Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > romans w kilku aktach
dust_puppy


Dawno mnie tutaj nie było, ale przejde od razu do opowiastki:

Skończyłam trzyletnią szkołę pomaturalną i tam się na socjologię w Warszawie. Za radą przyjaciół, gdy tylko znalazłam się w Warszawie, odwiedziłam kilka teatrów, l w jednym z nich udało mi się dostać etat szatniarki!

Nie zarabiałam kokosów, ale ze stypendium socjalnym wystarczało mi na wyżywienie i opłaty. Praca była, niestety, dosyć monotonna. Stawiałam się w teatrze na godzinę przed spektaklem i czekałam do zakończenia przedstawienia, żeby wydać widzom okrycia. Mogłam oczywiście oglądać przedstawienia. Pech chciał, że przez długi czas wystawiano to samo. Po trzech seansach sztuka mi się znudziła, więc uwagę przeniosłam ze spektaklu na widzów. Obserwowałam ich i zastanawiałam się, jakiego typu ludzie przychodzą do teatru. Większość bywalców stanowiła młodzież licealna. Ciekawiło mnie jednak, kim są te inne, nieliczne osoby, które widywałam. Nauczyciele? Wielbiciele teatru? Może dorobkiewicze, którym wypadało się tu pokazać? Dyskutowałyśmy o tym z moją nową przyjaciółką, Beatą, i postanowiłyśmy zrobić eksperyment. Miałyśmy wybrać osobnika, który najbardziej nam będzie do tej ostatniej kategorii pasował, i wybadać, czemu chodzi do teatru.
W niedzielę wieczorem przychodziło więcej widzów niż w tygodniu. Odbierałyśmy z Beatą okrycia, bacznie przyglądając się ich właścicielom. W pewnym momencie spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo.
- Szary szpanerski płaszcz... -; mrugnęła do mnie przyjaciółka.
- Patrz na jego wypolerowane buty! Do tego ta bordowa marynarka i sygnet na palcu - szepnęła.
- Typ dorobkiewicza bez wlasnego stylu - potwierdziłam.
- A ta lalunia, którą przyprowadził... Kok jak u primadonny,a złoto na szyi oślepia na kilometr! - dodałam.
W przerwie spektaklu pan biznesmen pokazał się przy szatni bez przyjaciółki. Pewnie poszła przypudrować nosek. Beata postanowiła wykorzystać moment.
- Przepraszam - zwróciła się do naszej ofiary. - Obie z koleżanką - tu spojrzała na mnie -jesteśmy studentkami polonistyki. Polecono nam zebrać opinie na temat spektaklu - kłamała jak z nut. - Proszę nam zdradzić, dlaczego przyszedł pan do teatru. I co się panu w tym przedstawieniu podoba najbardziej?
- Ta pani - odpowiedział mężczyzna, wskazując na mnie i patrząc mi w oczy. Poczułam, że robię się czerwona. Beacie też na chwilę odebrało mowę.
- Nazywam się Adam Borowski -nieznajomy przejął inicjatywę. - A oto moja wizytówka -wręczył mi kartonik. - Dyrektor do spraw handlowych... - przeczytałam na glos.
- Będę tu za tydzień - przerwał mi. - Proszę się do tego czasu zastanowić, czy przyjmie pani moje zaproszenie na kolację, pani...
- Ewelina - wydusiłam z siebie.
-... Ewelino. A teraz panie wybaczą. Moja towarzyszka czeka -dokończył i odszedł. Popatrzyłam niepewnie na Beatę. Klepnęła mnie w plecy, roześmiała się i wypaliła:
- Ale heca! Ty to masz powodzenie! Elegancik w pantoflach się w tobie zakochał!
- Przestań kpić - broniłam się. - To byt tylko żart. Przecież on jest z jakąś kobietą...
- Chyba mu nie odmówisz? -spoważniała nagle. - Trzeba wybadać, co to za typ!
- Nie zamierzam korzystać z tej wizytówki - odparłam, wyrzucając ją do kosza.
- Ej, Ewelina... - Beata podniosła kartonik. - Przecież mamy zrobić eksperyment socjologiczny. Poświęć się dla nauki! Popatrzyłam na jej minę i wybuchnęłam śmiechem. Raz kozie śmierć, pomyślałam. „Nie dam się zaprowadzić nigdzie daleko, zjemy gdzieś na rynku, trochę pogadamy, będzie potem o czym dyskutować".
- No dobrze. Zastanowię się nad tym - odparłam w końcu.
W następny piątek pan Borowski pojawił się kwadrans przed spektaklem. Tym razem był sam. Przyszło wielu widzów, więc nie miałam czasu na pogawędki. Wsunęłam mu tylko w rękę bilecik: Jutro o dwudziestej pierwszej trzydzieści przed wejściem do teatru'.
Nazajutrz naszły mnie wątpliwości, czy dobrze robię. Przyjaciółka: tymczasem podtrzymywała mnie na duchu.
- Spędzisz miły wieczór, zobaczysz. No już! Przyczesz włosy, uśmiechnij się - komenderowała. - I nie próbuj stchórzyć! A ja marzyłam, żeby nagle wybuchł pożar albo stało się coś równie strasznego, co wybawiłoby mnie z kłopotliwej sytuacji. Ale spektakl zbliżał się ku końcowi i żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, żebym mogła liczyć na cud. Z trudem zmusiłam się do opuszczenia szatni.
Kiedy znalazłam się przed wejściem, Adam już tam czekał. Nie od razu go poznałam. Szukałam wzrokiem szarego płaszcza, a przede mną stanął osobnik w dżinsach i skórzanej kurtce.
- Zaskoczona? - zapytał na powitanie. - Pewnie zapomniałem wspomnieć, że zapraszam cię na pizzę i strój wieczorowy nie obowiązuje - zażartował.
- To świetnie się składa; bo ja akurat oddalam futro z norek do czyszczenia - odparłam takim samym tonem.
Atmosfera od razu się rozluźniła. Musiałam przyznać, że w tym wydaniu Adam bardziej mi się podobał. Wyglądał po prostu dobrze. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy, przy chrupiącej pizzy wreszcie odwarzyłam się zapytać, czemu zawdzięczam tę przemianę.
- Czy nie przyszło ci do głowy, że taki po prostu jestem? To w teatrze bywam przebrany, nie tutaj - zaśmiał się. - Jestem dyrektorem, a na klientach elegancki strój robi wrażenie. Tak już jest, sita wyższa.
- Ale lubisz teatr? - dociekałam dalej, pomna na swoją umowę z Beatą. Miałam się przecież dowiedzieć, kim są eleganccy panowie na widowni.
- Bynajmniej. Chadzam tam tylko jako dama do towarzystwa - puścił do mnie oko i zabrał się za swoją pizzę. - Z klientami. Teatr mnie męczy - westchnął. Chyba nie potrafiłam ukryć rozczarowania, bo mój rozmówca zaczął się tłumaczyć.
- Widzisz, byłem kiedyś aktorem, a w pracy trudno odpoczywać...
Bardziej nie mógł mnie zaskoczyć. - Pracowałem w teatrze lalek - kontynuował. - Ale niestety, w pewnym momencie życia musiałem pilnie zdobyć dużo kasy...
- A co to za potrzeba zmusiła cię do rezygnacji z tak nobilitującej pracy? - zakpiłam bezlitośnie. Zachowałam się nieładnie, ale naprawdę byłam rozczarowana. Mój nowy znajomy okazywał się dorobkiewiczem, który dla pieniędzy robi z siebie przebierańca.
- To nie tak, jak myślisz. Moja mama zachorowała i mogła ją uratować tylko kosztowna operacja za granicą, więc wspólnie z kolegą założyliśmy firmę. Dlatego teraz chodzę przebrany za dyrektora - wyjaśnił. - Ta rola zresztą niesie mi wychodzi. Jak widzisz, ciągle bawię się w teatr! -dodał, odsunął talerz i wytarł palce w serwetkę. To, co mówił Adam, było wzruszające, ale nie do końca mu wierzyłam. Mógł przecież wymyślić tę historyjkę na mój użytek...
- Nie ufasz mi - stwierdził.
- I słusznie. Jeśli chcesz się przekonać, ile prawdy jest w tym, co usłyszałaś, wpadnij do mnie jutro na obiad. Poznasz moją mamę. A jeśli boisz się przyjść sama, zabierz koleżankę. Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Zawsze możesz zadzwonić na policję i sprawdzić, czy nie jestem za coś notowany - dodał i tym zupełnie mnie rozbroił.
- No dobrze. Wierzę ci, choć nie wiem dlaczego... -szepnęłam.
- Dla niektórych rzeczy, które nas spotykają w życiu, nie da się znaleźć uzasadnienia - odparł z błyskiem w oku.
- Jeszcze nie wiem, co o tobie myśleć... Najpierw wydawało mi się, ze jesteś snobem, potem że pospolitym podrywaczem, a teraz - że troskliwym synem. Jaki więc jesteś naprawdę? - Sama się przekonaj... Postanowiłam pójść na ten obiad, ale zabrałam ze sobą Beatę. Powiedziałam jej, że trafiłam na nietypowy przypadek snoba i potrzebuję jej opinii. Na miejscu okazało się, że wszystko, co Adam wcześniej mówił o sobie i swojej matce, było prawdą. Tym razem zaskoczył mnie samodzielnie przygotowanym spaghetti. Nie tylko mnie zresztą... Zrobił wrażenie również na Beacie, bo gdy wracałyśmy do domu, westchnęła zazdrośnie: - Ty to masz szczęście...
Miałam. Teraz już byłam tego pewna. Nie wiedziałam tylko, co nowego mój znajomy przygotuje na następną randkę. Cała ta przygoda przypominała trochę teatr, a każda jej odsłona - kolejny akt, który niesie ze sobą jakąś niespodziankę.
- Wiesz... - odezwała się Beata. -Od dzisiaj zaczynam się rozglądać za facetami w lśniących butach...

EWELINA


Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
boska - Superbojowniczka · przed dinozaurami
so sweet

--
Bardzo lubię nie musieć nic. :)

Gulliwer
dust: rzuc adresem jakiegos pucybuta.......

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona
Forum > Półmisek Literata > romans w kilku aktach
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj