Najnowszy film Coenów. Dziki Zachód; 13-letnia dziewczynka wynajmuje szeryfa-zabójcę (zapijaczony Jeff Bridges) do rozprawy z mordercą jej ojca.

Jak to u Braci, ciekawe wizualnie. Film trudny do zaklasyfikowania; dramat psychologiczny w stylistyce westernu, z elementami pastiszu; bez wyraźnego przesłania, którego rolę pełni obraz jako całość.

Polecam miłośnikom tychże reżyserów oraz fanom westernu.

Ciekawy film, handel zwłokami- majstersztyk. Coś jak tęsknota za czasami odległymi- ale nie za dzikim zachodem- ja to odczuwam: jak tęsknotę za wartościami, zasadami, że je gdzieś zagubiliśmy.
Warto.
A rola tej dziewczynki 14 letniej- bomba, zwłaszcza targowanie się o schedę po ojcu.

Wypadałoby wspomnieć o filmie z 1969, pod tym samym tytułem, z udziałem Johna Wayna. Niedawno oglądałem i nie mogłem się powstrzymać od porównań podczas seansu... wygrywa John Wayne (w cuglach, hehe)!

Jako ciekawostkę podam "drobne" różnice:
- Rooster Cogburn z TG1969 jest ślepy na lewe oko, a ten z TG2010 na prawe... i wygląda jak żul ze ślepego zaułka NY,
- Tom Chaney z TG1969 ma znamię na prawym policzku, a ten z TG2010 na lewym,
- scena wieszania na początku TG1969 ma znacząco inną wymowę niż ta z TG2010 (zamiast trzech byłych żołnierzy konfederatów Cohenowie "powiesili" dwóch gadatliwych patałachów oraz Indianina),
- Mattie Ross z TG1969 wciąż opowiada o jej "strasznym adwokacie" i co on może zrobić "ludziom-łamiącym-umowę", a w TG2010 jest tylko pojedyncze wspomnienie,
- itp, itd...

Nie twierdzę, że TG2010 ma być wierną kopią TG1969, ale takie różnice są IMHO znaczące i poważnie zmieniają wymowę filmu (szczególnie zakończenia drastycznie się różnią). O sympatiach politycznych reżyserów TG2010 nawet nie wspomnę...

TG2010 jest dobrym filmem, ale w moich oczach daleko w tyle za westernem "True Grit" z Johnem Waynem.

BTW Chyba już wiem, na kim wzorował się Justin Bieber...

Oba filmy zacne

nie zawiodłem się

Ja sie nie moglem oprzec wrazeniu, ze oto Sin City spotyka Domek na Prerii

Szkoda, troche, ze film troche o niczym, tym bardziej, ze zadna z 3 glownych postaci nie przemawia - dziewczynka sztuczna miejscami, stary szeryf sztampowy, a teksanczyk to Matt. Daaamon. Do tego wydaje sie cala akcja przycieta bardzo na potrzeby filmu, brakuje jakiegos delektowania sie scenami czy dialogami.

:leeeroy dokładnie, uśmiałam się z tej scenki. Matt Damon kapitalny w roli nieporadnego (?) strażnika teksasu. Polecam, przyjemny film.