Wczoraj obejrzałam piękny film pt. "Hachiko: A Dog's Story". Jest to remake japońskiego filmu, który pomysł na scenariusz zaczerpnął wprost z życia. Opowieść o psiej wierności.
japoński film z 1988 roku
Zachęcam do obejrzenia tego filmu. Pomyślałam jednocześnie, że wśród wielu ciekawostek na tym forum warto przytoczyć historię Hachiko i innych wiernych psów.
Hachiko pies rasy Akita, należał do japońskiego profesora Hidesaburō Ueno. Codziennie odprowadzał swojego pana na stację Shibuya (Tokio), a gdy pan wracał pies już czekał na niego pod stacją. Niestety właściciel psa zmarł nagle w miejscu pracy. Hachiko przez kolejnych 10 lat codziennie przychodził na stację o godzinie, o której jego pan zwykle wracał do domu.
Stał się symbolem w Japoni. Rodzice dawali go za przykład lojalności dzieciom. Jeszcze za życia pisano o nim artykuły. Dostał także przydomek chūken Hachikō (忠犬 ハチ公, czyli wierny pies Hachikō.
W 1934 roku, rok przed śmiercią psa, w jego obecności na stacji Shibuya został odsłonięty jego pomnik. Niestety w czasie wojny przetopiono go, lecz nie zapomniano o wiernym psie i już w 1948 roku powstało Stowarzyszenie dla Odtworzenia Pomnika Hachiko, które zebrało pieniądze na nowy posąg, stojący na stacji do dziś. Jedno z pięciu wyjść ze stacji zostało nazwane wyjściem Hachiko.
Pies umarł z powodu robaczycy serca 8 marca 1935 roku. Jego ciało zostało spreparowane i wystawione w National Science Museum w Ueno w Tokio.
Pewno wielu bojowników zna historię Krakowskiego psa Dżoka. Jego właściciel również zmarł nagle, a pies czekał na niego rok czasu w okolicach ronda Grunwaldzkiego, skąd karetka zabrała jego pana. Po tym roku przygarnęła go Pani Miller. Nigdy nie pozwolił jednak założyć sobie obroży ani smyczy, pozostając wolnym psem. Po jej śmierci 5 lat później uciekł i został znaleziony martwy na torach mało uczęszczanej trasy. Niektórzy uważają, że jego wierne psie serce nie wytrzymało kolejnej rozłąki i rzucił się pod koła.
Ciekawa historia dotyczy też małego sky terriera Bobby'ego. 15 lutego 1858 roku zmarł w Edynburgu John Gray, miejscowy policjant. Dwu letni wówczas pies policjanta dzień po pogrzebie przybył na grób swojego właściciela, by tam wiernie spędzić kolejnych 14 lat. W Edynburgu w kilku miejscach można znaleźć pomniki psa. Zrobiono mu także nagrobek przy grobie jego właściciela.
Takich historii można przytoczyć wiele, poczynając już od dobrze udokumentowanych przypadków ze starożytnej Grecji. Szukając jednak tych ciekawostek natknęłam się na coś zupełnie wyjątkowego, co miało miejsce jeszcze rok temu.
Piesek o imieniu Murzyn, mieszkał w Braniewie. Już po pogrzebie swojej właścicielki odnalazł jej grób i spędził na nim 2 miesiące. Został zabrany stamtąd i przez przykre zrządzenie losu trafił w końcu do Zoo, które szukało mu nowego właściciela. Murzynek często uciekał i wracał pod dom lub na cmentarz. W końcu dzięki ludziom, których wzruszyła jego historia, znalazł nowy dom w Warszawie, w którym odnalazł szczęście.
Tu jeszcze na zdjęciu z Zoo.
Pracując w schronisku spotkałam wiele podobnych psów. Bardzo źle znosiły rozstanie, uciekały powracając pod swój stary dom. Wiele z nich popadło w depresję, z której na siłę wyciągali je pracownicy. Niektóre z tych psów cieszą się teraz szczęśliwym życiem w nowym domu. Inne nadal czekają.
Pomyślcie czasem o nich i przy wiosennych porządkach niepotrzebne Wam już koce, ręczniki, maskotki zawieźcie do pobliskiego schroniska by dostarczyć trochę ciepła, które podtrzyma tę małą iskierkę nadziei tlącą się w opuszczonym psim serduszku.