Co desperacja robi z ludźmi
Wiele osób już na samym początku domyślało się, że to akcja z rodzaju "nigeryjski książę", ale wierzyło, że dość duża instytucja zada sobie trud ochrony swoich interesów. Z drugiej strony obecni "właściciele" mają tak bardzo wyjebane, że z chęcią zniosą trochę wstydu, byle pozbyć się balastu (zadłużonego klubu).
Dla mniej zorientowanych:
- gość podaje się za członka kambodżańskiej rodziny królewskiej, ale nikt oficjalnie go nie zna;
- ukrywa twarz przed dziennikarzami pod parasolem w zamkniętym pomieszczeniu (tłumaczy się wrażliwą skórą);
- jest właścicielem funduszu w Luksemburgu, który wykazywał przez lata groszowe straty (na minusie po kilka tysięcy euro, z pewnością grube biznesy), ale odkąd firmę przejął ten godny zaufania człowiek fundusz nie przedstawia żadnych informacji;
- fundusz nikogo nie zatrudnia;
- firma wspólnika to jakieś gówno zarejestrowane pod adresem sklepu z cygarami w Anglii;
- przelew na nie tak dużą kwotę nie został dokonany w terminie (ale będzie dokonany, przynajmniej według zapewnień);
- przedziwnym zbiegiem okoliczności kontakt z Francuzem o kambodżańskim pochodzeniu jest czasowo ograniczony, bo poleciał do Nowego Jorku;
- kontakt dalej jest ograniczony, bo się bidulek pochorował podczas lotu.
Brzmi legitnie, co nie? Ja też bym uwierzył temu człowiekowi
Niemniej jest w tym pewna ciekawa rzecz - faktycznie istnieje Pan Ly, który posiada (lub posiadał) powiązania biznesowe na wysokim szczeblu. Pytanie czy to aby na pewno on? Jakkolwiek początkowo myślałem, że może chce zrobić na tym jakiś wiązany geszeft z miastem to teraz bardziej zakładam jakieś złe intencje - może stracił dotychczasową pozycję i próbuje odbić się od dna w niezbyt uczciwy sposób? A może to utarty model postępowania, który stał za jego dotychczasowymi osiągnięciami (podobno jest powiązany z jakąś siecią hoteli). Ciężko to ocenić, ale nieudolność i zaangażowanie do biznesu firmy krzaka budzi pewne wątpliwości. Sam zaczynam się zastanawiać, czy ten Vanna Ly to faktycznie ten "biznesmen", a nie jakiś przebieraniec, który chciał dodać sobie wiarygodności cudzym nazwiskiem.
Zobaczymy, na pewno będzie ciekawie