Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Dublińsko (7) Buka i łosoś w skutkach ubocznych
Gulliwer
I wracałem sobie zadowolony z planu filmowego kiedy zadzwoniła komórka. Znów ten koleś od parkingów, powiedział, ze ma dla mnie propozycję pracy, w tym samym miejscu ale nie na parkingu tylko w samym centrum tego Country House. Centrum widziałem pobieżnie i z zewnątrz, ciekawy bylem no i wiadomo, kasa, to się zgodziłem. Pamiętając o wcześniejszych doświadczeniach, zapytałem czy w samym centrum rzeczywiście oznacza w samym centrum.
Padła odpowiedź, że jak najbardziej ale wcale mnie to nie uspokoiło. Ośrodek jest całkiem fajny, wnętrza – nie powiem, zresztą wszystko jest na tej stronie:
https://www.tattersalls.ie/house/corporate.html

Stawiłem się na miejscu zbiórki, tym razem godzina normalna, kolo ósmej, komunikacja miejska chodzi, ekipa znajoma jedziemy. Na miejscu okazało się, ze faktycznie samo centrum – do wysprzątania kuchnia z przyległościami. Po bankietach i imprezkach na paręset osób – bo tyle się przewinęło, było co robić. Jak byłem poprzednim razem to usiłowałem robić zdjęcia z zawodów konnych ale zanim doświadczalnie ustaliłem opóźnienie aparatu ty bez przerwy mi wychodzily albo łby albo ogony Ale parę mi wyszło, proszę:



Roboty starczyło na dwa dni, no i tak czyszcząc to wszystko to sobie pomyślałem czyby nie zająć się gotowaniem w chałupie. Żurek w końcu mi wyszedł a na straganie mnie te łby łososiowe męczyły. Zatem w najbliższy poniedziałek wybrałem się na targ na Moore Street. No i okazało się, że stoisko rybne jest nieczynne, pytam co grane. Uzyskuję informacje, ze było Bank Holliday i że rybacy również je obchodzą i wtedy nie łowią, tylko piją. Wzruszyłem się, bo kraj rodzinny stanął mi przed oczami, różnica jest taka, że do picia to święto niepotrzebne. Zatem nastąpiła zmiana menu i po łososia wybrałem się dwa dni później. Kupiłem pół dość dużego łososia – 10 Euro i do tego 3 łby luzem za 5 Euro. Pakują to jak się należy – owijają w gazetę i ładują do torby plastikowej. O jeden łeb to stoczyłem nieomal walkę z pazerną mewą, całego nie dała rady unieść ale kawałek wydłubała. Do tego jeszcze nabyłem 2 papaje w charakterze deseru owocowego, plus warzywa plus przyprawy.

Wróciłem do domu i nastąpiła kolejna zmiana planów – był jeszcze w zamrażarce jakiś kurczak i ponieważ bliski był opuszczenia lodówki o własnych silach trzeba było go spacyfikować. Pyszności, błeee.... Łosoś trafił do zamrażarki. Wreszcie nastał ten dzień.
Wyciągnąłem łososia, był ładnie zamarznięty, położyłem go w zlewie, niech odmarza. W międzyczasie nalałem sobie wody do miski, nasypałem soli Scholla - kopyta chciałem zrobić bo pora była. Patrzę na łososia i widzę, że wrzucenie go do zamrażarki w gazecie było dużym błędem, gazeta w cholerę nie chciała odejść. Leję wodę z kranu ale gdzie tam, za cholerę gazeta nie odpuszcza. Tak dużego gara, żeby to wszystko weszło i się odmoczyło to ja nie mam, zlew, wanna i umywalka są bez zatyczek, czas nagli, co robić?

Łażę i kombinuję, nagl wzrok pada na miskę – przecież się zmieszczą! No to chlup, wrzucam do miski, w międzyczasie lecę po cider i piwo do sklepu, bo dzień gorący był. No i tak w sklepie przy kasie dotarło do mnie że w misce była sól do kopyt...
Wracam szybko, wylewam to w cholerę, widzę ze gazeta zeszła no to jest OK. Płuczę łososia pod kranem, jakiś taki jedwabisty i ładnie pachnący jest, wcale nie wali rybą, w międzyczasie ubyło trochę cideru, słowem – jest świetnie. Wrzucam łby w gar, warzywa takoż, tu mi się gotuje, w międzyczasie gotuję resztkę makaronu do zupy, odcedzam makaron, do garnka nalewam wody i płynu do mycia naczyń, jest OK. Makaron rozkładam do misek, wywar pyrkoce, wydłubuję trochę mięsa na pulpety, robię pulpety według przepisu, kleją się do rąk, cholera, ale nic to, nie będą okrągłe bo je formuje łopatką, ale są gotowe, leżą grzecznie na desce.

Patrzę – wywar doszedł, odcedzam wszystko, wyrzucam Buce do ogrodu, dokładam pozostałe warzywa i stawiam na wolnym ogniu, z poprzedniego dnia zostały ziemniaki ale mało, decyduję się na odsmażane, trochę trzeba dogotować, obieram, wrzucam do garnka, cider się kończy, woda zaczyna się powoli gotować tylko czegoś się mocno pieni, uświadamiam sobie że przecież tam był płyn do mycia naczyń, zdejmuję gar z ognia, wylewam, płuczę, leję nową, nawet ładnie te ziemniaki pachną, jakoś tak cytrynowo...
Cider się skończył ale mam jeszcze piwo, wszystko gotowe, serwuję ten cholerny obiad i o dziwo, spoko daje się zjeść, jest nawet całkiem smaczne i oryginalne zapachowo... Buka przeszła sama siebie, resztki rzucilem dalej, niz zwykle w ogród, no i był nocny koncert ciamkania, mlaskania i chrumkania. Po prostu poezja.
A, zapomniałem o deserze. Miała być papaja no i była.
Tylko zrobiłem jeden błąd – robiąc zakupy wrzuciłem ja na wierzch do torby z łososiem. Waliła jak łosoś i smakowała jak łosoś...

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

tessa
tessa - Superbojowniczka · przed dinozaurami
to chyba powinno się ukazać w "Kuchni pełnej niespodzianek " ?

Gulliwer
Tam nie wiem ale na wszelki wypadek jeżeli chodzi o ryby ogranicze się do dwóch standardow...

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Opis przygotowania niecodziennej potrawy podoba mi się o kilka długości łososia bardziej niż te całkiem niezłe zdjecia
Forum > Półmisek Literata > Dublińsko (7) Buka i łosoś w skutkach ubocznych
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj