Witam.

Chciałbym poruszyć dyskusje na temat filmów Quentina Tarantino. Co myślicie o jego filmach? Jakie macie odczucia po obejrzeniu?

Mój pierwszy film tego reżysera jaki obejrzałem to był Pulp Fiction i od tego momentu zakochałem się w filmach Tarantino. Po reakcjach moich znajomych wynika że w tym filmie można się zakochać albo stwierdzić że jest nudny, raczej dotyczy to większości jego filmów.

A wy co myślicie??

Ja uważam że filmy tarantino są jak bigos. Dobre za pierwszym razem, ale lepiej smakują jak poleżą trochę

Jackie Brown. Za pierwszym razem ciężko mi było przez niego przebrnąć. Obejrzalem go drugi raz po jakimś dłuzszym czasie i podobał mi sie o wiele bardziej.

"Ja uważam że filmy tarantino są jak bigos. Dobre za pierwszym razem, ale lepiej smakują jak poleżą trochę"

Można się zgodzić ale oprócz Death Proof bo po obejrzeniu tego filmu jedyne co wydusiłem z siebie to "o ja pierdole..." a potem umarłem z zachwytu xD

Mnie od filmów Tarantino ciekawi bardziej reakcja publiki na te filmy. Na pokazie "Kill Bill vol 1" Niemcy (oglądanie Tarantino w niemieckim kinie to zbrodnia przeciw Quentinowi, ale wtedy o tym nie wiedziałem) strasznie narzekali na czas trwania napisów początkowych i fakt, że pierwsze sceny były czarno-białe. Ja odbieram takie coś jako zabawę z widzem i "testy dla wytrzymałych". Wszyscy zdali, ale tylko nieliczni byli zadowoleni.

Q.T. to nie reżyser, to marka. Brukeheimer gwarantuje efekty specjalne z odrobiną fabuły, a Tarantino - coś pomiędzy absurdem a bezsensowną brutalnością, a to wszystko zrobione "po swojemu". Do wszystkiego trzeba mieć odpowiednie podejście i wymagania. Mi się zawsze udawało.

W przypadku gier komputerowych często ocenia się ich "replayability value", czyli współczynnik, który określa, czy warto zagrać w grę ponownie po jej ukończeniu, czy też każda powtórka to odgrzewane flaki...

Nie wiem czy funkcjonuje analogiczne wyrażenie w przypadku filmów, ale jeśli tak, to filmy Tarantino byłyby na pierwszym miejscu w rankingu takiego współczynnika. Te filmy ogląda się po kilka-kilkanaście razy i za każdym razem jest jakiś nowy smaczek, który wyłapujesz - krzywy uśmiech w tle, nonszalanckie zgaszenie papierosa, "fuck" wymówione ze szczególnym namaszczeniem... to właśnie dlatego Pulp Fiction, Reservoir Dogs i Inglourious Basterds można oglądać tyle razy i za każdym razem być usatysfakcjonowanym

Tarantino był świetny.

:gadh Skąd ten czas przeszły? Już nie jest świetny?

Nie znoszę

No dobra, inaczej:

Pulp Fiction - zaczynałem 3 razy, po kwadransie wymiękałem.
Reservoir Dogs - zacząłem, 30 minut, ziew, koniec.
Kill Bill - ok, ale raczej ze względu na karate, katany i Legendy Kung-Fu
Death Proof nie widziałem, już wiedziałem, że Tarantino nie lubię

Dopiero Bękarty... dały radę. A wręcz wymiotły Ale coś mi ktoś mówił, że to jeden z mniej quentinowych filmów, więc pewnie coś w tym jest...

Imho im późniejszy Tarantino, tym gorzej, a I.Basterds ratuje tylko Ch.Waltz

:dziecko_niespodzianka

Po prostu nie czujesz tego surrealistycznego klimatu Q.T :P

:gadh

A jakieś uzasadnienie? To trochę dziecinne z Twojej strony wyrażać opinie bez poparcia...


PS. Ludzie nawiążmy jakąś dyskusje, strasznie nudno w tym dziale mimo że możliwości dyskusji są spore

O gustach się nie dyskutuje, to po pierwsze primo.

A po drugie, to temat Tarantino był już niejednokrotnie 'dyskutowany' (he he he) na tym czy innym forum.

Więc może poszukaj w archiwum...

Wzmianka w temacie o takim czy innym filmie to nie to samo co dyskusja ściśle na jeden temat, to po pierwsze primo.


A po drugie, to przyjemnie jest podyskutować na temat filmów choćby dlatego że dla jednej osoby będzie on gniotem a dla drugiej arcydziełem.

W tym wątku mogę tylko powtórzyć to co powiedział :brogman. Filmy Tarantina są tym lepsze, im więcej razy je się ogląda. Moim skromnym zdaniem arcydziełem są starsze filmy, takie jak "Urodzeni mordercy" czy "Wściekłe psy", jednak ostatnio wróciłam do "Od zmierzchu do świtu" i byłam zachwycona. No, ale ja na samo hasło "film Tarantina" reaguję naprawdę entuzjastycznie

Skoro już o filmach Q.T. mowa, świetne streszczenie dwóch części "Kill Bill":
https://www.youtube.com/watch?v=Ex0ANhZ1Y6o

Dyskusje o filmach przypominają dyskutowanie o smaku kalafiora...

Tarantino jest jedyny w swoim rodzaju Jego filmy są nieprzewidywalne (a to rzadkość), pełne pysznego czarnego humoru, a samą brutalnością Quentin operuje bardzo sprawnie, tak że pastisze na prawdę bawią, a inaczej wykorzystane wywołują gęsią skórkę. W ogóle widać jego zaangażowanie w to co robi. Tworzy swoje dzieła od początku do końca. Widziałam wszystkie jego filmy i czekam na kolejne...

Muzyka jest wielkim plusem w jego filmach.

bękarty wojny mnie rozwaliły na łopatki
pulp fiction uwiodło

i chyba tyle

Tarantino trzeba poczuć Jak dla mnie jest mistrzem reżyserii, doskonale kieruje swoimi aktorami, a rola Jacskona w Pulp Fiction to arcydzieło.
W stanie nietrzeźwości włącza mi się bardzo krytyczne ocenianie otoczenia. Ale tak znajduję też rzeczy najlepsze, choćby muzykę i filmy właśnie... I każdy film QT jaki dotąd widziałem w odpowiednim stanie (niestety oprócz Death Proof...) podobał mi się bardzo. Mogę nawet stwierdzić że dopiero wtedy go doceniłem

BTW:
https://www.joemonster.org/phorum/read.php?f=15&i=1394431&t=1394431

"W stanie nietrzeźwości włącza mi się bardzo krytyczne ocenianie otoczenia. Ale tak znajduję też rzeczy najlepsze"

TGST: też tak mam

A to pisanie ,że Tarantino jest ok, jest ok; ale jeśli się nie podoba to trzeba spłodzić elaborat na 1000 słów?


Dla mnie KillBill tragedia, reszta mniej lub bardziej niezła.

:deuter Może nie na 1000 słów, ale wypadało by uzasadnić jeżeli chce się podyskutować na temat jakiegoś reżysera i jego filmów...

pierwszy jego film jaki oglądałem to "Od zmierzchu do świtu". Na początku myślałem, że to jakiś ciężki thriler ale jak się akcja rozwijała to jedyne co mi do głowy przychodziło to: WTF?!? wamipry, pistolety na wodę święconą itp jaki idiotyzm, tandeta. Ale najdziwniejsze jest, że mi się to podobało
Dopiero niedawno obejrzałem inne jego filmy. Wściekłe psy, niby żadnego ognia z dupy tam nie ma ale bardzo mi się podobał.
Pulp Fiction - wogóle ten film z czymś innym mi się kojarzył i tak samo mi się na myśl nasuwało WTF ale takie mniejsze już, nieźle pokręcony. Też się podobał.
I ostatni Bękarty wojny dłużyzny dialogowe, w każdym innym filmie denerwowałby ale nie u Tarrantino, nie wiem jak to wytłumaczyć. Też dobry. Najlepsze w tym filmie jest to, że to nie jest typowa holiłódzka historyjka, gdzie scenariusz pewnie przedstawaiłby się tak, że zamach by się nie udał (żeby zachować ciągłość historyczną), ale za to Aldo by uratował Shosanne, zakochali by się i żyli długo i szczęśliwie (bleee).

To mi się najbardziej podoba brak typowych schematów, przynajmniej w tych filmach nie wiem jak z innymi.
I jeszcze jedno genialnie dobrana muzyka do scen czyli np we Wściekłych psach scena torturowania policjanta albo w Bękartach przygotowania Shosanny do zamachu

Tarantino jest swego rodzaju geniuszem - pisze scenariusz, reżyseruje i produkuje swoje filmy Do tego ta muzyka, po prostu mistrzostwo!
A jak się biorą za coś z Rodriguezem to już w ogóle cenka opada

Jedyne co mam mu za złe to to, że udostępnił swoje nazwisko do firmowania takiego gniota jak Hostel :/

Hostel był znośny

"Hostel był znośny" - hostel to nie film Q.T., ba nawet w nim nie mieszal jak np. w od zmierzchu do switu, jest tylko producentem, gosciem ktory wylozyl kase, co zreszta widac bo hostel w prowonaiu z jego filmami to pieciodniowa kupa lezaca na sloncu.

"Jackie Brown" i "Cztery Pokoje" , pokój czwarty "The Man From Hollywood". Humor lżejszy, bardziej wyrafinowany, a zakończenie mnie powaliło.

Filmy Tarantino mają fajny klimat. Ale po obejrzeniu Bękartów za każdym razem jak widzę gdzieś Brada Pitta to czekam aż coś powie z tym akcentem z filmu.

Lubię filmy Tarantino, ale pisanie o jakimkolwiek własnym stylu, niepowtarzalnym smaku itd. są raczej nie na miejscu, bo jego filmy są wyjątkowo wtórne, wzorowane na wielu mniej znanych produkcjach z lat 70tych, kręcone na wzór eksploatacji, czy grindhousów.

Przykład? Kill Bill to połączenie japońskiego Lady Snowblood i szwedzkiego Thriller: a Cruel Picture (oba z gatunku rape & revenge), a pewnie znalazłoby się jeszcze parę tytułów, które były dosłownie kopiowane przez Tarantino.