trójka pracuje przy niszczeniu zużytych, wycofywanych z obiegu banknotów. Pewnego pewnego dnia obmyślają pewien plan... i wtedy zabawa się zaczyna.
Ale czy na pewno? Jak dla mnie, jednak nie. Scenariusz w wielu miejscach jest baaaaardzo naciągany, to co ma śmieszyć często wywołuje najwyżej delikatne skrzywienie ust. Sygnalizowana na początku szansa, że ten film będzie delikatną parodią filmu "o skoku " (która wyśmieje nieco ehm... highendowość trylogii Oceana), która jednocześnie będzie mieć elementy społecznego komentarza, jest niewykorzystana. Aktorstwo jest O.K., choć brakuje ról, które warto by zapamiętać (najlepsza jest... zaskakująco Queen Latifah). Oprawa wizualna i dźwiękowa - podobnie.
Nie zrozumcie mnie źle, ten film nie jest zły - zawiodło mnie jednak to, że po obiecującym początku "Mad Money" obniża loty i staje się zaledwie przeciętniakiem. Podsumowując - film do obejrzenia dla zabicia czasu i do szybkiego zapomnienia.
Zaczyna się obiecująco. Pędząca wygodne, leniwe i stateczne życie niepracującej kobiety z bogatszej klasy średniej, Bridget Cardigan (Diane Keaton) dowiaduje się nagle, że żyła w bańce mydlanej. Jej mąż Don (Ted Danson) w wyniku "nowej strategii zarządzania zasobami ludzkimi firmy" zostaje wyrzucony z pracy, a jako że dobija już wspaniałego wieku lat 60, nie może znaleźć nowej posady. Don poddaje się więc i podejmuje jakże męską decyzję, by podróż swojego małżeństwa w kierunku finansowego upadku i przeprowadzki do darmowego hotelu "Pod mostem" obserwować z kanapy w pozycji "na zwłoki". Inicjatywę przejmuje więc żona i jak łatwo się domyślić, pięćdziesięciokilkulatka bez praktycznie żadnego doświadczenia zawodowego ma na rynku pracy jeszcze mniejsze szanse. W końcu jej sprzątaczka (sic!) załatwia Bridget posadę... sprzątaczki w Banku Rezerw Federalnych. Współpracownicami Bridget zostają dwie kobiety, które także są w dość porąbanej sytuacji życiowej - uboga, samotna matka dwójki dzieci Nina (Queen Latifah) i niezbyt stabilna emocjonalnie Jackie (Katie Holmes). Cała trójka pracuje przy niszczeniu zużytych, wycofywanych z obiegu banknotów. Pewnego pewnego dnia obmyślają pewien plan... i wtedy zabawa się zaczyna.
Ale czy na pewno? Jak dla mnie, jednak nie. Scenariusz w wielu miejscach jest baaaaardzo naciągany, to co ma śmieszyć często wywołuje najwyżej delikatne skrzywienie ust. Sygnalizowana na początku szansa, że ten film będzie delikatną parodią filmu "o skoku " (która wyśmieje nieco ehm... highendowość trylogii Oceana), która jednocześnie będzie mieć elementy społecznego komentarza, jest niewykorzystana. Aktorstwo jest O.K., choć brakuje ról, które warto by zapamiętać (najlepsza jest... zaskakująco Queen Latifah). Oprawa wizualna i dźwiękowa - podobnie.
Nie zrozumcie mnie źle, ten film nie jest zły - zawiodło mnie jednak to, że po obiecującym początku "Mad Money" obniża loty i staje się zaledwie przeciętniakiem. Podsumowując - film do obejrzenia dla zabicia czasu i do szybkiego zapomnienia.