Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > długie opowiadanie, ale.. warto ;)
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
chafer - Superbojownik · przed dinozaurami
Enjoy.




Wchodzę. Nieprzeniknioną ciemność, rozświetla jedynie blade światło ze stojącej na biurku lampy. Oczy powoli przyzwyczajają się do półmroku. Serce bije mi jak oszalałe...

Wyczuwam Ciebie... nie widzę, ale czuję... Tak, leżysz na łóżku, wtulając się jak miękkie zwierzątko w poduszkę. Oświetla Ciebie blask księżyca. Czy to naprawdę Ty? Obiekt moich marzeń? Podchodzę bliżej, teraz jedynie Twoja twarz pozostaje w objęciach cienia. Zatrzymuję się parę kroków od Ciebie. Wyczuwam zapach delikatnych perfum.

Jesteś ubrana w zwykłe, codzienne rzeczy... Luźny sweter, długa spódnica, jedynie stopy masz bose. Wyglądasz dokładnie tak, jaką Ciebie widuję na co dzień. Podnosisz głowę, światło zaczyna swoją podróż od Twoich kręconych loków, poprzez niesamowite oczy i zgrabny nosek do gorących ust.

Nasze spojrzenia spotykają się. Tacy spragnieni, tacy strasznie spragnieni, tak głodni siebie...

Uśmiechasz się. Boże! Jaka jesteś piękna! Chcę krzyczeć..."Kocham Cię! Kocham Cię!"...ale słowa stają mi w gardle. Nie, słowa są niepotrzebne...Widzimy to nawzajem w swoich oczach... Rozmawiamy bez słów..Wystarczy, że patrzymy na siebie.

Siadam na brzegu łóżka.

Delikatnie muskam Twoje włosy rozwiane w rozkosznym bałaganie.

Ten gest, zwykle zwyczajny, w tych okolicznościach nabiera nowego znaczenia. Palcem zbieram łezkę, która właśnie spływa po Twoim policzku.

Zbliżamy się do siebie.

Dotykam Twoich policzków, nosa, czoła, Twoje ręce błądzą w poszukiwaniu moich ust. Napawamy się każdą chwilą. Moje usta zbliżają się do Twoich ust. Nasze wargi odnajdują jeden rytm, nasze języki tańczą wokół siebie. Obejmuję Twoje wargi moimi, tylko po to żeby za moment zamienić się rolami. Spokojne i opanowane ruchy przechodzą powoli do bardziej namiętnych. Czuję jak Twoje ręce dostają się pod moją bluzę i zaczynają gładzić moje plecy. Czas i przestrzeń nie mają dla Nas znaczenia... Liczymy się tylko MY.

Nie przerywając całowania, kładę się na plecach. Napierasz na mnie całym ciałem. Nasze nogi, nasze ręce splatają się w miłosnym uścisku... Czuję na sobie Twoje piersi.. Chłonę Twój zapach.

Nagle przerywasz.. Siadasz na mnie okrakiem i ściągasz sweter przez głowę. Moim oczom ukazuje się czarny biustonosz, spod którego próbują się wyrwać dwie jędrne kule. Całuję wierzchnią część Twoich piersi, gładzę Twój mięciutki brzuszek...

Zaczyna grać znajoma muzyka...cicho...ledwie dostrzegalnie. Odczuwam niepokój... Nieokreślony niepokój, który zostaje zagłuszony przez narastające podniecenie.

Gładzę Twój kark, plecy, przesuwam dłońmi wzdłuż kręgosłupa ku kształtnym pośladkom. Ty dotykasz moich pleców, przez moje ciało przechodzą dreszcze..Masz cudownie miękkie dłonie. Rozpinam stanik, który powoli opada na łóżko. Twój biust, uwolniony z ciemnego więzienia, wypina się radośnie ku górze. Twoje piersi są idealne, nie mogę oderwać od nich oczu. Idealnie harmonizują się z resztą ciała. Nęcą, prowokują, bawią się ze mną. Nieśmiało sięgam w ich kierunku. Są takie doskonałe, że aż boje się, że pod moim dotykiem pękną jak bańka mydlana..

Jednak nie...Dotykam twoich skarbów, jednocześnie pieszcząc ustami Twój kark i okolice ucha. Przesuwam językiem po Twoich sutkach.. Twój oddech staje się szybszy, na twarzy pojawiają się rumieńce. Prawą rękę, wsuwam pod Twoje majteczki i zaczynam masować pośladki. Cisze przeszywa Twój głośny krzyk. Każda komórka Twojego ciała błaga o jeszcze. Przestajemy nad sobą panować. Zdejmuję koszulę, Ty zaczynasz ssać moje sutki, ja bawię się Twoimi włosami...

Muzyka robi się coraz głośniejsza...Czuję, że zostało nam mało czasu.

Ściągam z Ciebie spódnicę. Ty rzucasz się do moich spodni i rozpinasz rozporek...

W szaleńczym rytmie całujemy każdy skrawek naszego ciała, stajemy się jednością. Krew pulsuje w żyłach, serca mocno biją...

Muzyka robi się coraz głośniejsza.

Odnaleźliśmy wspólny rytm. Nasze języki znowu wiją się figlarnie. Jesteś mokra i błyszcząca od potu. Krzyczysz z rozkoszy...

Muzyka zaczyna przeszkadzać...Zauważam, że robisz się... to niemożliwe!! ...przezroczysta...

Co się dzieje? Dźwięk staje się natrętny, nie daje spokoju... świdruje uszy...

NIE!!! Zostawcie mnie w spokoju!!

Mój glos zanika.."Nie...nie teraz...błagam.. nie teraz...."

Zaczynam płakać...Spoglądam na Ciebie...Patrzysz na mnie smutno... Płaczesz... Powoli znikasz.. Zapadasz się w ciemność...Cały świat zanika......

Zostałem sam.



Zrywam się jak szalony. Gdzie jestem? Aaaa! Nic nie widzę! oślepłem!! Miotam się, próbując wyrwać się z tej ciemnej próżni. OK.. tylko spokój może nas uratować. Otwieram oczy. No...Coś widzę... Ale czemu wszędzie jest taka mgła? Przecieram oczy. Oooo.. Jakieś znajome miejsce. Hm. Sfrustrowany drapię się po głowie pobudzając komórki myślowe. "To mój pokój!" - krzyczę w przebłysku inteligencji. Eeee.. ale co ja tu robię? Gdzie moja ukochana? Moment.. Ukradkowe spojrzenie na zegarek..5:55...W głośnikach brzmi motyw przewodni z filmu "Kobieta i mężczyzna"

Chwila zastanowienia.

Powoli dociera do mnie prawda. No nie...

To był tylko sen!!!...Buuuu...

Jednakże chwilę potem uświadamiam sobie drugą staszną rzecz...
Moje serce jest rozrywane na tysiąc kawałków, niesamowity ból ogarnia całe moje ciało, czuję, że zaraz się rozpadnę. NIEEEeeeeeee ...Ja idę do pracy!!!

E.. spoko...Mam jeszcze czas. Położę się tylko na chwilę, rozprostuję kości i zaraz wstaję...Zamknę tylko oczka i...chrrr..chrr...

AAa!!!! Zrywam się z łóżka, potykam się o kapcie i ląduję z głośnym hukiem na podłogę. "Dzien. jak co dzień".. Myślę. OK.. już jestem spokojny. Patrzę na zegarek...6:09...Zerkam jeszcze raz 6:09...Rzucam groźne spojrzenie i godzina perfidnie zmienia się na 6:10!

AAAAAAAA!!! Spóźnię się do pracy! Spóźnię się do pracy!!! Gdzie skarpetki? Gdzie spodnie? Gdzie koszula? Gdzie b..chrr..chrrr..

A!!! 6:12!!! Rzucam się do łazienki. Spoglądam w lustro! AAAA!! Yeti!!! A nie...to tylko ja.. Rozczochrany jak zwykle. Gdzie grzebień??? Na biurku? W szufladzie? Na półce? Na łóżku? Pod dywanem? Na żyrandolu? W książce? W skarbonce? W mydelniczce? Znowu się gdzieś schował...Bezzębna wredota. Ok..trzeba się umyć. Na szczoteczkę wyciskam odrobinę pianki do golenia. Ruchem posuwisto-wzdłużnym szoruję ząbki, obserwując jednocześnie jak z mojego otworu gębowego wydostaje się coraz więcej piany..i więcej.. i więcej...

A moje ruchy stają się coraz wolniejsze...wolniejsze..woollniieejjszzzeee.

A!! Tfu tfu! Okropieństwo! Fuj!! Gdzie odświeżacz? Psssss...A!! To lakier do włosów!! Uśmiech zastyga mi na twarzy. Sięgam po mydło. Te widocznie chce się zabawić i wyskakuje mi z dłoni prosto w pidżamę. Hihihi..huhuhu...no.. maleńki.. koniec zabawy. Chodź do tatusia. Maleństwo obrażone wyskakuje mi z nogawki i prześlizguje się pod wannę. Zrezygnowany (pajęczyny! brrrr) idę do kuchni zrobić śniadanko.

Odkręcam gaz, nalewam esencję do kubka, sypię cukier. Wyjmuję chleb, sięgam po nóż. Spokojnie odkrajam przylepkę. Następne cięcie.. następne. Bardzo relaksująca, ale ciężka robota.
Cięcie..cięcie...ah....te ramiona..ten uśmiech...te włosy...

Au! Skaleczyłem się...e.. małe zadrapanie. O..kropelka krwi...AA!! Krwawię!!! Lekarza! Gdzie apteczka? Odwracam się i moja dłoń natrafia na czajnik. AAA! Parzy!!!! A nie...odkręciłem gaz, ale nie zapaliłem ognia. Gaz?? Wietrzyć kuchnie!! Ratować palec! Kuchnia! Palec! Ratować mieszkanie czy życie? Jeżeli wybuchnie mieszkanie, to i tak stracę życie. Doskakuję do okna, szarpię za lufcik, przy okazji wyłamując cala futrynę, następnie do apteczki, wysypuję na podłogę wszystkie leki, nalepiam plasterek, mimo że już nie krwawię i zadowolony kończę robienie kanapek.

No..herbatka gotowa, kanapki też. Siadam zrelaksowany przy biurku. Nic nie jest w stanie mnie zdenerwo..argh!! 6:45! Gwałtownie wstaję, rozlewając przy okazji herbatę na komputer. Jedna skarpetka, druga skarpetka, stanik...wróć...podkoszulek, koszula, spodnie...wróć...majtki...spodnie...coś mnie uwiera. Sięgam do kieszeni, z błyskiem w oku wyciągam grzebień! Biegiem do łazienki. Wykonuję combo w postaci wody, grzebienia, suszarki i pianki. 6:51. Klucze? Są! Portfel? Jest. Zegarek? Jest! Grzebień? Znowu znikł. Prezerwatywy? Na ch.j mi one. Komórka? Komórka??? Szybka decyzja...Sięgam po stacjonarny...grr..nie mieści się do kieszeni...aa..co to ja miałem.. Jaki mam numer na komórkę?? Wystukuję pierwszy lepszy numer, który mi przychodzi na myśl. "Tu agencja towarzyska...Po sygnale zostaw wiadomość..." Ups..nie ten numer.. o.. Już wiem.. Wybieram prawidłowy numer i po chwili odzywa się znany mi sygnał dźwiękowy. Kolejne dwie minuty tracę na poszukiwaniu źródła dźwięku, oczywiście znajduję komórkę w najmniej oczekiwanym miejscu, czyli w kurtce.

Ok.. wszystko jest, kurtka na plecy, w rękę kanapki. Wychodzę na korytarz.. hm.. co mi tak zimno w stopy? Buty! Powrót do mieszkania. Kozaczki...sandały...o..moje ulubione czarne, na wysokim obcasie...o! są moje glany. Zawiązuję sznurowadła, kątem oka spoglądam na dym wydobywający się z komputera, wybiegam na korytarz, zamykam drzwi, lecę do windy, naciskam guzik, czekam, czekam, bluzgam na to, że nie poszedłem schodami, czekam, czekam, wsiadam do windy, liczę do 10, wysiadam, wychodzę przed blok i wtedy ogłusza mnie potężny huk!

Jeszcze nie zdążyłem się otrząsnąć, a zaraz po nim nastąpił drugi huk!!

...robi mi się ciemno przed oczami.. trzeci huk!!

...robi mi się słabo, czwarty!!

...jest mi niedobrze - piąty huk rozrywa moje wnętrzności

..przy szóstym otwiera się ziemia, a przy siódmym pojawia się głowa mojego szefa, która szepce "spóźnisz się.. spóźnisz się...spóźnisz się..."

Cisza.......

Przejmująca cisza....

Dzwony pobliskiego kościóła właśnie wybiły godzinę 7.

Ruszam do przodu! Potrącam wózek, rower, babcię, przeskakuję przez samochody, trawnik omijam, bo szanuję zieleń, pobijam rekord świata w skoku wzwyż przez żywopłot, spoglądam na ulicę ... jedzie MÓJ autobus... Załączam turbo, przebiegam przez ulicę, wiatr zdziera ze mnie czapkę, ledwo unikam czołowego zderzenia z syrenką.. Autobus zbliża się do przystanku... Rozwijam prędkość dźwięku, biorę ostry zakręt, przelatuję przez następną ulicę, gubię szalik...Autobus otwiera drzwi... Rozwijam prędkość światła, zrzucam zbędny balast w postaci kurtki, załączam hipernapęd i wskakuję w nadprzest... eee...do autobusu linii 106, drzwi zamykają się, przytrzaskują mi rękę, torba z kanapkami ląduje na ulicy. Wreszcie jadę...

Podróż upływa spokojnie – co prawda kradną mi portfel a telefon komórkowy wydostaje się z kieszeni i roztrzaskuje o ziemię – ale to norma.

Wpadam do biura...7:30!!!

"Widzę, że Pan Sławek jak zawsze punktualny i jak zawsze uśmiechnięty! Szczęśliwy z Pana człowiek... Jak pan to robi?" - pyta się mój szef.

Przez chwilę spoglądam na niego badawczo zastanawiając się, jakby wyglądał jego mózg na ścianie, po czym wzruszam ramionami, udaję się do łazienki, zmywam cholerny lakier z twarzy i siadam przy moim stanowisku....

Rozpoczyna się kolejny, nudny dzień......


(c) Chafer

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kamerek - Superbojownik · przed dinozaurami
Jesteś ... rozmiękczona hrehrehrhe

--
existemi.glt.pl - Akcelerator Wyobraźni >> słowem inspiracja
Forum > Półmisek Literata > długie opowiadanie, ale.. warto ;)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj