Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > tajemnicza
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kay - Superbojownik · przed dinozaurami
Ostatnio coraz popularniejszy robi się tzw. clubbing. Ja osobiście nie rozumiem takiego stylu życia, ale musze się przyznać, że czasem dawałem i daję się ponieść "cywilizacji". Czy w tłumie i hałasie może się wydarzyć coś niezwykłego, nie wiem, ale ponoć najwspanialsze historie pisze właśnie życie. To jest zwykła historia.


To miał być wieczór jak każdy inny, trochę wina, trochę puszczonej kasy, dyskoteka i powrót do domu nad ranem. Umówiłem się z Albercikiem, że przyjdę do niego do domu i stamtąd ruszymy na podbój miasta. Kupiliśmy sobie po „miodziku” i postanowiliśmy pójść do akademika, bo tam zawsze jest jakaś impreza i na pewno nie będziemy się nudzić. Zostawiliśmy legitymacje podając pierwszy lepszy numer pokoju, jaki tylko wpadł Albercikowi do głowy. Na piętrze zamelinowaliśmy się w kuchni delektując się naszym nie najdroższym trunkiem. Już po chwili do kuchni wpadło wesołe towarzystwo, które podobnie jak my „zaprawiało” się przed dyskoteką. Mimo, że z początku czułem się trochę nieswojo koczując nie całkiem legalnie w państwowej kuchni, to już po chwili rozmowy z tubylcami miałem wrażenie jakbym był w domu. Pół godziny później siedzieliśmy wygodnie w pokoju należącym, jak sądzę do któregoś znajomego z roku Albercika. Dzięki uprzejmości gospodarza wprowadziliśmy jeszcze trochę wódki i teraz nieobecni duchem, ale w miarę kontrolujący swoje ciała ruszyliśmy w kierunku stołówki studenckiej. W tym momencie pojawił się nieduży problem. Po podliczeniu naszych funduszy, a raczej funduszy Albercika, bo po moich ślad zaginął jakiś tydzień temu, stwierdziliśmy, że za sześć złotych od łebka to my nie wejdziemy. Zanim zdążyłem zebrać myśli w celu wyczarowania jakichś pieniędzy Albercik, już trzymał w ręku dwie wejściówki. Nie wiem, co on im powiedział, ale zciema zdała egzamin, bo przekraczając próg dowiedziałem się, że jestem członkiem, AZSu, który właśnie wszedł ze zniżką. Ostatnie pieniądze zainwestowaliśmy w szatnię, choć pamiętam przez mgłę, że później miałem jeszcze kontakt z jakimś piwem wyczarowanym oczywiście przez Albercika.
Od razu mi się tam spodobało. Piękne studentki, dobra muzyka, jeszcze lepszy humor, jednym słowem nastąpił czas na polowanie. Nie jest jednak łatwo znaleźć osobnika płci przeciwnej, który chciałby przetańczyć całą noc tylko z tobą. Czas mijał, a ja wiedziałem, że mój dobry humor nie przetrwa w tańcu już dłużej niż godzinę. Jednak w pewnym momencie poczułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem jej w oczy i aż stado rozpędzonych mrówek przebiegło mi po karku. Rzadko widuje się takie spojrzenie. Patrzyła mi prosto w oczy, mimo że tańczyła jakieś cztery metry ode mnie, mimo że między nami był cały tłum ludzi, to ani na chwilę nie spuszczała ze mnie oczu. Boże, jaka ona była piękna. Wysoka, włosy ciemny blond, lekko kręcone gdzieś na wysokości ramion, wspaniała figura, no i oczywiście te oczy. Spojrzenie, które mówiło: „Podobasz mi się, podejdź tylko, a nie prędko będziesz chciał odejść”. Widziałem, że Albercik też ją zauważył i pewnie wielu innych gości tylko czekało na jej wzrok. Nie mogłem dłużej tracić czasu, szybka decyzja i po chwili dzieliła nas już tylko nieduża koleżanka, która być może pilnowała jej przed popełnieniem jakiegoś głupstwa. Mimo znacznego zmniejszenia odległości, wciąż patrzyła mi się prosto w oczy. Była bardzo odważna i zdecydowana, to czyniło ją tak niewiarygodnie uwodzicielską, że w mojej głowie zaczęła krążyć tylko jedna myśl: „Puśćcie coś wolnego, puśćcie coś wolnego, puśćcie coś...” Wreszcie się doczekałem. Gdy poprosiłem ją do tańca od razu wtuliła się w moje ramiona. Teraz poczułem, że nikt mi jej już nie może zabrać. Pomyślałem, że dobrze by było coś powiedzieć, zacząć rozmowę tak żeby zrobić na niej dobre wrażenie. Ciężko jest rozmawiać przy tak głośnej muzyce, jednak udało mi się sklecić jedno zdanie:
- Jak to robisz, że potrafisz spojrzeć na mnie tak, że na całej sali widzę tylko ciebie?
Powiedziałem jej do ucha zastanawiając się czy mnie w ogóle słyszy.
- Wydaje ci się.
Odpowiedziała mi krotko, ale treściwie. A oznaczało to mniej więcej to samo, co że docenia moją chęć nawiązania rozmowy, ale tekst był raczej kiczowaty i muszę się bardziej postarać. Postanowiłem na wszelki wypadek na razie się nie odzywać i z nadzieją, że piosenka nigdy się nie skończy poczekać, co się dalej stanie. Muzyka po pewnym czasie ucichła. Zaraz puścili następny wolny kawałek. Ale przez tę krótką chwilę ciszy moja piękna partnerka wcale nie chciała odejść. Przetańczyliśmy wszystko, co tylko można było przetańczyć blisko siebie.
Bawiliśmy się cały czas razem. Zapomniałem nawet o Alberciku, który zdążył w międzyczasie wyskoczyć z kolegami na stację żeby wprowadzić jeszcze szampana. Przez cały ten czas zdążyłem jednak zauważyć, że dziewczyna, której imienia nawet jeszcze nie znałem, jest jakaś smutna. Przez liczne uśmiechy kierowane w moją stronę przebijała się myśl, która nie dawała jej spokoju. Myśl, którą bardzo chciałem poznać, a która sprawiała, że prowadziła ze sobą jakąś wewnętrzną walkę.
- Co ci się stało, że jesteś taka smutna? – Nie wytrzymałem i musiałem się spytać.
- Nie, nic takiego. – Zaczęła się bronić. – Jak pójdziemy na piwo to będzie lepiej. – Sprytnie rozwiązała problem smutku.
Wyszliśmy z tłumu i usiedliśmy na schodach. Dała mi pieniądze i poprosiła żebym kupił jej piwo. Przy barze postanowiłem zaryzykować i naruszyłem swoje żelazne rezerwy pieniężne przeznaczone na taksówkę, jedyną szansę powrotu do domu, którą przy pustostanie mojej skarbonki zagwarantował mi oczywiście Albercik. Teraz i ja mogłem się napić, choć myśl o wracaniu piechotą wcale mi w tym nie pomagała, dlatego postanowiłem już więcej nie wydawać i tak nie moich pieniędzy.
Wróciłem na schody i usiadłem koło niej, zatapiając równocześnie głowę w piwie, aby pomyśleć jak teraz zacząć rozmowę.
- Jak masz na imię? – Było to dosyć istotne pytanie.
- A muszę ci mówić? – Usłyszałem nieco zaskakującą odpowiedź.
Wcale mi tego nie ułatwiała. Pomyślałem, że chce być tajemnicza i nawet mi się to spodobało.
- A ty jak masz na imię?
- Kay. – Odpowiedziałem szybko i szczerze, bo nienajlepiej potrafię się wykręcać.
- Dominika.
To był początek długiej rozmowy, z której dowiedziałem się, że studiuje farmację na drugim roku i mieszka w akademiku. Nie chciała mi jednak powiedzieć, dlaczego jest smutna. Myślałem, że może zerwał z nią jakiś chłopak, że może ktoś ją skrzywdził, ale wszystkiemu zaprzeczyła, więc postanowiłem nie poruszać więcej tego tematu i postarać się, żeby cały czas była uśmiechnięta. I chyba udało mi się, bo bawiliśmy się świetnie. Tańczyliśmy, wrzeszczeliśmy i skakaliśmy jak małe dzieci. Z każdą chwilą byliśmy coraz bliżej. Mijały godziny, a czułem się jakbym poznał Dominikę przed chwilą. Nawet nie pamiętam, w którym momencie udało mi się ja pocałować, wszystko działo się tak szybko. Ale pamiętam, że to było wspaniałe uczucie. Była z pozoru nieśmiała, a jednak tak bardzo namiętna. Gdy tańczyliśmy, wbiła się we mnie paznokciami tak mocno, że ślady miałem jeszcze następnego dnia rano. Była jak połączenie motyla z tygrysem. Po prostu piękna i wspaniała. I pomyśleć, że nigdy nie wierzyłem, że na dyskotece można poznać dziewczynę, przed którą nie uciekałoby się następnego dnia, zobaczywszy ją przy dziennym świetle.
W którymś momencie, gdy siedzieliśmy z brzegu sali natknął się na nas Albercik. Trzymał się całkiem nieźle. Lekko bełkoczącym głosem pogratulował mi nowo zawartej znajomości, po czym zniknął w odpowiedzi na spojrzenie Dominiki, które mówiło mniej więcej: „Jaki ty jesteś głupi i pijany.” Swoją drogą ja wcale nie byłem lepszy, ale dobrze udawało mi się to ukryć.
Robiło się coraz później i zacząłem odczuwać zmęczenie. Dominika musiała to zauważyć, bo znów zaskoczyła mnie pomysłowością swojej wypowiedzi:
- Kiedy się uczę, tańczę, albo kocham to tylko do upadłego.
Powiedziała przymrużając lekko oczy. To postawiłoby na nogi nawet umarłego. Tańczyliśmy jeszcze przynajmniej przez godzinę.
Do rana zostało już niewiele czasu i wiedziałem, że niedługo wszystko się skończy. Zapytałem się jej czy nie chciałaby się jeszcze kiedyś ze mną zobaczyć. Nie uwierzyła mi i powiedziała, że rano o wszystkim i tak zapomnę. Ale wiedziałem, że tak się nie stanie, więc zapytałem się jak mogę ją znaleźć. Powiedziała mi tylko, że mieszka w akademiku nr 1. Ta tajemniczość znów wydała mi się dziwna, szczególnie, że dobrze wiedziałem, że ona chciałaby się spotkać ze mną równie bardzo jak ja. Po chwili pomyślałem jednak, że widocznie chce abym się wykazał, udowodnił, że mi zależy i pomęczył się trochę żeby ją odszukać. Przy szatni poprosiłem żeby podała mi chociaż, na którym mieszka piętrze bo nie łatwo jest przeszukać tak duży akademik. Cały czas wydawała się jednak nie wierzyć, że chcę wiedzieć gdzie mieszka i postanowiła nie zdradzać mi swoich namiarów.
- Pierwsze piętro. – Usłyszałem, gdy była już przy wyjściu.
To były ostatnie słowa, jakie usłyszałem od niej tej nocy. Chwilę potem zniknęła w drzwiach.
Przez cały ten dziwny wieczór nie dawał jej o sobie zapomnieć i uwierał na palcu niewielki pierścionek zaręczynowy.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Boska - Superbojowniczka · przed dinozaurami
taa, zaręczynowy jest zawsze za ciasny , a se mogła zdjąć po prostu

--
Bardzo lubię nie musieć nic. :)
Forum > Półmisek Literata > tajemnicza
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj