Pisanie wcale nie jest takie proste. Postanawiasz coś stworzyć. Piszesz pierwsze zdanie. Stwierdzasz, że jest bez sensu. Kasujesz je. Po chwili zastanowienia znowu klepiesz w klawiaturę. Tym razem ci się poszczęściło. Wyplułaś z siebie cztery i pół zdania. Właśnie w połowie tego ostatniego orientujesz się, że to co napisałaś brzmi, jak wystosowana przez przedszkolaka chęć zrobienia kupy. Lekko żenująco. Dobra, podchodzisz do tematu po raz trzeci. Zresztą, jakiego tematu. Przecież bladego pojęcia nie masz, o czym ma traktować to wiekopomne dzieło. A nawet, jakbyś miała - niejasno czujesz, że i tak nie wybudzi to z zimowego snu twoich muz. Śnią, cholery, o Arystotelesie i Sofoklesie, mając głęboko w zapewne zgrabnych rzyciach twoje wysyłki. Męczysz się więc nad klawiaturą. Stwierdzasz, że to zapewne fakt, iż nowoczesna technologia zabija kreatywność i jest winna twojemu brakowi płodności literackiej. O talencie nawet nie pomyślisz, bo po co? Jak chcesz pisać...
Przerzucasz się więc na długopis. Pióro. Wieczne, bądź kulkowe. Ołówek. Kupujesz białe kartki. W linie. W kratkę i kółka naraz. Lekko postarzone. Z datami. Bez marginesów. W końcu masz tyle artykułów biurowych, że śmiało możesz otworzyć sklep papierniczy. Nie zmienia to faktu, że nadal utykasz na pierwszym zdaniu swojego wiekopomnego dzieła. I w pewnym momencie przychodzi olśnienie - a w poważaniu mam tę całą sztukę, muzy, długopisy i Sofoklesa. Dajcie mi po prostu wódki.
--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/