@corwin ja od mojej córki wiem, że taki sam trend jest w podstawówce. I też uważam, że to dobrze. Ale nie w tym rzecz.
Mierzi mnie, że ludzie, którzy z łatwością dostrzegają korelację między propagandą rządową (której Czarnek jest tylko jednym z aktywnych trybików) a zmniejszającą się frekwencją na katechezach, są ślepi nawet na hipotezę (i odporni na próby jej weryfikacji), że dokładnie ten sam mechanizm może powodować korelację między lekturami szkolnymi a tym, że ze szkół wychodzą ludzie, którzy jako dorośli praktycznie nie czytają książek. Przy czym o ile z religii się wypiszesz, choć bywa to uciążliwe na wielu niekoniecznie legalnych poziomach, o tyle z języka polskiego już niekoniecznie.
Powiedzmy teraz, że grupa ludzi zgodzi się, że program języka polskiego jest zły – nie uczy posługiwania się językiem polskim, jest przeładowany lekturami, lektury dobrane są w sposób nieprzystający do gustów czytelnika w wieku szkolnym i zniechęcający do czytania jako sposobu spędzania wolnego czasu (którego już nie zostaje na próbę zaznajomienia się z książkami, które naprawdę mogłyby być interesujące), a dodatkowo ich znajomość egzekwowana jest w karygodny sposób poprzez zdolność wpasowania się w klucz. I teraz ci ludzie, w najlepszej wierze, zaczną odpowiadać na pytanie: a to jaki program byłby dobry? Wychodząc z kompletnie naiwnego założenia, że istnieje jakikolwiek program, który jest jednocześnie dobry dla wszystkich z jednej grupy intelektualnej oraz że najwłaściwszym podziałem na jednorodne grupy intelektualne jest podział według wieku.
I tego problemu nie wyeliminujesz zastępując PiS przez KO czy Lewicę, a Czarnka przez Czarzastego czy Strzeżyńską, bo jego źródłem jest nie jeden czy drugi minister tylko istnienie ministerstwa i scentralizowana piecza państwa nad konkretną branżą – w tym przypadku szkolnictwem.