Krótkie opowiadanko, które napisałem jakieś 2,5 roku temu na łamach Nonsensopedii (pod innym nickiem, Fuleren używam tylko na JM). Nawet jakiś konkurs tam wygrałem wtedy. A że nie każdy tam wchodzi publikuję też tu w ramach ratowania działu.
"Człowiek może być mądry, a ludzie są głupi i źli. 15 wieków temu wiedzieli, że Ziemia jest środkiem Wszechświata. 500 lat temu, że jest płaska. A 15 minut temu ty wiedziałeś, że jesteśmy tu sami. Pomyśl, co będziesz wiedział jutro."
~Kevin Brown, "Faceci w czerni"
Witaj. Nazywam się Janusz Montoya. Przysiądź się do mnie, porozmawiajmy. Tak, wiem, ten lokal wygląda fatalnie. Ale sam wiesz, że w taką burzę lepiej nie wychodzić na zewnątrz. A skoro i tak nie masz co robić, to równie dobrze możesz wypić ze mną drinka, prawda? No, dobry wybór. Jak już mówiłem, nazywam się Janusz Montoya. Nietypowe nazwisko, prawda? To dlatego, że mój ojciec pochodził z Hiszpanii. Dobry był z niego Bohater, porządny...
Cóż to za zdziwiona mina? A, chodzi o to, że nazwałem ojca bohaterem, tak? Widzisz, tatuś nie był zwyczajnym człowiekiem. Był Bohaterem Nieepizodycznym. Cóż, widzę że Cię zaciekawiłem. Tak, Bohaterowie Nieepizodyczni. Wspaniały temat do rozmowy. Masz szczęście – lepszego informatora nie znajdziesz. W końcu jeden z nich był moim ojcem, prawda?
Więc tak. Kojarzysz taką serię powieści pod tytułem „Harry Potter”? Pewnie, kto jej nie zna. A wiesz kim był Matthew Stoner? Nie wiesz? Nic dziwnego. Dla Twojej wiadomości jest on jednym z bohaterów Harry'ego Pottera. Tyle, że nikt o nim nie wie. Nawet autorka, Joanne Kathleen Rowling. Widzisz, Matthew jest Bohaterem Nieepizodycznym. Jechał razem z głownymi bohaterami w pociągu. Także dostał się do Gryffindoru. Siedział w bibliotece gdy Harry i Ron szukali informacji o Nicolasie Flamelu. Był jednym z widzów pojedynku z Malfoyem. Przewijał się przez wszystkie części sagi nie ujawniając się. Po szkole ożenił się z Mugolką i został sprzedawcą samochodów we wschodnim Manchesterze. Cóż, pewnie uważasz, że sobie go wymyśliłem? Tak, ja też bym tak sądził. Tyle, że właśnie z Bohaterami Nieepizodycznymi jest pewien kłopot. Powstają oni samoistnie. Nikt nie wie jak. Żyją w powieści, w magicznym miejscu zwanym międzyczasem. Istnieją dopóki, dopóty autor książki nie uzna, że to już koniec. Że napisał ostatnie słowo. Że kontynuacji nie będzie. Matthew żył w swoim świecie przez całą sagę, siedem części. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Na przykład takie Edward Johnson. Siedział w więzieniu w tym samym czasie co Red i Andy Dufresne. Tak, zgadłeś. Jest Bohaterem Nieepizodycznym „Skazanych na Shawshank”. On nie miał co liczyć na kontynuację. Musiał przenieść się od razu.
Czemu robisz taką zdziwioną minę? No tak, nie powiedziałem ci przecież najważniejszego. Czyli co dzieje się z Nieepizodycznymi po zakończeniu książki. Widzisz, to nie jest takie proste. Bohaterowie główni, epizodyczni, a nawet tacy w rodzaju statystów trafiają do bliżej nieokreślonego miejsca, osobiście przeze mnie zwanego „Międzyświatem”. Z Bohaterami Nieepizodycznymi jest jednak pewien problem – oficjalnie nie istnieją. Nigdy nie zostali wymyśleni. A skoro nie są bohaterami książki, nie mogą trafić do miejsca, gdzie owi bohaterowie trafiają, prawda? Prawda. Bohaterowie Nieepizodyczni przenoszą się więc do normalnego, realnego świata. Serio. Budzą się nagle na jakimś leśnym parkingu za kierownicą samochodu lub innego pojazdu. W odróżnieniu od pozostałych, byłych już, znajomych doskonale wiedzą że książka się skończyła. Wiedzą że są poza nią. I wiedzą także że do niej nie wrócą. Zachowują swoje wspomnienia. Lecz na siedzeniu zawsze leży koperta. A w niej sterta dokumentów. Nieepizodyczny zawsze ma przeszłość. Nie wiadomo skąd. Po prostu jest. I tak w kółko, udają emigrantów i prowadzą życie typowego Leminga. A potem umierają. Gdy Nieepizodyczny umrze nie ma nic. Pustka. Zwykły człowiek wyobraża sobie życie pośmiertne. Może jakieś jest. Może nie ma. Nie wiem. Ja się specjalizuję w Nieepizodycznych. A oni nie mają nic. Bo nie są ludźmi. Ani bohaterami. Są bytem. Byli, są, lecz nie będą.
Chwila, chwila, co robisz! Nie wstawaj! Tak, wiem, uważasz mnie za wariata. Albo, że jestem pijany. A może jedno i drugie. Poczekaj jednak, coś Ci pokażę. Widzisz tego smutnego mężczyznę przy barze? Wiesz kim on jest? To jest właśnie Matthew Stoner. Tak, ten od Harry'ego Pottera.
PRAWDA MATTHEW?! POMACHAJ NAM!
Widzisz? Macha. Pewnie myślisz, że jest podstawiony. Też bym tak myślał. Jak nie chcesz to mi nie wierz. Wiedz jednak, że to, co za chwilę usłyszysz zmieni Twoje życie o 180 stopni. Ha, jednak zostałeś? Dobrze więc. Zanim jednak przejdziemy do konkluzji musisz coś wiedzieć. Bohaterów Nieepizodycznych jest cała masa. Powstają praktycznie przy każdej powieści bądź innej fikcji literackiej. Są jednak pewne wyjątki. Na przykład gazety i newsy internetowe, bo opisują fakty. Biografie, pamiętniki, dzienniki... A nawet, nie wiadomo czemu, pisma religijne jak Biblia czy Koran. Pomimo tego, jak zapewne się domyśliłeś jest ich cała masa. Najwięcej ich jest w USA, gdyż akcja książek bardzo często tam się rozgrywa. I jest tam dużo miast. Łatwiej o adaptację. A z tą nie wszyscy sobie radzą. Weźmy takiego Malhwira. Znanego też jako Mark Anthon Wirel. On akurat pochodzi z „Eragona”. Był jednym z mieszkańców Bullridge. Nie pamiętam czy akcja książki w ogóle tam dotarła. Wracając do Marka, on po prostu ześwirował. Pierwszy raz zobaczył świat pełen samochodów i wieżowców. Nie mógł uwierzyć że magia i smoki nie istnieją. Zwariował. Leczą go w psychiatryku. Albo taki Rodion Aleksiejowicz. Rosjanin. On pochodzi z „Pitera”. To taka książka, petersburska wersja „Metro 2033” . On sobie poradził trochę lepiej, ale też nie do końca. Boi się słońca. Najlepsze jest to, że zatrudnił się do czyszczenia metra. Nie mógł bez niego wytrzymać. Ale są też inni. Marianna Kołakowska chociażby. Z „Krzyżaków”. Mieszkanka ówczesnego Krakowa. Ona się dostosowała. Porzuciła swój czas, a nawet swoje miasto. Została nauczycielką matematyki we Wrocławiu. Albo taki Godalron. Elf z „Władcy Pierścieni”. Ten to miał farta. Zagrał samego siebie w ekranizacji. Był zwykłym statystą w Rivendell, a później w walce z orkami. Ale mówię Ci, szczęśliwszego Nieepizodycznego nie widziałem.
W sumie to on, a także wspomniana Marianna, powinni już dawno umrzeć. Ale jakimś cudem żyją. Bo widzisz, im książka jest popularniejsza, tym dłużej taki Bohater egzystuje. Analogicznie, im książka mniej popularna tym żyje krócej. Znałem kiedyś takiego jednego, Andrzejczyk miał na nazwisko. Imienia nie pamiętam. On pochodził z powieści pisanej „do szuflady”. Nigdy nie wydanej. On żył tylko parę lat. Lekarze orzekli że zmarł na zawał. Ale ja wiem swoje. Po prostu jego czas się skończył. Właściwie, to nikt nie zna powodów zależności długości życia od popularności. To, jak wspomniałem, kolejna zagadka Nieepizodycznych. Jedna z wielu.
Zastanawiasz się pewnie dlaczego Ci to mówię, prawda? Do czego zmierzam? Skąd to wszystko wiem? A w szczególności – kim jestem? A więc drogi Timothy... Czemu się wzdrygnąłeś? A, pewnie zastanawiasz się kiedy się przedstawiłeś. Podpowiem Ci – nie robiłeś tego. Nie odezwałeś się ani słowem. Tak wiem że to specyficzne żeby przez całą... Oj, mało bym się nie wygadał przed czasem. Widzisz Timothy, to nie jest prawdziwy świat. Zastanów się – jest burza a ty siedzisz w kawiarnio-pubo-czytelni o dźwięcznej nazwie Ostatnia Śmierć. Naprzeciwko siedzi gość w drucianych okularkach i gada od rzeczy a przy barze pije facet który o tej porze powinien być w Londynie. W sumie jakby się zastanowić to i ty nie pochodzisz stąd, prawda? Nie jesteś Polakiem a jakoś mnie rozumiesz. Przedziwne, nieprawdaż? Przypomnij sobie – co robiłeś przed wejściem do baru? Nie możesz, prawda? Dlatego, drogi Timothy, że Cię wtedy nie było. Jesteśmy bohaterami opowiadania. Właściwie to ty nim jesteś. Ja tu pełnię zupełnie inną rolę. Spokojnie, Tim, nic Ci się nie stanie. Nie umrzesz. Jesteś głównym bohaterem. Ty pójdziesz do Międzyświata. Matthew też.
Martwiłbym się bardziej kimś innym, tamtą osobą która marnuje czas przy komputerze, czytając Bohaterowie Nieepizodyczni na podupadającym poddziale forum JoeMonster. O, widzisz ją? Tak, to ona. Prawdopodobnie nie zdaje sobie nawet sprawy, że czyta o sobie samym. Że za parę dni, miesięcy, może lat samemu obudzi się na leśnym parkingu z brązową kopertą na siedzeniu.
Tak, Timothy, w odróżnieniu od Ciebie nie czeka tego „człowieka” nic dobrego...
Cóż to za zdziwiona mina? Zastanawiasz się pewnie skąd to wszystko wiem?
To proste.
Jestem narratorem.
"Człowiek może być mądry, a ludzie są głupi i źli. 15 wieków temu wiedzieli, że Ziemia jest środkiem Wszechświata. 500 lat temu, że jest płaska. A 15 minut temu ty wiedziałeś, że jesteśmy tu sami. Pomyśl, co będziesz wiedział jutro."
~Kevin Brown, "Faceci w czerni"
Witaj. Nazywam się Janusz Montoya. Przysiądź się do mnie, porozmawiajmy. Tak, wiem, ten lokal wygląda fatalnie. Ale sam wiesz, że w taką burzę lepiej nie wychodzić na zewnątrz. A skoro i tak nie masz co robić, to równie dobrze możesz wypić ze mną drinka, prawda? No, dobry wybór. Jak już mówiłem, nazywam się Janusz Montoya. Nietypowe nazwisko, prawda? To dlatego, że mój ojciec pochodził z Hiszpanii. Dobry był z niego Bohater, porządny...
Cóż to za zdziwiona mina? A, chodzi o to, że nazwałem ojca bohaterem, tak? Widzisz, tatuś nie był zwyczajnym człowiekiem. Był Bohaterem Nieepizodycznym. Cóż, widzę że Cię zaciekawiłem. Tak, Bohaterowie Nieepizodyczni. Wspaniały temat do rozmowy. Masz szczęście – lepszego informatora nie znajdziesz. W końcu jeden z nich był moim ojcem, prawda?
Więc tak. Kojarzysz taką serię powieści pod tytułem „Harry Potter”? Pewnie, kto jej nie zna. A wiesz kim był Matthew Stoner? Nie wiesz? Nic dziwnego. Dla Twojej wiadomości jest on jednym z bohaterów Harry'ego Pottera. Tyle, że nikt o nim nie wie. Nawet autorka, Joanne Kathleen Rowling. Widzisz, Matthew jest Bohaterem Nieepizodycznym. Jechał razem z głownymi bohaterami w pociągu. Także dostał się do Gryffindoru. Siedział w bibliotece gdy Harry i Ron szukali informacji o Nicolasie Flamelu. Był jednym z widzów pojedynku z Malfoyem. Przewijał się przez wszystkie części sagi nie ujawniając się. Po szkole ożenił się z Mugolką i został sprzedawcą samochodów we wschodnim Manchesterze. Cóż, pewnie uważasz, że sobie go wymyśliłem? Tak, ja też bym tak sądził. Tyle, że właśnie z Bohaterami Nieepizodycznymi jest pewien kłopot. Powstają oni samoistnie. Nikt nie wie jak. Żyją w powieści, w magicznym miejscu zwanym międzyczasem. Istnieją dopóki, dopóty autor książki nie uzna, że to już koniec. Że napisał ostatnie słowo. Że kontynuacji nie będzie. Matthew żył w swoim świecie przez całą sagę, siedem części. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Na przykład takie Edward Johnson. Siedział w więzieniu w tym samym czasie co Red i Andy Dufresne. Tak, zgadłeś. Jest Bohaterem Nieepizodycznym „Skazanych na Shawshank”. On nie miał co liczyć na kontynuację. Musiał przenieść się od razu.
Czemu robisz taką zdziwioną minę? No tak, nie powiedziałem ci przecież najważniejszego. Czyli co dzieje się z Nieepizodycznymi po zakończeniu książki. Widzisz, to nie jest takie proste. Bohaterowie główni, epizodyczni, a nawet tacy w rodzaju statystów trafiają do bliżej nieokreślonego miejsca, osobiście przeze mnie zwanego „Międzyświatem”. Z Bohaterami Nieepizodycznymi jest jednak pewien problem – oficjalnie nie istnieją. Nigdy nie zostali wymyśleni. A skoro nie są bohaterami książki, nie mogą trafić do miejsca, gdzie owi bohaterowie trafiają, prawda? Prawda. Bohaterowie Nieepizodyczni przenoszą się więc do normalnego, realnego świata. Serio. Budzą się nagle na jakimś leśnym parkingu za kierownicą samochodu lub innego pojazdu. W odróżnieniu od pozostałych, byłych już, znajomych doskonale wiedzą że książka się skończyła. Wiedzą że są poza nią. I wiedzą także że do niej nie wrócą. Zachowują swoje wspomnienia. Lecz na siedzeniu zawsze leży koperta. A w niej sterta dokumentów. Nieepizodyczny zawsze ma przeszłość. Nie wiadomo skąd. Po prostu jest. I tak w kółko, udają emigrantów i prowadzą życie typowego Leminga. A potem umierają. Gdy Nieepizodyczny umrze nie ma nic. Pustka. Zwykły człowiek wyobraża sobie życie pośmiertne. Może jakieś jest. Może nie ma. Nie wiem. Ja się specjalizuję w Nieepizodycznych. A oni nie mają nic. Bo nie są ludźmi. Ani bohaterami. Są bytem. Byli, są, lecz nie będą.
Chwila, chwila, co robisz! Nie wstawaj! Tak, wiem, uważasz mnie za wariata. Albo, że jestem pijany. A może jedno i drugie. Poczekaj jednak, coś Ci pokażę. Widzisz tego smutnego mężczyznę przy barze? Wiesz kim on jest? To jest właśnie Matthew Stoner. Tak, ten od Harry'ego Pottera.
PRAWDA MATTHEW?! POMACHAJ NAM!
Widzisz? Macha. Pewnie myślisz, że jest podstawiony. Też bym tak myślał. Jak nie chcesz to mi nie wierz. Wiedz jednak, że to, co za chwilę usłyszysz zmieni Twoje życie o 180 stopni. Ha, jednak zostałeś? Dobrze więc. Zanim jednak przejdziemy do konkluzji musisz coś wiedzieć. Bohaterów Nieepizodycznych jest cała masa. Powstają praktycznie przy każdej powieści bądź innej fikcji literackiej. Są jednak pewne wyjątki. Na przykład gazety i newsy internetowe, bo opisują fakty. Biografie, pamiętniki, dzienniki... A nawet, nie wiadomo czemu, pisma religijne jak Biblia czy Koran. Pomimo tego, jak zapewne się domyśliłeś jest ich cała masa. Najwięcej ich jest w USA, gdyż akcja książek bardzo często tam się rozgrywa. I jest tam dużo miast. Łatwiej o adaptację. A z tą nie wszyscy sobie radzą. Weźmy takiego Malhwira. Znanego też jako Mark Anthon Wirel. On akurat pochodzi z „Eragona”. Był jednym z mieszkańców Bullridge. Nie pamiętam czy akcja książki w ogóle tam dotarła. Wracając do Marka, on po prostu ześwirował. Pierwszy raz zobaczył świat pełen samochodów i wieżowców. Nie mógł uwierzyć że magia i smoki nie istnieją. Zwariował. Leczą go w psychiatryku. Albo taki Rodion Aleksiejowicz. Rosjanin. On pochodzi z „Pitera”. To taka książka, petersburska wersja „Metro 2033” . On sobie poradził trochę lepiej, ale też nie do końca. Boi się słońca. Najlepsze jest to, że zatrudnił się do czyszczenia metra. Nie mógł bez niego wytrzymać. Ale są też inni. Marianna Kołakowska chociażby. Z „Krzyżaków”. Mieszkanka ówczesnego Krakowa. Ona się dostosowała. Porzuciła swój czas, a nawet swoje miasto. Została nauczycielką matematyki we Wrocławiu. Albo taki Godalron. Elf z „Władcy Pierścieni”. Ten to miał farta. Zagrał samego siebie w ekranizacji. Był zwykłym statystą w Rivendell, a później w walce z orkami. Ale mówię Ci, szczęśliwszego Nieepizodycznego nie widziałem.
W sumie to on, a także wspomniana Marianna, powinni już dawno umrzeć. Ale jakimś cudem żyją. Bo widzisz, im książka jest popularniejsza, tym dłużej taki Bohater egzystuje. Analogicznie, im książka mniej popularna tym żyje krócej. Znałem kiedyś takiego jednego, Andrzejczyk miał na nazwisko. Imienia nie pamiętam. On pochodził z powieści pisanej „do szuflady”. Nigdy nie wydanej. On żył tylko parę lat. Lekarze orzekli że zmarł na zawał. Ale ja wiem swoje. Po prostu jego czas się skończył. Właściwie, to nikt nie zna powodów zależności długości życia od popularności. To, jak wspomniałem, kolejna zagadka Nieepizodycznych. Jedna z wielu.
Zastanawiasz się pewnie dlaczego Ci to mówię, prawda? Do czego zmierzam? Skąd to wszystko wiem? A w szczególności – kim jestem? A więc drogi Timothy... Czemu się wzdrygnąłeś? A, pewnie zastanawiasz się kiedy się przedstawiłeś. Podpowiem Ci – nie robiłeś tego. Nie odezwałeś się ani słowem. Tak wiem że to specyficzne żeby przez całą... Oj, mało bym się nie wygadał przed czasem. Widzisz Timothy, to nie jest prawdziwy świat. Zastanów się – jest burza a ty siedzisz w kawiarnio-pubo-czytelni o dźwięcznej nazwie Ostatnia Śmierć. Naprzeciwko siedzi gość w drucianych okularkach i gada od rzeczy a przy barze pije facet który o tej porze powinien być w Londynie. W sumie jakby się zastanowić to i ty nie pochodzisz stąd, prawda? Nie jesteś Polakiem a jakoś mnie rozumiesz. Przedziwne, nieprawdaż? Przypomnij sobie – co robiłeś przed wejściem do baru? Nie możesz, prawda? Dlatego, drogi Timothy, że Cię wtedy nie było. Jesteśmy bohaterami opowiadania. Właściwie to ty nim jesteś. Ja tu pełnię zupełnie inną rolę. Spokojnie, Tim, nic Ci się nie stanie. Nie umrzesz. Jesteś głównym bohaterem. Ty pójdziesz do Międzyświata. Matthew też.
Martwiłbym się bardziej kimś innym, tamtą osobą która marnuje czas przy komputerze, czytając Bohaterowie Nieepizodyczni na podupadającym poddziale forum JoeMonster. O, widzisz ją? Tak, to ona. Prawdopodobnie nie zdaje sobie nawet sprawy, że czyta o sobie samym. Że za parę dni, miesięcy, może lat samemu obudzi się na leśnym parkingu z brązową kopertą na siedzeniu.
Tak, Timothy, w odróżnieniu od Ciebie nie czeka tego „człowieka” nic dobrego...
Cóż to za zdziwiona mina? Zastanawiasz się pewnie skąd to wszystko wiem?
To proste.
Jestem narratorem.
--
Don't blink