:rybakowicki Aż tak źle nie jest.
Prócz "Ślązaka", który może pełnić funkcję wyłącznie pełnomorskiego patrolowca, mamy dwie leciwe eks-amerykańskie fregaty rakietowe (ciekawostka - jedna z nich wystąpiła w "Polowaniu na czerwony październik", gdy jeszcze służyła pod amerykańską banderą), trzy okręty podwodne, korwetę ZOP ORP Kaszub oraz trzy małe okręty rakietowe. Te ostatnie zostały zmodernizowane kilka lat temu i po 20 latach służby (sic!) uzbrojone w nowoczesne przeciwokrętowe pociski rakietowe, tak że jako jedyne stanowią pełnowartościowe siły morskie. Do tego oczywiście cała masa nowszych lub starszych jednostek pomocnicznych.
Pozwolę sobie przekleić własny komentarz z facebooka:
Akurat jeden rząd będę bronił. I to pomimo że i jego prezes, i formacja polityczna, jaka za nim stała, była i jest mi obrzydliwa.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Leszkowi Millerowi, że jako jedyny premier w III RP zostawił Marynarkę Wojenną w lepszym stanie, niż ją zastał. Dwa Foxtroty zastąpił czterema kobbenami. Leciwą ORP Warszawę zastąpił dwoma nieco nowocześniejszymi fregatami amerykańskimi. Co więcej, nie tylko doprowadził do końca rozwiązania pomostowe (WSZYSTKIM innym rządzącym nawet to się nie udaje - a mówi się często na tej stronie, że pomostówka to przekleństwo naszej MW), ale wdrożył program budowy nowych okrętów bojowych. I to na tyle skutecznie, że mimo jego następcy go spieprzyli, to nie byli w stanie nie dokończyć. Oczywiście mam na myśli Gawrona.
Nie trzeba od razu tworzyć armady postrach siedmiu mórz, wystarczy, że trochę polepszy się stan naszej floty. Millerowi się to udało. Wpływ na to pewnie miał fakt, że Miller jako jedyny z rządzących służył w MW (na ORP Dzik, jeśli dobrze pamiętam). Co dowodzi, że wystarczy chcieć.