Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Przygody zwierząt z miasteczka Nierząd akt 10
robal
robal - Superbojownik · przed dinozaurami
akt 10 - jubileuszowy wszakże, przez to i dłuższy nieco

Poświata księżyca nieśmiało muskała metalowe pręty tworząc przy tym fantazyjne wzory na ścianie. Zza owej ściany rozlegało się miarowe stukanie maszyny do pisania co i raz przerywane donośnym sapnięciem połączonym z przekleństwem. Żarówka wisząca nad wejściem do pomieszczenia zdawała się wydawać z siebie ostatnie przebłyski energii. Podłogę szturmował wszerz i wzdłuż dziwnie pląsający karakon. Gdzieniegdzie przystawał i smerał się odnóżami po pysku. Panująca przeraźliwa cisza wyolbrzymiała tupot prusaczych stóp po betonowej posadzce. Karaluch nadal pląsał jak szalony, marszowy tupot przechodził to w galop, to w kłus.

Wtem prycza pod oknem skrzypnęła piskliwie. Wystraszony karaluch z prędkością na jaką pozwalały mu koślawe odnóża skrył się zacienionym miejscu w rogu. Zdezorientowany próbował przecisnąć się przez otaczający go mur. Miotał się zagubiony między odpryskami tynku, usiłując znaleźć choćby niewielkie schronienie...

Patiomkin rozprostował kości przeciągając się ze zgrzytem pancerza. Kątem oka zerknął na wydrapane oprawką okularów znaczki na ścianie.
„To już 17 godzina” – pomyślał.
Jął się przechadzać w tę i nazad od okna do surowo wykończonych, choć masywnych drzwi. Po kilku krokach przystanął i podłubał obficie ogonem w nosie. Już miał obetrzeć ogon o krawędź pryczy, gdy jakiś dźwięk nastroszył Patiomkinowe uszy.

Ryk silnika i łomotanie za oknem wzmagało się. Pancernik niezdarnie wdrapał się na pryczę i nieudolnie próbował wyjrzeć przez zakratowany otwór. Niski wzrost nie ułatwiał mu jednak sprawy. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając jakiegoś prowizorycznego podestu. Bezskutecznie. Zaczął podskakiwać na pryczy. Gdy oczy znalazły się na wysokości umożliwiającej widzenie świata zewnętrznego, nerwy zaczęły przekazywać obraz do mózgu... Drzewa... ściana... drzewa i latarnia... ściana... drzewa, latarnia i droga...ściana

Nóżki pancernika domagały się odpoczynku...

Ryk połączony z łomotaniem zbliżał się nieubłaganie. Jeszcze zdały się dobiegać jakieś wrzaski...

Patiomkin znów zaczął podskakiwać na coraz bardziej jękliwie trzeszczącej pryczy... Drzewa, latarnia, droga... ściana... mgła i gwiazdy... To rozochocone sprężyny pryczowego materaca wyniosły za wysoko ciało Patiomkina, którego głowa weszła w bliższy kontakt z gzymsem. Oszołomiony przycupnął na chwilę. Jednak ryk, łomot i wrzaski nie dawały mu spokoju. Zdesperowany wyczekiwał na odpowiedni moment. Gdy odgłosy z zewnątrz wydały mu się już dostatecznie bliskie jeszcze raz podskoczył.
Za zakratowanym oknem przemknął zdezelowany Żyguli z jakąś liczną kompanią na pokładzie, by za chwilę z piskiem opon zatrzymać się. Patiomkin chwycił łapami pręty kraty, nóżkami zabawnie drapał podokienny mur. Jednak udało mu się utrzymać przez chwilę, wychylił bardziej głowę w kierunku postoju auta.
Zza zaparowanych szyb dudniło basowymi pomrukami. Wrzaskliwe głosy zdawały się śpiewać:

oooo... juwgat tu pamperap, juwgat tu pamperap...

Drzwi pomieszczenia stęknęły głucho, a ich skrzydła z impetem uderzyły o ścianę. Zaskoczony Patiomkin zeskoczył na pryczę i z trzęsącym się ciałem obrócił w stronę drzwi.

W wejściu stał Gustof. Najlepszy goryl wśród komisarzy i najlepszy komisarz wśród goryli.
- Co to, znaczy się, ma znaczyć???!!! – ryknął – Z nogami na łóżko!!! Ze wsi, znaczy się???!!!
- Bo...bo... – Patiomkin przerażony usiłował pokazać palcem zaokienną sytuację
- My was nauczymy porządku i kultury, znaczy się. W domu pewnie też sracie, nie???!!! Bydlęta!!!
- Ja... ja... wychodek mam na podwórku – tłumaczył się bełkotliwie Patiomkin – To ludzie, niby tacy cywilizowani, a przecież srają w domu... w se...sedesy... czy jakoś tak...
- Dobra, dobra, znaczy się – zniżył ton głosu Gustof – Idziemy...
- A dokąd? – pancernik panicznie wcisnął się w prycze.
- A zobaczycie, znaczy się...

Pancernik wystawił przeguby rąk, na których w sekundę później zacisnęły się obręcze kajdanek. Goryl usunął się z progu. Patiomkin ze spuszczoną głową poczłapał do wyjścia. Gustof rozejrzał się po pomieszczeniu i zamknął drzwi.

Muzyka i wrzaski za oknem umilkły.

Pod pryczą znów pląsał karakon. Tupając sobie do rytmu, piskliwym, wręcz nie dosłyszalnym, głosem mruczał:
ajwgat tu pamperap, ajwgat tu pamperap

koniec aktu 10 - jubileuszowego wszakże, przez to i dłuższego nieco

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ekstra, te robale są jak żywe.
don cui noł pamperap

Bardzo mi się podoba jak ożywiłeś w mojej wyobraźni karakona, kto teraz je będzie rozdeptywał? Mama?
Forum > Półmisek Literata > Przygody zwierząt z miasteczka Nierząd akt 10
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj