Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > kumulacja
deuter
deuter - Superbojownik · przed dinozaurami
Zdradzę Wam sekret, nie goliłem się od dwóch tygodni.

Tak, wiem, nie jest to coś, co mógłbym ukryć, a i brodaczy na ulicy nie brakuje. Tylko, że u mnie zarost sprawia, że wyglądam bardziej męsko, jestem pewniejszy siebie, a i IQ samo z siebie rośnie o jakieś 10 punktów. Znajomi twierdzą, że nieogolony wyglądam jak kloszard, czym się teraz i tak nie przejmuję, gdyż za góra 20 minut będę martwy.

Dwa tygodnie temu zgłosiłem się do lekarza z bólami w krzyżu. Miałem wyrzuty sumienia – od dziecka mój kręgosłup kształtem lekko przypominał drogę dojazdową do alpejskiej wioski i rodzice straszyli mnie, że jak nie będę się gimnastykować, to na starość zostanę wsadzony w gips. Bałem się, że właśnie teraz tak się stanie, ale lekarz uspokoił mnie stanowczo twierdząc, że każda minuta poświęcona gimnastyce kręgosłupa, byłaby minutą bezpowrotnie straconą. Z drugiej strony, stracona też była każda minuta, której nie poświęciłem na jedzenie buraczków, brokułów, kurkumy, czy piciu czerwonego wina. W moich płucach zalęgł się czerwony, chodzący tyłem i bynajmniej nie ginący od dymu nikotynowego skurwysyn, a teraz przerzuty atakowały resztę ciała. Jeden z tych przypadków, gdy każda forma leczenia miałaby tylko skrócić czas, który mi pozostał, zbliżając do nieuchronnej śmierci w mękach na szpitalnym łożu.

Lecz ja nie umrę na raka.

Tydzień temu wyleciałem tanimi liniami lotniczymi do Malezji… Cha-cha! Oczywiście żartuję, wybrałem najdroższą ofertę jaką tylko mogłem znaleźć, w końcu pieniędzy na koncie miałem tyle, że do końca życia nie musiałbym pracować. Okej, niezbyt długiego życia, ale uwierzcie mi, alkoholu przez ten tydzień wypiłem tyle, że do dziś czuję że mógłbym butelkować własne siki, jadłem kebaby ze zwierząt, które normalnie brzydziłbym się pogłaskać, wreszcie spędziłem na gorących dyskotekach więcej czasu niż kiedykolwiek wcześniej.

Tyle chciałem właściwie powiedzieć, gdy zostanie Wam tydzień życia, róbcie to na co nigdy nie pozwalały zahamowania. Możecie kochać się bez zabezpieczeń, jeździć na nosorożcu, a nawet kochać się z nosorożcem, nie będzie z tego żadnych przykrych konsekwencji…

Ach! Miałem Wam jeszcze powiedzieć o mojej śmierci. Pewnego ranka, błąkając się w niewiadomym celu po malezyjskich slumsach, trafiłem do chaty miejscowego znachora. Nie pamiętam dokładnie jak: ktoś mnie pchnął, kto inny przepuścił, czasem kierował mną jakiś instynkt, o posiadaniu którego wcześniej nie miałem pojęcia. Mniejsza o to, ważne że ten na swój sposób uroczy, w swym bezzębnym uśmiechu, staruszek sprzedał mi panaceum na me wszelkie dolegliwości. Czyli dokładniej na tą jedną, ale to mi wystarcza.
Mała fiolka z czarno brązowym płynem, którą wypiłem dokładnie 23 godziny i 45 minut temu, powinna sprawić, że za około kolejnych 15 minut padnę na ziemię targany potężnymi drgawkami. Następnie z wszystkich mych otworów w ciele tryśnie krew; prawdopodobnie nie uda mi się powstrzymać bezwolnej defekacji. Współczuję temu, kto znalazłby me poskręcane z bólu ciało, a właściwie kokon z którego całe wnętrzności zostałyby wyrzygane na zewnątrz.

Nie bójcie się, w ten sposób też nie umrę.

Można powiedzieć, że rodzaj śmierci wybrałem rok temu, gdy zostawiła mnie ukochana.
-Jeśli odejdziesz, strzelę sobie w łeb – zagroziłem jej wtedy.
Zaśmiała się tylko głośno, o wiele głośniej niż było to potrzeba:
- Nic takiego nie zrobisz, jesteś ciamajdą i nie masz jaj nawet by przystawić sobie pistolet do głowy.
Oczywiście miała rację. Ale teraz już powinniście zrozumieć, czemu się nie goliłem od dłuższego czasu. Gdy człowiek leży na ziemi w kałuży krwi, z wielką dziurą w głowie, nikt na jego zarost nie zwraca uwagi.

Dopiero śmiertelna choroba przypomniała mi obietnicy danej mej lubej.
Dopiero zażycie trucizny i perspektywa śmierci w strasznych męczarniach sprawiła, że wbrew przywiązaniu do życia, muszę to zrobić w ciągu najbliższych minut. Dlatego wybaczcie, ale muszę się śpieszyć.

Jestem teraz w pokoju hotelowym, który wynajęło mi biuro podróży. Jutro powinienem wrócić do Polski, ale nie chciałem paskudzić we własnym mieszkaniu. Broń kupiłem bez problemu na czarnym rynku. Nie pytajcie o szczegóły, przy odpowiedniej zapłacie nigdy nie usłyszycie słowa „nie”. Naładowanego już gnata trzymam w szufladzie, chyba przeznaczonej na dokumenty. Gdy ją otwieram odruchowo patrzę na znajdującą się wewnątrz moją komórkę.
Kilkanaście nieodebranych połączeń, kilka nowych wiadomości na poczcie, wszystkie mniej więcej o tej samej, szokującej mnie bardziej niż teoretyczne znalezienie ukrytych przekleństw w Biblii, treści:
-Nie ma pan raka, sorry za pomyłkę – to mój lekarz, który oczywiście użył bardziej kwiecistego słownictwa, plus terminów których za bardzo nie da się zrozumieć, czy nawet powtórzyć.
Choć w obecnym stanie, z powodu wstrząsu, ciężko mi nawet powiedzieć, jak się nazywam. Krew rozsadza mi skronie, serce wali jak oszalałe. Nie mogę uwierzyć, że jestem zdrowy, że mam przed sobą całe życie.
Dziesięć minut.
Pociemniało mi przed oczyma, więc usiadłem przy otwartym oknie powstrzymując się od omdlenia. Z nosa poleciała mi strużka krwi. Trucizna zaczyna działać, zaczyna się agonia.
Nie. Wciąż mogę kontrolować wszystkie mięśnie, reszta to tylko efekt zwiększonej adrenaliny i wysokiego ciśnienia krwi. Może wciąż mam szanse, ale nie ma czasu na myślenie i kalkulacje.
Zrywam się i wyskakuję przez okno, tak po prostu. Nie mogę powiedzieć Wam nawet na którym mieszkam piętrze, nie żebym nie chciał, nie mam czasu się nad tym zastanawiać.
Ląduję starając się zamortyzować uderzenie, na szczęście nie było wysoko i od razu zrywam się do biegu. Biegnę wrzeszcząc jak opętany, mimo tłoku poruszam się niemal z pełną prędkością. Ludzie ustępują mi miejsca, czuję się jak szarżujący rekin pośród rybek akwariowych. Staram się przywołać instynkt, o którym jeszcze nie dawno nie miałem pojęcia, ale teraz wiem że gdzieś tam jest i udaje mi się. Skręcam w ulice, które powinienem skręcić, jestem pewien, że obieram najkrótszą drogę do celu.
W dziesięć minut dobiegam do chaty znachora. Kaszlę gęstą flegmą, na oczy już nic nie widzę ze zmęczenia, ale stoję niemal prosto i patrząc w oczy staruszkowi, uparcie powtarzam „antidotum, antidotum…”
Na co łysy staruch zaczyna się śmiać tym swoim uroczym jak cholera śmiechem. Przestaje w momencie, gdy patrzy na mą rękę i widzi w niej odruchowo zabraną broń, wtedy cały sztywnieje. Cóż, przynajmniej teraz rozumiem swą uprzywilejowaną pozycję na jednopasmowych ścieżkach slumsów.
Jak przez mgłę zaczyna do mnie docierać jego głos. Mówi mi łamaną angielszczyzną żebym nie zachowywał się jak „jerk”, żebym wziął się w garść, żebym wykorzystał czas, który mi pozostał i zostawił po sobie coś dobrego. Cała ta trucizna, to kosztujące w przeliczeniu trzy tysiące złotych nieszkodliwa, acz nie do końca smaczna, małpia kupa zmieszana z colą.

Powoli dociera do mnie wszystko. Ciśnienie opada; adrenalina, wciąż podwyższona, pozwala jednak docierać bodźcom zewnętrznym w normalny sposób; mózg zaczyna normalnie funkcjonować. Wtedy, uderza mnie ta myśl, jest tak absurdalna, tak niemożliwa, że jestem pewien, iż musi być prawdziwa.
Z niemałą satysfakcją obserwuję przerażenie w oczach starucha, gdy unoszę pistolet ku głowie i wsadzam sobie lufę głęboko w usta. Odruchowo oblizuję językiem jej wylot, tak jakby to miało pomóc kuli szybciej wydostać się na zewnątrz. Jeśli przez zewnątrz rozumieć wewnątrz mej głowy. Mimo tej perspektywy moje ruchy są precyzyjne i opanowane, z zadowoleniem stwierdzam, że ręka mi nie drży. Dalej wszystko dzieje się szybko. Odciągam suwadło, naciskam spust, słyszę suche stuknięcie i… to wszystko.
Tak jak myślałem.
Niewypał.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgroza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Scenariusz na dobry sen

--
Trzymam swoje demony na bardzo krótkiej smyczy. Czasem się tylko zastanawiam, kto kogo prowadzi...

math1982
math1982 - Superbojownik · przed dinozaurami
Niezłe ba nawet bardzo dobre

--
Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.

deuter
deuter - Superbojownik · przed dinozaurami
Dzięki.
Dziwię się tylko, że nie wypomnieliście jednego (przynajmniej) fragmentu:

"na oczy już nic nie widzę ze zmęczenia, ale stoję niemal prosto i patrząc w oczy staruszkowi"

Kompletny bezsens mi się stworzył.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Lisen - Bojowniczka · przed dinozaurami
Niezłe!

i za post powyżej.
Forum > Półmisek Literata > kumulacja
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj