@pies_kaflowy Wiem, że mnie zjedzą, ale uj. Po pierwsze - czy ilość ludzi na świecie jest adekwatna do zasobów planety? I czy ciągły wzrost nie spowoduje katastrofy? Pierwsze pytanie zawiera oczywiście pewien haczyk, bo w zasadzie zasobów oceanów (oprócz tradycyjnej rabunkowej gospodarki rybnej - tak przy okazji, kojarzycie z filmów z lat 80 karmę dla kotów w stanach za grosze z tuńczyka?) nie jesteśmy w stanie aktualnie zagospodarować jako lokum dla ludzi, a jest to 75% planety. Ale tak samo nie jesteśmy w stanie zagospodarować sporej części pustynnej Afryki. To co robimy? Od lat jest akcja szczepień dzieci w Afryce. Pomysł naprawdę szlachetny, "mam czyściutkie sumienie" zachodu, ale spójrzmy na efekt - oczywisty jest taki, że spadła śmiertelność dzieci. Mniej oczywisty jest taki, że przy okazji zupełnie olano kwestię antykoncepcji - i teraz jak normalnie przez 20 lat z jednej pary dożywało 2-3 dzieci do możliwości rozrodu, to teraz przeżywa znakomita większość- nawet kilka/kilkanaście, bo taka jest tam kultura rodziny i prokreacji. Efekt jest absolutnie jasny do przewidzenia - wzrost ludności. Wzrost ludności - presja na środowisko, aby przeżyć - plus oczywiście krwawe wojny.
I w końcu nastanie sytuacja, jak przy ociepleniu klimatu spora część tych ludzi ruszy do chłodniejszej, rajskiej "dającej kasę za free" Europy.
I nasze dzieci/wnuki mam nadzieję, że będą pamiętać komu zawdzięczają swoją apokalipsę.
Choć zapewne krótko.