„JEDNA NA MILIARD”
Tej nocy zgasła ostatnia gwiazda, zapanowała całkowita ciemność.
Jeszcze przedwczoraj okruch pozostałość po księżycu blado tlił się na niebie.
Jutro nie będzie świtu.
-Co oni narobili. -pomyślał, zapałka zabłysła w ręku. Płomień podążył wzdłuż biurka jak osa szukająca słodkości. Oświetlał rozrzucone papiery pokryte wykresami, notatkami i obliczeniami.
-Tu jest błąd. Płomień zatrzymał się nad małą żółtą karteczką. Zgasł.
-Mówiłem, ale nie słuchali. Wynik jest błędny. Zabraniałem, nie słuchali
zrobili swoje. Uruchomili maszynę i stało się co się stało.
-Jeden mały błąd zniszczył wszystko i nie da się tego odwrócić.
Kolejna zapałka rozjaśniła mrok. Sina od chłodu ręka uniosła kartkę.
-Błąd jeden błąd, dlaczego nie słuchali? Czemu uważali, że wiedzą lepiej?
-Kochanie. Delikatny kobiecy głos przeszył ciemność. -Daj spokój. Nie zmienisz tego.
-Mogłem ich powstrzymać. Dlaczego tego nie zrobiłem? Dlaczego? Jak człowiek jest głupi. Dlaczego nie kazałaś mi ich zmusić.
-Myślisz, że to by coś dało? -odpowiedziała. -Nie słuchali, zabronili ci wejścia. Nie mogłeś ich powstrzymać.
-Mogłem, nie zrobiłem tego. Bałem się naprawdę, ale w duchu wierzyłem, że to tak się nie skończy. Szansa jedna na miliard.
Nie odpowiedziała, słyszał jej oddech lekki i miarowy unosił się w ciemności.
-Jedna na miliard, z tym błędem, że maszyna odtworzy kolaps. Sprawi, że wszechświat zacznie się zapadać. Zatapiać, miażdżyć kolejne światy. Wszystko sprowadza się do jednej cyfry. Jednej na miliard.
-Co nas czeka? -zapytała.
-Dziś zgasła ostatnia gwiazda, jutro wszystko stanie się atomem. Jutro nie będzie świtu.
Tej nocy zgasła ostatnia gwiazda, zapanowała całkowita ciemność.
Jeszcze przedwczoraj okruch pozostałość po księżycu blado tlił się na niebie.
Jutro nie będzie świtu.
-Co oni narobili. -pomyślał, zapałka zabłysła w ręku. Płomień podążył wzdłuż biurka jak osa szukająca słodkości. Oświetlał rozrzucone papiery pokryte wykresami, notatkami i obliczeniami.
-Tu jest błąd. Płomień zatrzymał się nad małą żółtą karteczką. Zgasł.
-Mówiłem, ale nie słuchali. Wynik jest błędny. Zabraniałem, nie słuchali
zrobili swoje. Uruchomili maszynę i stało się co się stało.
-Jeden mały błąd zniszczył wszystko i nie da się tego odwrócić.
Kolejna zapałka rozjaśniła mrok. Sina od chłodu ręka uniosła kartkę.
-Błąd jeden błąd, dlaczego nie słuchali? Czemu uważali, że wiedzą lepiej?
-Kochanie. Delikatny kobiecy głos przeszył ciemność. -Daj spokój. Nie zmienisz tego.
-Mogłem ich powstrzymać. Dlaczego tego nie zrobiłem? Dlaczego? Jak człowiek jest głupi. Dlaczego nie kazałaś mi ich zmusić.
-Myślisz, że to by coś dało? -odpowiedziała. -Nie słuchali, zabronili ci wejścia. Nie mogłeś ich powstrzymać.
-Mogłem, nie zrobiłem tego. Bałem się naprawdę, ale w duchu wierzyłem, że to tak się nie skończy. Szansa jedna na miliard.
Nie odpowiedziała, słyszał jej oddech lekki i miarowy unosił się w ciemności.
-Jedna na miliard, z tym błędem, że maszyna odtworzy kolaps. Sprawi, że wszechświat zacznie się zapadać. Zatapiać, miażdżyć kolejne światy. Wszystko sprowadza się do jednej cyfry. Jednej na miliard.
-Co nas czeka? -zapytała.
-Dziś zgasła ostatnia gwiazda, jutro wszystko stanie się atomem. Jutro nie będzie świtu.
--
Si vis pacem para bellum