Nie ukrywam, że książka mi się bardzo podobała i stałem się sympatykiem katolickiej teorii spisku Od czasu jej przeczytania oglądałem i czytałem sporo pozycji w temacie "prawda czy fałsz". Dziś miałem okazję zmierzyć się z ekranizacją.
Już po seansie naczytałem się niezbyt dobrych opini "znawców" kina, więc zobaczyłem go bez uprzedzeń.
Generalnie film mi się podobał - chyba nie ma sensu pisać o czym jest
Podobał mi się Hanks, bo go lubię zawsze i wciąż. Podobała mi się Odrej (nie wiem jak się to pisze); kurcze okazało się, że to ładna aktorka jej francuski i anglo-francuski mile łechtały moje męskie tentego
Bardzo wporzo dla mnie były pozostałe znane twarze: Ian McKellen, Reno, Prochnow czy Molina, bo ja po prostu lubię czasem filmy z dobrymi aktorami Zawiodłem się natomiast na postaci Sylasa granej przez Paula Bettany, bo książkowy był rewelacyjny a tu taki sobie:/ Nie wiem skąd te przedpremierowe zachwyty nad 6godzinnym makijażem??(osobiście polecam go w "Master and Commander: The far side of the world" to jeden z najlepszych filmów jakie w życiu widziałem).
Ciekawa jest też muzyka i sposób "grzebania" w historii i pokazania dedukcji - taki fajny trik filmowy.
Nie podobała mi się za to fabuła Książkę łyknąłem jednym tchem, filmu już nie. Potrafi być nie zrozumiały, potrafi kręcić się w miejscu lub nagle skoczyć tam, gdzie znajdą go tylko znający książkę. Czasem jest infantylny aż do bólu - ludzie spacerują po ulicach Londynu a obok nich toczy się najważniejszy bój w historii; zupelnie jak w hamerykańskiej szmirze. Mam diablenie mieszane uczucia, bo nakręcałem się na niego od wielu miesięcy a nie wyszedłem z seansu zmiażdżony. Niestety.
Psuje wrażenie początkowe kilkanaście minut - zero napięcia, powagi, emocji. Gadki Langdona z Sophie w stylu wenezuelskich seriali - taka sama gra. Później też trafiają im się IMO potknięcia psujące ledwo wyczuwalną atmosferę tajemnicy i napięcia. Cholibka tego filmowi brakuje najbardziej - AKCJI! To takie ciut mądrzejsze kino niż "Skarb Narodów". Troszkę ratuje to McKellen - taki elegancki Szkot (tak mi brzmiał), jego wywody są ciekawe i składne, szkoda że w tle siedzi "wytrzeszczona ze zdumienia" Sophie i sztywny Langdon. Ehh.
Za to widoczki są niesamowite - niektóre miejsca pokazane są rewelacyjnie, jak choćby Rosslyn, aż chciało by się tam pojechać.
Jak pisałem: generalnie film mi się podobał, dużo nieostrych krawędzi wygładziło się dzięki muzyce, dobrym aktorom i faktowi, że "to jednak 'Kod'". Drugi seans pewnie to wszystko zweryfikuje i sporo się w odczuciach pozmienia.
Myślę, że można zobaczyć. Dla tych, którzy czytali i podobało im się to nawet warto. Choć nie koniecznie w kinie. Dla reszty może być wogóle bez sęsu lub wprawić w zachwyt, bo taka słodka sensacja z tego wyszła. Awanturniczo-przygodowy film, choć brak mu mocy. Szkoda. Gdzie ta wielka tajemnica?
Takie 3+/6
--