Tak poważnie, to łódzkie lotnisko zostało zabite przez władzę centralną jeszcze za PRL.
W sumie to jest to bardzo ciekawa historia, dlaczego władza państwowa nigdy nie lubiła Łodzi. W internecie można znaleźć kilka naprawdę ciekawych i obszernych opracowań na ten temat, które polecam.
W skrócie wygląda to tak, że Łódź jako miasto robotniczo-fabrykanckie i do tego całkowicie "selfmade" było niepopularne w okresie kiedy wszyscy byli biedni i nikt nie powinien się wyróżniać. Lublinek był wtedy drugim najważniejszym lotniskiem w Polsce. No ale władza stawiała oczywiście bardziej na robotniczość niż fabrykanckość i lotnisko im nie pasowało, więc przykręcili ruch pasażerski.
A potem było tak, że Łódź zawsze była solą w oku każdej władzy. Za dalszego PRL, dlatego, że szło zbyt dobrze, włókiennictwo miało się świetnie. A kiedy PRL się skończył, jednym gestem zamknięto cały przemysł łódzki, bo wtedy z kolei był zbyt robotniczy. I nikt się nie przejął i nikomu z reszty Polski łezka się nie zakręciła w oku, za rzeszami włókniarek, które z chwili na chwilę straciły robotę. Całe łzy poszły z powodu PGRów, a teraz wszyscy się użalają nad górnikami - naszymi narodowymi biedaczkami.
Następnie Łódź wkurzała kolejne władze tym, że się nie załamała, a za rządów PiSu dodatkowo tym, że jest antypisowa. I tak to jakoś idzie. Co się niby udaje coś wynegocjować, to zaraz, któryś buc z centrali próbuje to uwalić, a często im się udaje. Nawet pełnej obwodnicy jeszcze nie mamy, bo kasy na to brakuje. Na szczęście Łódź ma doświadczenie w nie poddawaniu się, więc niech się pałują.
--
.../Edytowanie postów jest dla mięczaków!