Tak naprawdę, to nie ma żadnego rozsądnego powodu, by nie zjadać się nawzajem. Ot, jeszcze jedna przypadłość kulturowa, jakich wiele. Stworzona wbrew oczywistym interesom człowieka i bez krzty zdrowego rozsądku.
Na szczęście byli na świecie ludzie, którzy przeciwstawili się tej niezdrowej tendencji
To ludożercy.
Od wieków otaczani nimbem tajemniczości i grozy, szczególnie w czasach, gdy nie kręcono jeszcze seriali argentyńskich, a Mamamadzi nie była nawet w planie. Ludzie lubią tego rodzaju podniety, toteż ludożercy byli przez wiele wieków na topie. Tym bardziej, im mniej tak naprawdę o nich wiedziano.
To, że na mapach zaznaczano obszary przez nich zamieszkane, wcale nie oznaczało, że tam naprawdę byli. Często robiono to dla odstraszenia konkurencji.
Od końca XV wieku w rozmaitych wydawnictwach spotykamy wizerunki kanibali. Jak łatwo się domyślić, twórcy tych obrazków kanibala na oczy nie widzieli, a rysując opierali się na opowieściach podróżników, trudno weryfikowalnych i często świadomie wypełnionych elementami nieprawdziwymi, a także na własnych wyobrażeniach, bądź sugerując się wcześniejszymi wizerunkami, co łatwo zauważyć.
Ze wszystkich rycin przedstawiających ludożerców, ta rozczulała mnie od zawsze Widać na niej wyraźnie, jakie pojęcie miał o temacie rytownik. Wyobrażał sobie, że rzecz odbywa się tak samo, jak w znanej powszechnie jatce, którą mógł obserwować na pobliskim targu
Co ciekawe, najwcześniejsze ryciny przedstawiają ludożerców niemal cywilizowanych, którzy swe potrawy przygotowywali starannie, z przyprawami itp.
Późniejsze, z XVIII i XIX wieku mają już inne zadanie. Ich celem jest budzenie grozy, stąd przedstawienia pełne są okrucieństw.
Oczywiście, byli też przedmiotem żartów. Oto dwa najstarsze, jakie znalazłem. Punch, rok 1869
Wiek XX przyniósł nieco wiedzy o temacie, ale i tak największym powodzeniem cieszyły się zdjęcia kanibali takie, jak to
W szczególny sposób potraktował temat Sławomir Mrożek w swojej sztuce Na pełnym morzu. Polecam, bo komedia przednia (można ją znaleźć w dwutomowym zbiorku sztuk Mrożka)
Zainteresowanych praktyczną stroną ludożerstwa odsyłam do książki Janusza Wolniewicza Synowie ludożerców, Warszawa 1971, opisującej kanibali z Nowej Gwinei.
Ciekawsze fragmenty:
By nie kończyć zbyt poważnie, posłuchajcie, co na temat jednej z bardziej frapujących zagadek historii ma do powiedzenia Włodzimierz Wysocki
https://www.youtube.com/watch?v=wDlOWm9SmA8
Polski przekład
Czemu aborygeni zjedli Cooka? Zagadka naukowa.
Nie tak łatwo jest zrozumieć cudze karty
Choćbyś z rąk je druhów wyrwać miał.
Wspomnij czas, gdy morską solą wiatr przeżarty
Kapitana Cooka ku Australii gnał.
Niech cię tylko jego przykład nie zniechęci,
Chociaż płynął tam gdzie człowiek człeka je.
Choć kapitan dawno świętej już pamięci,
Tajemnicą jest: dlaczego? Któż to wie?
Czemu aborygeni zjedli Cooka?
Rzecz to niejasna, milczy nauka.
Czasem się zdaje, że odpowiedź to nie sztuka.
Jeść im się chciało, to zjedli Cooka.
A w innej wersji to ich wódz kawał zbrodniarza
Ze statku Cooka chciał koniecznie zjeść kucharza.
Gdy błąd się wydał, to z przejęcia wszyscy zbledli.
Chcieli zjeść koka, a Cooka zjedli.
Nie było miejsca tu na podstęp ni na wybieg
Cook po herbatce odpoczywał w swej sadybie.
Weszli cichutko bez pukania, bez pomruków.
Bęc pałą w ciemię! No i po Cooku.
Jest wszakże jeszcze jedno przypuszczenie,
że to czarownik pokierował swym plemieniem.
Wmówił im cwaniak, że atencji to warunek.
- Poprzez konsumpcję okażemy mu szacunek!
- Ten będzie dzielny, silny Cooka wzorem
kto bez cebuli, soli, zemle go ozorem.
Któremuś w rękę przyplątała się maczuga.
Walnął na odlew. Cook już nie mrugał.
Lecz wnet się zasmucili dzicy ludzie
I czkawką Cooka im odbiło się podudzie.
Spalili broń, tak smutne odtąd wszystkie dni są.
Zeżarli Cooka, teraz im łyso.
Wychodzi jednak, że rację miała córuchna/lekarz z Seksmisji mówiąc, że to marnotrawstwo cennego białka
Smacznego
Na szczęście byli na świecie ludzie, którzy przeciwstawili się tej niezdrowej tendencji
To ludożercy.
Od wieków otaczani nimbem tajemniczości i grozy, szczególnie w czasach, gdy nie kręcono jeszcze seriali argentyńskich, a Mamamadzi nie była nawet w planie. Ludzie lubią tego rodzaju podniety, toteż ludożercy byli przez wiele wieków na topie. Tym bardziej, im mniej tak naprawdę o nich wiedziano.
To, że na mapach zaznaczano obszary przez nich zamieszkane, wcale nie oznaczało, że tam naprawdę byli. Często robiono to dla odstraszenia konkurencji.
Od końca XV wieku w rozmaitych wydawnictwach spotykamy wizerunki kanibali. Jak łatwo się domyślić, twórcy tych obrazków kanibala na oczy nie widzieli, a rysując opierali się na opowieściach podróżników, trudno weryfikowalnych i często świadomie wypełnionych elementami nieprawdziwymi, a także na własnych wyobrażeniach, bądź sugerując się wcześniejszymi wizerunkami, co łatwo zauważyć.
Ze wszystkich rycin przedstawiających ludożerców, ta rozczulała mnie od zawsze Widać na niej wyraźnie, jakie pojęcie miał o temacie rytownik. Wyobrażał sobie, że rzecz odbywa się tak samo, jak w znanej powszechnie jatce, którą mógł obserwować na pobliskim targu
Co ciekawe, najwcześniejsze ryciny przedstawiają ludożerców niemal cywilizowanych, którzy swe potrawy przygotowywali starannie, z przyprawami itp.
Późniejsze, z XVIII i XIX wieku mają już inne zadanie. Ich celem jest budzenie grozy, stąd przedstawienia pełne są okrucieństw.
Oczywiście, byli też przedmiotem żartów. Oto dwa najstarsze, jakie znalazłem. Punch, rok 1869
Wiek XX przyniósł nieco wiedzy o temacie, ale i tak największym powodzeniem cieszyły się zdjęcia kanibali takie, jak to
W szczególny sposób potraktował temat Sławomir Mrożek w swojej sztuce Na pełnym morzu. Polecam, bo komedia przednia (można ją znaleźć w dwutomowym zbiorku sztuk Mrożka)
Zainteresowanych praktyczną stroną ludożerstwa odsyłam do książki Janusza Wolniewicza Synowie ludożerców, Warszawa 1971, opisującej kanibali z Nowej Gwinei.
Ciekawsze fragmenty:
By nie kończyć zbyt poważnie, posłuchajcie, co na temat jednej z bardziej frapujących zagadek historii ma do powiedzenia Włodzimierz Wysocki
https://www.youtube.com/watch?v=wDlOWm9SmA8
Polski przekład
Czemu aborygeni zjedli Cooka? Zagadka naukowa.
Nie tak łatwo jest zrozumieć cudze karty
Choćbyś z rąk je druhów wyrwać miał.
Wspomnij czas, gdy morską solą wiatr przeżarty
Kapitana Cooka ku Australii gnał.
Niech cię tylko jego przykład nie zniechęci,
Chociaż płynął tam gdzie człowiek człeka je.
Choć kapitan dawno świętej już pamięci,
Tajemnicą jest: dlaczego? Któż to wie?
Czemu aborygeni zjedli Cooka?
Rzecz to niejasna, milczy nauka.
Czasem się zdaje, że odpowiedź to nie sztuka.
Jeść im się chciało, to zjedli Cooka.
A w innej wersji to ich wódz kawał zbrodniarza
Ze statku Cooka chciał koniecznie zjeść kucharza.
Gdy błąd się wydał, to z przejęcia wszyscy zbledli.
Chcieli zjeść koka, a Cooka zjedli.
Nie było miejsca tu na podstęp ni na wybieg
Cook po herbatce odpoczywał w swej sadybie.
Weszli cichutko bez pukania, bez pomruków.
Bęc pałą w ciemię! No i po Cooku.
Jest wszakże jeszcze jedno przypuszczenie,
że to czarownik pokierował swym plemieniem.
Wmówił im cwaniak, że atencji to warunek.
- Poprzez konsumpcję okażemy mu szacunek!
- Ten będzie dzielny, silny Cooka wzorem
kto bez cebuli, soli, zemle go ozorem.
Któremuś w rękę przyplątała się maczuga.
Walnął na odlew. Cook już nie mrugał.
Lecz wnet się zasmucili dzicy ludzie
I czkawką Cooka im odbiło się podudzie.
Spalili broń, tak smutne odtąd wszystkie dni są.
Zeżarli Cooka, teraz im łyso.
Wychodzi jednak, że rację miała córuchna/lekarz z Seksmisji mówiąc, że to marnotrawstwo cennego białka
Smacznego
--
Podpisz=pomóż! https://ratujmyhematologie.pl/