Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Sen: Normandia
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
oxide86 - Superbojownik · przed dinozaurami
Lampka nocna jako jedyne źródło światła w niewielkim pokoju jedenastopiętrowego wieżowca rozpraszała ciemność. Pomimo, że na cyfrowym wyświetlaczu wieży Hi-Fi majaczyła juz godzina duchów Łukasz dalej niestrudzony trwał nad ksiązką, wygladał na zmęczonego ale lektura najwidoczniej pochłonęla go bez reszty. No cóz chorzy mają swoje fanaberie, a on pomimo swojej normalności miał i też chwilowe utraty poczucia rzeczywistosci, do tego ta przypadłość. Sam nie wiedział co mu jest ale czuł się z minuty na minutę gorzej. Poczucie "kamienia" w żołądku i wielkiego otępienia w głowie nie było komfortowe i przyczyniło się do bezsennosci."Jeszcze pięc stron -do końca rozdziału i koniec na dziś" mówił sam do siebie w duchu. Z tym ze on nie wierzył w ani jedno swoje słowo, Alister MacLane to jego ulubiony pisarz więc nie było mowy o porzuceniu ksiażki w trakcie. Jedynym wyjsciem był sen... który powoli ale nieuchronnie zbliżał sie do niego. Pomimo całego swojego zaparcia i nawet najsilniejszej woli nie był w stanie wytrzymać pietnastu godzin bez snu, to było ponad jego siły.
Książka osunęła się na pierś delikatnie falujacą w coraz pyłytszym oddechu - oddechu osoby śpiacej. Faktem stało się ze Łukasza zmożył sen. Słyszał jeszcze odgłosy dochodzące zza okien i sciany pokoju przyległego do jego własnego, pokoju siostry. To chyba powtórka jakiegoś koncertu... w tej chwili stało sie to juz nie ważne. Teraz słyszał tylko szum morza i coś jeszcze... przysiagłby że to fale rozpryskujace się o metalowe poszycie barki. Ale skąd on na morzu w łodzi. "30 seconds to landing guy's..." to nie był jego rodzimy język, ale 7 lat nauki nie poszło na darmo. Rozumiał wszystko. "... sprawdzcie ekwipunek" słowa w mroźnym porannym powietrzu niosły się nadwyraz dobrze. Tak teraz rozumiał wszystko, prawie wszystko.. Co on tu robi?? Skęd..?? Nie było czasu. "20 sekund chłopaki, to jest wasza szansa na zapisanie się w historii" odwrócił głowe zeby zobaczyć skad dochodzi głos, ten sam co przed paroma chwilami. Dostrzegł człowieka z lornetką na żeminiu przewieszoną i spoczywajacą na piersiach wysokiego, barczystego mężczyzny. Co on tu robi??Nie można było nie dostrzec że człowiek jest ubrany w mundur wojskowy i hełm, do tego lornetka i Thompson... "na co mu do cholery karabin". Skupienie na twarzy wojskowego mówiło tylko o jednym - zaraz się coś stanie, coś poważnego. Łukasz rozejrzał się jeszcze raz po barce i dostrzegł że stoi w jednym z dwóch rzędów na samym początku tego po lewej...Skupił się na drugiej po nim samym osobie z jego kolejki. Chłopak nie więcaj jak 18 lat, kończył modlitwę... Schował krzyżyk za koszule munduru, oparł dłonie o swój karabin jego oddech był głęboki i niemiarowy. Podniósł wzrok. Łukasz znał tę twarz... tak mu się przynajmniej wydawało. Ciemne blond włosy teraz jeszcze ciemniejsze od morskiej, słonej bryzy zachodziły mu na oczy. Jedno zasłaniając całkowicie. Drugie wpatrzone w niego dało mu potwierdzenie. To był Mateusz - kumpel ze szkoły, dobry znajomy chyba nalepszy jakiego spotkał. "Damy rade Lukas, co nie??" w jego głosie nie było słychać przekonania więcej w nim było trwogi. Barka... morze... wojsko... historia... Wszystkie te strzępy zaczęły układać się w jedną całość. Tak nierzeczywistą ze tylko szaleniec z domu wariatów po kuracji psychotropowej mógł w to uwierzyć. Tak niemożliwej a zarazem tak realnej.
Podciagnął rękaw żeby spojrzeć na zegarek, była dokładnie 5:30, 6 czerwca. Jego tarczowy zegarek nie pokazywał roku ale on znał go aż nadto dobrze był 1944. Łukasz czy Lukas jak nazwał go przyjaciel był w barce płynącej ku brzegom Normandii krainy w pólnocnej Francji teraz okupywanej przez Hitlerowskie Niemcy. To nie było zwykłe lądowanie. To osławiony D-Day desant wojsk Aliantów - punkt zwrotny w historii. Operacja morsko-lądowa na niespotykana dotychczas skalę.
"5 sekund.... czekacie na mój sygnał... to jest wasz dzień... niech Bóg ma nas wszystkich w swojej opie.." Głowa dowódcy poprostu eksplodowała zalewajac ciemnoczerwoną krwią i szczątkami mózgu mundur i wszystkich w koło. Kula snajpera poszybowała zapewne dalej zostwiajac strzepy czaszki. Nie było czasu nad opłakiwaniem pierwszej ofiary tej operacji wojskowej. Miało być ich więcej, znacznie wiecej...
Rampa barki opadła cięzko na wodę rozpryskując ja na boki. Kompan z rzędu obok wybiegł pierwszy, a raczej wypadł pod naporem ludzi za nim. Lukas podobnie. Pierwszy bład planistów i ludzi odpowiedzialnych za tę akcje. Barki podpłynęły za daleko od brzegu i do dna brakowało około 2 metrów, a do plaży kolejnych 10. Z cięzkim plecakiem odległosć ta wydawała sie prawie nie do przebycia.
W morskiej toni przyciszone odgłosy wydawały się być usypiające, nawet miarowe serie z MG-42 nie robiiły teraz wrażnia na tonącym Lukasie. Instynkt kazał mu zrzucić balast i ratowąc się z opresji. Dobrze że natura obdażyła każdego w ten rodzaj uzbrojenia. Dotarł na brzeg, skulił się za jedną z zapór przeciwczołgowych i czekał na najgorsze. Najgorsze jednak nie nadchodziło kule wyplute z "gniazda" CKM odbijały się rykoszetem od stalowej zapory. Cóż za ironia coś co miało powstrzymac natarcie pancerne Aliantów dawało im teraz schronienie przed bezlitosnymi czterdziestkamidwójkami.
Nie tylko szeregowy Lukas krył się za tym ironicznym tworem niemieckiego przemysłu, wielu pozostajacych jeszcze przy życiu dążyło do tych oaz chwilowego spokoju. Chwilowego, bo nie mozna było zapomnieć o snajperach i moździerzach które raz po raz burzyły względny spokój i wyrzucały w powietrze kilogramy jesli nie tony piasku. Mniej szczęsliwi trafiani bezpośrednio lub przez odłamki ginęli na miejscu albo zwijali się z bólu. Ostatnie, spazmatyczne ruchy dopełniane były krzykiem lub płaczem. Czasem jednym i drugim...
"Szeregowy Whooler!! Szergowy Whooler!!" w całej tej wrzawie Lukas dosłyszał tak swojsko znane sobie nazwisko a raczej alter ego. To przyjaciel z barki przywoływał go teraz juz tylko ruchem ręki. Chwila na zmianę taśmy w MG, odpowiedzialnym za ten skrawek plaży, pozwoliła na bezpieczny sprint szeregowca w kierunku toważysza. "Gdzie masz broń??" Lukas spojrzał na dłonie faktycznie nie miał swojego M1 Geranda. Zołnierz na wojnie jest stracony bez broni.. W piasku dwa metry dalej dostrzegł zafoliowanego jeszcze Thompsona, było wiecej niz pewne że jest dalej sprawny."Musisz go dostać... inaczej kaput" słowa przyjaciela wcale nie dodawały mu otuchy. On to wiedział. Ramię okazało się za krótkie lub moze odległosć za duża...Wybuch pocisku moździeżowego niecałe pięć metrów od nich spowodowały nagłą dezorientację i chwilowe przytłumienie reszty zmysłów. Po opadnięciu piasku odwrócił się ku Mateuszowi a raczej Matowi jak wskazywały na to naszywki na jego mundurze poza tym wyróżniały się białe pagony chyba kapitańskie.
Na nic mu teraz stopień wojskowy... Wielki odłamek, zapewne zapory przeciwczołgowej, rozcharatał kapitańska krtań. Mat nie wykonał już żadnego ruchu, jego wciąż podniesione powieki opadały teraz lekko by po chwili zawrzeć się całkowicie i na zawsze. Lukas wiedział że gdyby nie ta zapora w postaci jego znajomego on sam mógłby teraz leżć na piasku i stać się kolejnym "rannym lub zabitym" w statystyce. Zerwał nieśmiertelnik ze szczątków karku kompana, zabrał jego broń i zapasowe magazynki.
Znów zmiana taśmy i kolejny bieg. Ta taktyka sprawdzała sie nadwyraz dobrze, dziwiło to samego Lukasa.
Kiedy dobiegł do głownego wału zasieki były juz wysadzone i droga do transzei stała otworem. Wskoczył w pierwszy z rowów, złapał wyciśnięte, przez ciężar mokrego munduru, powietrze do płuc. Przykucnął chociaż wiedział że nie ma czasu na myślenie, trzeba działać. Głęboki na dwa metry okop zaprowadził go krętymi scieżakmi do jednego z bunkrów.
Granat, seria i dopiero Konwencje Genewskie.. to wojna i cała jej kwintesencja. Czuł ją bardzo dobrze, smak bryzy mieszał się z zapachem krwi jego sprzymieżeńców. Woda przy brzegu zabarwiła się na czerwono, nie był to cud ani chemia.. to była masakra. Ciała w większosci nie kompletne usłały całą plażę.. piasek też przyjmował czerwony kolor. Pomiędzy szczątkami ludzi uwijali się sanitariusze z czerwonym krzyżem na plecach i piersi. Szukali zywych. Jednak dla większości mogli zrobić tylko jedno.. morfina. Pozwalał odejsć im z tego świata bez bólu a do tego w pełnej świadomosći swojego bohaterskiego czynu. Kapelan polowy był ostatnią osobą jaką widzieli przed zejściem. Nie do wszystkich jednka docierał na czas. Nad głowami Aliantów wciaż ślizgały się kule z CKMów, za to moździeże ucichły juz prawie całkowicie. To znak że obrona łamała się pod naporem wojsk sprzymieżonych i jej koniec był juz zasądzony.
Hitlerowcy tak haotycznie się wycofywali że uciekali bez sprzetu i zostawiajac rannych na polu bitwy. Kolejny bunkier zajęty. Odgłosy MG ucichły całkowicie teraz dominowął juz tylko odgłos MP40 i Thompsonów. Ze znaczną przewagą tych drugich. Nie było czasu na zadawanie pytań. Panowął uniwersalny język - spust Thompsonów i M1. Zwycięstwo było blisko.
Słonce było jeszcze nisko nad linią horyzontu kiedy Lukas spoglądając w nie myślał nad tym co się dziś wydażyło. Dalej nie rozumiał skąd się tu wział i jak wrócić do domu. Kawa w metalowym kubku grzała jego zmarznięte, odrętwiałe dłonie. W jednej z nich wciąż trzymał nieśmiertelnik kapitana Mata. Nie miał przy sobie broni, nie była mu juz potrzebana.. Jeszcze raz spojrzał na plaże woda dalej mieniła się czerwienią a wschodzące słońce potęgowało tylko ten efekt..
Cichy strzał, nic nadzwyczajnego taki jakich wiele na wojnie nie zwrócił jego uwagi. Upadł, najpierw na kolana wznosząc ramiona do nieba. Kolejny pocisk przeszył jego klatkę piersiową.. i jeszcze jeden. Razem trzy. Wystarczył by pierwszy ale ktoś chciał się bardzo upewnić ze szeregowiec juz nie wstanie. Nie wstał.. Całym ciałem zwalił się na piaszczystą ziemię twarzą zwróconą w kierunku prawej dłoni gdzie na nadgarstku wisiała blaszana tabliczka z numerem 08061986. Kawa z kubka zalała dalsze liczby i powoili wsiakała w glebę. Przysiagłby ze była czerwona, a moze to tylko odblask słońca.
W parę sekund zjawił się sanitariusz. Młody chłopak, bardzo nie poradny, ale i też nie miał wiele do roboty. Lukas wiedził ze to wyzwoliło go od tej masakry i ze moze wracać do domu. On tworzył historię i dobrze o tym wiedział. Medyk stwierdził zgon.
Ta sama lapka dalej roświetlała ciemnosći pokoju Łukasza. Z tym ze teraz rzucała wielki cien na ściane, cień osoby wystraszonej i zmęczonej. Głeboki niemiarowy oddech był tego najlepszym dowodem."No, Alister tym razem mnie wystraszyłeś" i chociaż wiedziła ze to co mu sie przed chwilką przyśniło nigdy nie byłom opisane w żadnej ksiazce jego idola chciał trwać w przekonaniu ze to właśnie MacLane tak na niego wpłynął. Nie czuł juz bólu gołowy ani kamienia w żołądku. Zgasił lampkę. Tej nocy juz nic nie snił..

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
ortografia, ze sie czepie tak zlosliwie?

--
No good deed goes unpunished...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
oxide86 - Superbojownik · przed dinozaurami
podaj linka, ze sie czepie tak zlosliwie
wybaczcie chory i śpiący byłem (dalej jestem)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
boska - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ja tam złośliwa nie jestem, ale co mi zależy, czepię się PRZECINKÓW, a raczej ich braku... Interpunkcja leży waść

--
Bardzo lubię nie musieć nic. :)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
oxide86 - Superbojownik · przed dinozaurami
hmm ja widze, postaraj sie przetrzeć monitor

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
boska - Superbojowniczka · przed dinozaurami
"Hitlerowcy tak haotycznie się wycofywali że uciekali bez sprzetu i zostawiajac rannych na polu bitwy. " Pierwsze lepsze z brzegu. Quiz polega na tym, żebyś znalazł brak przecinka i ze dwa błędy innego rodzaju (co najmniej, nie czepiam sie stylu), jeśli masz taką ochotę powalczyć.

--
Bardzo lubię nie musieć nic. :)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
"z lornetką na żeminiu" mnie rozlozylo

--
No good deed goes unpunished...

Forum > Półmisek Literata > Sen: Normandia
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj