czyli jak narodził się Facebook. Film oparty na fenomenie najpopularniejszego portalu społecznościowego zrzeszającego obecnie ponad 500 mln użytkowników. Głównego bohatera Marca Zuckerberga (Jesse Eisenberg) poznajemy w dość banalnych okolicznościach jak na amerykańskie kino przystało, czyli gdy rzuca go dziewczyna(rok 2003). Młody, genialny, raczej nieprzystojny student Harvardu chce pokazać na co go stać. Uruchamia stronę internetową umożliwiającą ocenianie zdjęć studentek. Po 4 godzinach z racji łamanych przepisów zostaje zawieszona. Ale Marc jest już zauważony. Wystarczy tylko, żeby ktoś podrzucił mu pomysł. Nie do końca uczciwy Marc postanawia na własną rękę stworzyć portal. Początkowo angażuje w to tylko współlokatora. Oprócz wspomnień śledzimy równocześnie wplatany wątek o charakterze współczesnym, czyli rozmów wspólników przy udziale adwokatów. Nie tylko z przyjacielem bohater walczy na drodze sądowej. Marc musi zapłacić pewną cenę za sukces. Większość zdarzeń jest autentyczna co jest głównym atutem filmu jak chociażby tempo tworzenia fejsa(tylko 2 tyg). Niektóre personalne niuanse również mogą być prawdziwe. Sam Zuckerberg odcina się od filmu. Twierdził nawet, że go nie obejrzy. Wielką niespodzianką okazał się dla mnie Justin Timberlake, który bardzo żywiołowo i autentycznie stworzył postać jednego z udziałowców. Film łatwy w odbiorze jak na dramat, może trochę za dużo tu klimatu typowego dla filmowego, amerykańskiego akademika. Ale jest też z czego się pośmiać i nad czym zastanowić.
Można obejrzeć nawet jeśli nie ma się konta na FB
Lubię to
Można obejrzeć nawet jeśli nie ma się konta na FB
Lubię to
--
gdyby zdarzyło mi się kiedyś mknąć z prędkością większą niż trzysta tysięcy kilometrów na sekundę i doścignąć światło sprzed wieków, to może bym się przeniosła w czasie do starożytnego Egiptu lub cesarstwa rzymskiego? Ale co bym tam robiła? Właściwie nikogo tam nie znam...