Smakołyk mojego kolegi, mam pełne prawa by umieścić bo tutaj, a wy macie pełne prawa by opsypać go złotem, albo zdemolować.
Mi się podoba

Los Koalicios
Czyli sztuka tragiczno-komiczna w 3 aktach pisana

Bohaterowie:

Wyborcy
Don Donaldo [de la Tusk]
Don Lechos
Don Jarkos
Herr Miller
Los Mulatos (hr. Le Perre)
Alejandro Kwasimodo
Catalina [de la Tusk]
Margerita [de la Tusk]
Miguel [de la Tusk]
Romano
Hiszpańska Inkwizycja
Silvio Berlusconni
Bóg
Busz
Kurskinho
Martinos "Si Si Si"


AKT I

Scena 1

[Los Sejmos des Wszystkich Polakos, r. 2002]

[Mały skromny poselski pokój - biurko, szafa, telewizor z DVD, konsola do gier i półeczka na gumowe kaczuszki]

Don Lechos:

Bracie mój, ach bracie, nie myślisz sobie czasem,
Że trzeba coś z tym zrobić, te SLD rozgonić
Tak aby było lepiej, i demokracja była, jej wrogów hen pogonić
Rozprawić się z el kwasem?

Don Jarkos:

Ach Lechu, ty mój Lechu, toż to jest oczywiste
Lecz nie baw się w te rymy, bo ci i tak nie wyjdą
Pogadajże z Donaldem znajdziemy jakiś sposób
Aby pozbawić stołków parę lewackich osób

Don Lechos:

Ty zaś, braciszku słodki, nie próbuj mówić w rytmie określonym
Co go narzuca Układ, a rymy też zostawmy, toż się don Fredro w grobie przewraca
Jak widzi co rodacy jego z gatunkiem tym robią
Nie mówmy więc tak głupio, bądźmy po prostu sobą

Don Jarkos:

Dobrze dobrze, a zatem....
Drogi Szanowny Autorze tej sztuki,
Nie wysilaj się na rytm i rym bo ci to nie wychodzi
A gustom estetycznym co poniektórych szkodzi
A do tematu wracając, to chodźmy do Donalda
Po pierwsze koalicję zawiązać...
po drugie ukraść mu koszulkę Ronalda

Don Lechos:

Braciszku, czemu rymujesz skoro tylko Układ to robi?

Don Jarkos:

Ja? Eeee... ja.... nie dam sobie wmówić że białe jest biale a czarne jest czarne

[odchodzą]

Scena 2

[Sopotos]

[Letnie upalne popołudnie, cała rodzina de la Tusk wypoczywa w swoim pałacyku)

Catalina [śpiewa]:

Szła dzieweczka do laseczka
Do zielonego - ha, ha, ha
Do zielonego - ha, ha, ha
Do zielonego.
Napotkała myśliweczka
Bardzo szwarnego - ha, ha, ha

Don Donaldo [śpiewa]:

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom
Gdzie jest ta dziewczyna
Co kocham ją.
Znalazłem ulicę, znalazłem dom
Znalazłem dziewczynę
Co kocham ją.

Margerita [śpiewa]:

Przybyli ułani pod okienko,
Przybyli ułani pod okienko,
Pukają, stukają, puść panienko!
Pukają, stukają, puść panienko!

Miguel [śpiewa]:

Hej dziewczyno, spójrz na misia,
Niech przypomni chłopca ci
Nieszczęśliwego małego misia,
Który w oczach ma tylko białe łzy.

Don Jarkos [wyskakuje spod ziemi]:

Oni rymują, oni są z Układu !

Miguel [chwyta za leżące w pobliżu grabie]:

Co to za jeden!?

Romano [pojawia się znikąd i śpiewa]:

Dzień dobry, cześć i czołem
Pytacie skąd się wziąłem?
Jestem wesoły Romek... [przestaje śpiewać]
eee.... nikt mnie tu nie wołał??

Don Jarkos:

Roman na razie jest ta scena w której udaję że lubię Donalda a Lechos po kryjomu kradnie mu oryginalną koszulkę Ronaldo, więc... idź pan!

Romano:

Hehe, ten ostatni tekst nawet dobry ale... poćwiczyć musisz bo to "idź" nie pasuje... a teraz, zanim pójdę... HISZPAŃSKA INKWIZYCJA! [wszystkich oślepia jakiś błysk, po chwili pokazują się postacie ponurych inkwizytorów z Hiszpanii]

Don Jarkos:

Nie spodziewałem się tu... hiszpańskiej inkwizycji...

Hiszpańska Inkwizycja (chórem):

NIKT NIE SPODZIEWAŁ SIĘ HISZPAŃSKIEJ INKWIZYCJI! HAHAHA [inkwizytorzy rozbiegają się w bliżej nieokreślonym kierunku]

Don Donaldo:

Dobra, Catie, Margo, Miguel - do domu [wymienione postacie opuszczają scenę] A ty, dziwolągu czego chcesz?

Romano:

Ja czy on?

Don Jarkos:

Ciebie miało tu nie być! Odejdź dziadku! [Donaldo opuszcza scenę]... ech, czuję że miało być trochę inaczej...

Romano:

Ok ja idę, jak chcesz to wołaj Donalda. I pracuj nad tekstem, dziadu !

Don Jarkos:

Dziadu... hmm... muszę powiedzieć to mojemu bratu, on jest lepszy w takich tekstach. A tymczasem.... DONALDO, CHODŹ TU MAM DLA CIEBIE UNA PROPOZYCJA NIE DO ODRZUCENIA!

Don Donaldo:

Ty mi tu włoskim nie zajeżdżaj... nienawidzę tego języka bo nie mogę nauczyć się śpiewać volare

Silvio Berlusconni [pojawia się znikąd]:

El Donaldo, to bardzo facile! Uno, due, tre, maestro!....

[śpiewa]

Volare, oh oh...
Cantare, ohohoho...
Nel blu dipinto di blu
Felice di stare lassù

Don Donaldo:

Aaargh cicho tam bo nie wejdziemy z wami do jednej partii w Europa Parlamentas jak zasilimy Europea Union....

S.B.:

I będzie koniec Las Koalicias? Aaach w takim razie... arrivederci!

Don Donaldo:

I vederci arri.... Dobra dawaj mi tu tę propozycję ino szybko bo małżonka smakowitą kaczuszkę piecze

Don Jarkos:

Otóż, chcemy zawiązać koalicję przeciwko obecnemu Układowi... wiesz, możemy zdobyc władzę, rządzić i w ogóle będzie fajnie... a seconda propozycja nie do odrzucenia to... pożycz mi swoją koszulkę Ronaldo.

Don Donaldo:

Koalicję zawiązać możemy, natomiast o koszulce zapomnij, nie po to jeździłem do Korei aby teraz ją oddawać

Don Jarkos:

Aha, czyli kupiłeś ją u żółtków, to koszulka ze stadionu, hahaha!

Don Donaldo:

Co za debilos... po pierwsze, skąd Koreańczycy z południa by się znaleźli na stadionie? Po drugie, te koszulki sprzedawał amerykański "konik" razem z biletem na finał!

Don Jarkos:

I kto tu jest debilos... właśnie powiedzialeś coś co mogę wykorzystać przeciwko tobie! Nabywasz rzeczy drogą legalną inaczej, jesteś skorumpowany i pewnie należysz do Układu!

Don Donaldo:

Spokojnie stary, zrobię z tobą tę koalicje a koszulkę to sobie kup za 4 lata... i powiedz mi jeszcze czemu tak się na wieść o tym "koniku" rozgorączkowałeś, dobrze wiemy że sam święty nie jesteś

Don Jarkos:

Czemu, pytasz czemu? To proste - kupiłeś mi ostatni bilet u mojego wiernego konika, dostałem tylko jakąś głupią koszulkę chińskiego rezerwowego, a kupywałem u niego przez całą imprezę!!! Ops, chyba za duzo powiedziałem, zatem... zawiązujmy koalicję i spadantos!

Don Donaldo:

Sam spadantos, ja tu zostaję bo to mój teren... a koalicję zawiązujemy, zgoda?

Don Jarkos:

Zgoda!

Bóg [ z góry]:

A ja ręki wam nie podam!

[koniec sceny]


Scena 3
[tajny pokój zwierzeń w El Presidente Palacio]

Herr Miller:

El Presidente.... sytuacja poważna....

Alejandro Kwasimodo:

Slucham Cię, mam dla Ciebie wyjątkowo prawie pięć minut

Herr Miller:

Otóż, moje źródła donoszą iż grupka rebeliantów chce zniszczyć nasz Układ szyty grubymi, kremlowsko-wersalskimi nićmi przez KGB a który ma na celu niewolić Polaków i wychowywać ich w miłości do ZSRR...

A.K.:

Zaraz, czekaj... jaki układ, jaka niewola, czemu ja się o wszystkim dowiaduję ostatni?

Herr Miller:

Nie wiem, może jest El Presidente najmniej żydowski i masoński z całej naszej partii?

A.K.:

Człowieku, co ty wygadujesz, Żyda tożeś widział ostatni raz podczas szkolnej wycieczki na Cmentarz Żydowski a masona to moze nieświadomie na ulicy minąleś, podobnie cala nasza elita, więc o czym ty gadasz?

Herr Miller:

Nie wiem, mówię to co było zapisane w stenogramach z rozmów tych przewrotowców

A.K.:

Stenogramy powiadasz... hmm.... sprawdzę w słowniku co to słowo oznacza a tymczasem... koniec five minutes, żegnam!

Herr Miller:

Żegnam również... aha, panie El Presidente, dostałem sms-a od wydawnictwa Agora że ich jakiś lew odwiedził...

A.K.:

Lew? Hmm... zadzwonię do zoo czy nie zgubili przypadkiem czegoś....[po 2 minutach rozmowy] Nie, nic nie zgubili, trzeba chyba tego Michnika do psychiatryka wysłać.... żegnajcie towarzyszu!

[Herr Miller wychodzi bez słowa]

EPILOG do aktu I
[Don Jarkos i Lechos siedzą na siedzeniu dla pasażerów w służbowym BMW)

Don Lechos:

Jarkos... jakby nam się udało... ale bylibyśmy bogaci...

Don Jarkos:

No... i nie musielibyśmy nic robić.

Don Lechos:

Przecież i tak nic nie robimy.

Don Jarkos:

No tak, ale wtedy w ogóle byśmy nic nie musieli robić. A zatem, do roboty... aha, masz tę koszulkę?

Don Lechos:

Niestety, ale... złapał mnie na gorącym uczynku ten cały Miguel... już miałem koszulkę w ręku, w ogóle to jest teraz jego własność...

Don Jarkos:

I co, jak wybrnąłeś z sytuacji?

Don Lechos:

Dałem mu jedyny kapsel z limitowanej serii Lays-Pokemon jakiego on nie miał w zamian za utrzymanie tego faktu w tajemnicy. Ależ ja jestem mądry, nie?

[Jarkos wymownie milczy, kurtyna opada, koniec aktu I]

Akt II
Scena 1

[Cała Polska, skupiona symbolicznie w jednym miejscu, lud jest reprezentowany przez grupę Wyborców, rok 2005]

Wyborcy:

Czas wyborów już się zbliża
Kogóż by tu znowu wybrać?

Los Mulatos:

Mnie wybierzcie, mnie, pogonię tych co nas rozgrabiają!
Balcerowicz, Miller Kwasu... wszyscy 10 lat dostaną!

Don Jarkos:

On rymuje! On jest z układu!

Los Mulatos:

Jego też zamknę!

Don Jarkos:

Jesteś pan złodziej i pasożyt jakich mało, dla ciebie dożywocie to za mało!

Los Mulatos:

Sam pan rymujesz a się pan mnie czepiasz!

Don Jarkos:

Nie przekona mnie pan że białe jest biale a czarne jest czarne! Muszę wyjść bo podobno jestem rozczochrany.

Los Mulatos:

Idź pan i nie wracaj... Zobaczcie jak ja ładnie śpiewam! Ktoś z takim głosem nie może być złym przywódcą [śpiewa]

Dokąd zmierzasz Polsko, dokąd idziesz kraju?
Czy do wrót piekielnych, czy do bramy raju?

Don Jarkos [pojawia się]:

On rymuje! On jest z układu! [znika]

Don Donaldo:

Racja, hr Le Perre to zły kandydat, a co do głosu to posłuchajcie tego [śpiewa]:

Well, shake it up, baby, now,
Twist and shout.
C'mon c'mon, c'mon, c'mon, baby, now,
Come on and work it on out.

Well, work it on out, honey.
You know you look so good.
You know you got me goin', now,
Just like I knew you would.

Well, shake it up, baby, now
Twist and shout.
C'mon c'mon, c'mon, c'mon, baby, now,
Come on and work it on out.

Well, shake it, shake it, shake it, baby, now.
Well, shake it, shake it, shake it, baby, now.
Well, shake it, shake it, shake it, baby, now.
Ahhhhhhhhhh Ahhhhhhhhhh Ahhhhhhhhhh Ahhhhhhhhhhh!!!

Alejandro Kwasimodo:

Pozwolicie że w imieniu moich kolegów zaśpiewam coś lepszego, pieśń mojej młodości... [śpiewa]

Wyklęty powstań, ludu ziemi,
Powstańcie, których dręczy głód.
Myśl nowa blaski promiennymi
Dziś wiedzie nas na bój, na trud.
Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata,
Przed ciosem niechaj tyran drży!
Ruszymy z podstaw bryłę świata,
Dziś niczym, jutro wszystkim my! [przestaje śpiewać]

Dalej zapomniałem... w każdym bądź razie głosujcie na nas a zobaczycie jak ruszymy z podstaw bryłę świata... tymczasem kolega Busz ma nam coś do przekazania

Busz:

To nieprawda że nie lubię hop-coli [beka] [naród klaszcze]

Romano:

Teraz ja! Chcę powiedzieć wam że mogę pochwalić się wielkimi osiągnięciami, np. przesluchiwałem przyjaciela Jennifer Lopez. Poza tym jestem młody, fajny i znam jeden język obcy - polski, którego wciąż nie mogę w pełni jednak opanować. Staram się jednak i zapewniam że moim celem jest stworzenie prawdziwego Imperium Romana!

Wyborcy:

Dosyć, ach dosyć my tego już mamy, czekamy na ciąg dalszy kampanii. Tymczasem, politycy drodzy, prosimy nie przeszkadzać nam w życiu codziennym, a wtedy razem wam pomożemy

Scena 2

[miejsce bliżej nieokreślone, o czasie wiadomo że mamy rok 2005]

Wyborcy: [dialog pomiędzy dwójką pełnoletnich obywateli]

- Ty, Hela, co ciekawego jest dzisiaj w telewizorze?
- Nie wiem, programu nie kupiłam bo już kiosku nie było jak z pracy wracałam.
- Co ty, gazety w kiosku nie było? Jak tam gazet od groma, kręcisz Hela oj kręcisz
- Nie kręcę, mówię przecież - kiosku nie było bo go łobuzy jakie spaliły!
- To pewnie ktoś od Don Lechosa, mówił pan Le Perre że to kawał kanalii... o reklama jakaś leci fajna!
- Ty, pisze tu że PO chce podatki nam zwiększyć!
- I lodówkę zabrać!
- I misia dzieciakowi!
- Jak mogą zabrać misiaka dziecku skoro żeśmy do sierocińca naszego bachora oddali bo jeść jak człowiek z talerza nie chciał i nawet chodzić 2 tygodnie po urodzeniu nie mógł?
- Ano nie wiem... ale głupie to PO, a Don Lechos to fajny człek
- A słyszał ja dzisiaj pod sklepem że i becikowe chcą dac, nareszcie się nam opłaci dzieciaka jakiegoś zrobić
- No głosujmy na niego, cała reszta to Układ!
- Jaki Układ?
- A nie wiem, coś tam mnie się obiło o uszy...

Scena 3
[miejce bliżej nieokreślone, rok 2005]

Don Donaldo:

Miała być koalicja, a tymczasem co? PiS atakuje nas, traktuje jak wroga, a my tego tolerować nie możemy!

Don Jarkos:

To nie był atak, nigdy czarne nie jest czarne a białe białe, panie Donaldo, a zaraz wytoczę asa z rękawa jeżeli się pan nie uspokoi...

Don Donaldo:

Ja też mam, panie, asa...

[wymowna cisza, w tle przygrywa piosenka "Who Let the Dogs Out"]

Kurskinho [wchodzi na scenę]:

Raz, dwa, trzy cztery...
Panie i Panowie, oświadczam wszem i wobec że...
Pewne wiarygodne źródła poinformowały że dziadek Donalda był w Wehrmahcie!

Wyborcy [cz. 1]:

Buuuu! Nazista!

Wyborcy [cz.2]:

I co z tego?

Don Donaldo:

Ja... jestem po prostu zszokowany... poziomem debaty tutaj.... najpierw jakieś misie, później mi tu wyjeżdżacie z dziadkami. Oświadczam że bez przeprosin koalicji być nie może!

Kurskinho:

Przepraszam Pana... że jest pan nazistą! Hahaha

Don Donaldo:

Nie wiem z kim zawiążecie teraz koalicję jeżeli wygracie ale... z chamami nie zamierzam tego zrobić!

Kurskinho:

A pan jesteś warchoł

Don Jarkos:

Hmm... warchoł... dobre, kiedyś wykorzystam ten tekst.

Don Donaldo: [kieruje się ku wyjściu, jednocześnie drwiąco podśpiewujue spoglądając na swoich przeciwników]

Jesteś szalona, mówię Ci.
Zawsze nią byłaś, skończ już wreszcie śnić.
Nie jesteś aniołem, mówię Ci.
Jesteś szalona.

[koniec aktu II]

Akt III
Scena 1
[skromny poselski pokój, ten sam co w scenie 1 aktu I, po wyborach prezydenckich i parlamentarnych]

Don Lechos:

No to się narobiło... żeśmy wygrali a okazało się że chyba władza nie polega na nic nierobieniu i naród będzie niezadowolony... skończymy jeszcze jak ten Rumun co go lud własny rozstrzelał

Don Jarkos:

Uspokój się Jarek, Rumunia to gdzie jest, daleki kawał za Buszem...

Busz: [zza ściany]

Zaprzeczam, za mną znajduje się w chwili obecnej jedynie moja prywatna biblioteczka... ale kto by mnie słuchał

Don Lechos:

Nie za Buszem a za Karpatami, a Karpaty to przecież i u nas są... pamiętasz nasze wakacje w górach, jak wujkowie bawili się nami rzucając nas do Morskiego Oka i tłumacząc że puszczają kaczki??

Don Jarkos:

Haha pamiętam.... raz wujek Mario... wiesz, ten silny taki.... przeczucił nas na drugą stronę jeziora i walnęliśmy głową w glebę

Don Lechos:

Tak, i wtedy narodził się nasz pomysł na życie.

Don Jarkos:

Ale jedno mnie dziwi... co było śmiesznego w tym że "puszczają kaczki"??

Don Lechos:

A, nie wiem, pomyślmy o czymś innnym... jak tu obsadzić stanowiska... zasadą BMW czy TKM?

Don Jarkos:

Oj Lechu Lechu, mylisz pojęcia, od razu widać że o ile ja spadłem wtedy na trawę to ty na drewniany słupek... TKM to my mamy od momentu wygrania wyborów, natomiast metoda BMW jest od obsadzania stanowisk, zresztą o nic się nie martw, już obsadziłem wszystkie stanowiska.

Don Lechos:

Ok, to kto będzie tym no... premierem?

Don Jarkos:

A to w sumie też od Ciebie zależy bo nie mogłem się zdecydować....

[głos spikera spoza sceny, nastrój sceny można porównać ze sceną wyboru kandydatki na żonę dla księcia w filmie "Shrek"]

KANDYDAT NR 1

Pochodzący z Teksasu John Kovalsky ma polskie korzenie - jego prapradziadek uciekł do Ameryki przed polskim prawem. John czuje się Polakiem, wie dużo o kraju swoich przodków - jak sam mówi, "Poland is very ładny kraj, a szczególnie I like Kremlin i Brandenburska Gate. Wierzę że będę dobrze pełnił rolę premier w Prague, w ramach cheap państwo zlikwiduję też część kurortów nad Black Sea."

KANDYDAT NR 2

Pan Edward jest emerytowanym zarządcą PGR-u. Jego największym życiowym sukcesem jest podebranie z sąsiedniego PGR-u 50 l. mleka. Jak sam twierdzi, wtedy uwierzył w swoje zdolności ekonomiczne. Po upadku systemu nie miał co ze sobą zrobić, więc wstąpił do lokalnego oddziału Samoobrony. Po kilku latach stwierdził jednak że "Le Perre to taki sam głupek jak ci inni". Z radoscią przyjął propozycję zwalczania Ukladu w naszych szeregach, za pieniądze jakie zarobi jako szef rządu chce pomagać biednym, czyli swojej rodzinie.

KANDYDAT NR 3

Martinos jest tajemniczym człowiekiem, wygląda jednak przyjaźnie. Jego głównym atutem jest to że wygrał kiedyś w pokera z Jorge Busko, jednym ze swoich potencjalnych poprzedników. Potrafi zrobić fajny gest, nazywany w naszych kręgach "Si si si" w ok. 56 językach

Don Lechos:

Dobra, starczy, Martinos jest najlepszy.

Don Jarkos:

Zgadzam sie, jest świetny... [krzyczy] Martinos, chodź no tu!

Martinos:

Yes yes yes.... ktoś mnie wzywał oui oui oui?

Don Lechos:

Haha on jest taki śmieszny... powiedz coś jeszcze.

Martinos:

Ja ja ja, cieniasy, da da da.

Don Lechos:

Taa, on jest świetny... potrafisz wygłosić expose?

Martinos:

Si si si... spisałem najlepsze fragmenty od poprzednika, igen igen igen.

Don Lechos:

W porządku, jesteś wolny, teraz musimy jeszcze porozmawiać najpierw z Samoobroną a potem z PO w sprawie koalicji... to znaczy najpierw z PO w sprawie kolacji, a właściwie pewnego nieuregulowanego rachunku za nią.

Scena 2
[sala konferencyjna, przedmieścia miasta Toruń, rok 2006]

Don Jarkos:

Towarzysze.... ekhm.... przyjaciele... zebraliśmy się tu wszyscy ponieważ.... mnie.... nasz kraj.... męczy poważny problem... nie mam.... nie mamy większości w Sejmie a wszelka przemoc fizyczna wobec nieposłusznych posłów może zostać ukarana wysokimi san...sankami...sankcjami.

Martinos:

Da da da ja myślę że trzeba ubezwłasnowolnić sejm... mojego kolegę bliskiego rodzice ubezwłasnowolnili i teraz jest niegoźny. Shi shi shi hahaha.

Romano:

Moje stanowisko jest takie że powinniśmy zjednoczyć się w celu ochrony nasz.... interesów kraju, w ten sposób stworzymy stabilny rząd.

Don Jarkos:

A jakie jest, panie premierze, pańskie stanowisko na tę sprawę?

Martinos:

Si si si Jestem premierem hehehe yo yo yo

Los Mulatos:

Ja z kolei dołączam się do Romka. Chcę się pobawić w ministra przez kilka lat a potem odejść bo wie pan, ja mam takie gospodarstwo że calą wieś by można wyżywić.

Don Jarkos:

A co pan powie panie premierze?

Martinos:

Da da da a ja nie sic sic sic.

Don Jarkos:

A zatem, będzie koalicja - zgoda?

Wszyscy: (chórem)

Zgoda!

Bóg:

A ja ręki wam nie podam! (śpiewa)

Z tych ziaren nie będzie mąki,
Nie będzie ciała z tych słów,
Z tych modlitw nie będzie świątyń,
Z tych czasów nie będzie snów.

Nie będzie wina z tej wody,
Z tych pieśni nie będzie dróg wzwyż,
Z tych dusz nie będzie narodu,
Każdy sam poniesie swój krzyż.

EPILOG

Wyborcy:

I tak od tych miesięcy kilku
Cierpimy za naszą głupotę
Nie poszliśmy na wybory
Bądź głosowaliśmy na tych
Co na błędach naszych chcą żerować
Jeśli to się da odkręcić, czym prędzej to zróbmy, po co się znowu męczyć?
Wciąż się dowiadujemy nowych sensacji, że czarne to białe a korupcja to negocjacje
Skończmy już z tą szopką wreszcie, na Boga! Polityka to nie igrzyska
I choć nie mówimy teraz według schematu określonego to wierzymy
Że nasze przesłanie jest na tyle ważne że i tak trzeba je przekazać.
Chcecie dalej błaznów co się wokół koryta będą ganiać? Wierzymy że nie więc... z Bogiem i niech moc z nami będzie.

[śpiew na różne melodie]

Jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród
Pójdziem gdy zagrzmi złoty róg
Stać będzie kraj nasz cały,
stać będzie Piastów gród,
zwycięży orzeł biały
zwycięży polski lud.

[Głos Don Jarkosa zza sceny]

Oni rymują, oni są z Układu!