...ostatnio obejrzałem i w sumie mogę polecić film mi się podobał z jednym małym ale... a mianowicie KOSZMARNY dubbing... ja generalnie nie jestem zwolennikiem filmów dubbingowanych(uwielbiam język angielski i wszystkie możliwe gierki słowne, których w naszym języku uzyskać się nie da), uważam, iż jest to dobry wynalazek do kreskówek typu Shrek (bo do kreskówek typu Simpsonowie czy South Park to już nie koniecznie ) natomiast w Polsce panuje dziwne przekonanie, że jak już bajkowy klimat to dubbing to mus... a tu pasował niczym pięść do nosa... to tak jak by chcieć zdubbingować władcę pierścieni czy starne warsy(nie wiem, może i tak było w polskich kinach... wole żyć w nieświadomości )

no ale pomijając dubbing który strasznie rozprasza, otrzymujemy kawałek dobrego kina z kilkoma ciekawymi pomysłami, w baśniowym klimacie, który obejrzałem z przyjemnością. mam nadzieję, że w następnych częściach akacja rozkręci się jeszcze bardziej, a na razie oddalam się do 3 tomów książki, które nabyliśmy z żoną na 2 godziny przed seansem... z tego co tam kątem oka widziałem to napisane jest całkiem zgrabnie i przyjemnie się to będzie czytać

Ta jes! Niezły film z niepotrzebnym dubbingiem - być może w oryginale nie wydawałby się tak koszmarnie przesłodzony (Shrek to nie jest). Niestety, film ma spory minus - kończy się tam, gdzie powinien być największy rozwój akcji. Jeśli to prawda, że od razu zaplanowali trylogię, to najlepiej będzie się to oglądać na DVD (New Edition Extended Version...).

Starne Warsy miały dubbing (Mhroczne Widmo w sensie) i był Ci on również beznadziejny... Ja właśnie już prawie postanowiłam, że Złotego Kompasu w kinie nie obejrzę, jako protest przeciwko durnowatej manii dubbingowania...

Rzeczywiście film zrobiony zgrabnie, pełen ciekawych rozwiązań, tylko jak można kończyć w momencie gdy akcja zaczyna się dopiero rozkręcać. To strasznie irytujące i nie fair w stosunku do widza. W tytule powinno być wyraźnie napisane "część pierwsza".

ja właśnie w najbliższym czasie wybieram się na ten film, muszę tylko fundusze skombinować,

trochę boję się tego dubbingu

jakimś cudem w Bielefeld grają przez pięc dni wersję w oryginale (samo to już ) więc się może skuszę.

A ja powiem szczerze, ze mi sie nie podobal...

Wg mnie:

- zbyt wiele charakterystycznych postaci. Za wiele osob bylo przedstawionych jako 'wazne' dla fabuly, a nastepnie byly pokazane przez kilka minut i wsjo (np. wujek podroznik, ktory okazal sie ojcem, wiedzma, dyrektor szkoly)

- za malo Kidman! tak wyrazista postac przez tak krotki czas widoczna w filmie... szkoda

- byl jakis taki nudny dla mnie... lazenie, gadanie, przewidywalny do bolu

Ale moze to wszystko tylko dlatego, ze nie przepadam za tego rodzaju filmami.

Na plus zasluguja jednak niedziwiedzie! Yeah! Tutaj graficy naprawde dali popis!

Mi osobiście film się podobał, chociaż wolałabym obejrzeć go w orginale Inne zdanie mieli moi znajomi, którzy byli rozczarowani tą produkcją, tym, że film kończy się w najciekawszym momencie oraz, jak stwierdził kolega, oszczędzaniem na statystach (dotyczyło to końcowej bitwy).

ja właśnie ze względu na dubbing nie poszłam do kina na złoty kompas ale na pewno obejrzę i spojrzę w te ogromne niebieskie oczy

Ten film jest beznadziejny, szkoda kasy..

Fabula--bez sensu...pomieszanie z poplataniem. Nie wiadomo o co chodzi z tym pylem i odlaczaniem demonow od dzieci.
Aktorzy graja sztucznie, jakby deklamowali (ogladalam w oryginale) wiersze na scenie.
Kidman jakby kij od szczotki polknela, w sumie niewiele sie nagrala...o ile mozna to nazwac gra (chodzi, usmiecha sie i jest Nicole Kidman).
Tak samo Daniel Craig-tyle ze milo na niegi spojrzec przez te kilka minut.
Na samym koncu szmirowate rozwiazanie ze zlymi Rosjanami w sluzbie Kidman-tragedia.
Efekty specjalne-OK. Tylko one cos tu daja, ale to i tak niewiele...Raczej nic nowego....Poczatek zerzniety z Lord of the Rings.

Opowieści z Narnii

tfu

Złoty kompas

Trudno nie odnieść wrażenia deja vu (patrz wyżej)
Dialogi? ach ta wrażliwa dziecinność w ustach 40,50,60-latków, ale z tym się trzeba liczyć idąc do kina na film 'familijno-świąteczny'.
Postaci ... główna bohaterka, jak to dziecko mające zbawić cały świat, wykazuje schizofreniczne skłonności. Z jednej strony ufa wszystkim, z drugiej z zaciętością na twarzy nie daje się nikomu podejść (jak ona to robi?!)
Aktorka stworzyła (czy ja to piszę o 10, góra 13-latce?) postać mało wiarygodną, ale na swój sposób uroczą. Szczególnie podoba mi się sposób w jaki zaciska usta. Bynajmniej nie z powodu zdenerwowania, a wręcz z zachwytu.

Pominę rolę Daniela Craig'a z nadzieją, że może w następnej części będzie go trochę więcej.

Ale mamy panią Kidman. Pani Kidman wkurzyła mnie niesamowicie straciwszy gdzieś (gdzie [jestem nędznym robakiem]?!) kształt gitary i zamieniając się w wychudłą topolę.
Trzeba jej za to oddać, że gdybym była facetem, to z kina wyszłabym z pełnymi spodniami. Widać, że kobieta wie w jaki sposób się poruszać, gestykulować i mówić. Robi to w tak uwodzącym (zastanawiam się czy specjalnie?) rytmie, że nawet kołysanie niegdysiejszych bioder może zahipnotyzować. Ale to musielibyście sami zobaczyć.
Tylko, że to film głównie dla młodszych... ale tego nie będę się czepiać


A co do fabuły. Przewidywalnie oczywista, ale przynajmniej trzyma się kupy. Problem polega na tym, że jeśli już pojawia się jakiś mniej jasny wątek, to zostaje on otwarty. Poczekamy sobie do następnej części.

Film o tyle wyszedł na swoje, że nie udaje. Został zrobiony tak jak powinien być. Bez rewelacji i na szczęście, bez większych rozczarowań.
Najmocniejszym, moim zdaniem, atutem są zdjęcia. Ale to rzecz gustu.
Coś między "Opowieściami" a "Lemony Snicket".

Właśnie obejrzałam, to i dorzucę swoje 3 grosze. W sumie fajne efekty, fabuła też dość ciekawa (choć na początku dość mętna, te rzucane półgębkiem wzmianki o Pyle strasznie mnie skofundowały), ale aktorstwo głównych postaci do luftu, zwłaszcza ta dziewczynka w roli Lyry i Nicole Kidman, no i to zakończenie, które nastąpiło wtedy, kiedy wreszcie zaczęło się coś dziać - bez sensu!
Zdenerwowałam się tylko.