Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Hyde Park V > Historia ze studiów / Białystok
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
dancykziom - Bojownik · rok temu
Dzień jak co dzień. Zająca nie było. Dlaczego? Może lepiej nie wspominać. Zając jest osobą na
całkiem inną opowieść. Grunt w tym że troszkę nie wyszło. Tylko troszkę, ale wystarczyło.
Priorytetem były ogłoszenia, które Zając wstawiał. One też nie wyszły. Zero odzewu, nikt nie chciał obejrzeć mieszkania. No kurwa, ciekawe dlaczego? Powodów jest kilka. Cena. Zła pora rotacji studenckiej między semestrami. Pokój nie pozłacany złotem w cenie 500 zł ze wszystkim. Osobiście sądzę, że to ostatni powód spowodował to że na pierwsze zainteresowanie się wynajęciem pokoju musieliśmy czekać niecałe dwa tygodnie. A sprawa była pilna, bo rachunki przegoniły by nas bardziej jak obrażona dziewczyna w czasie okresu gdy złamał jej się paznokieć pytająca bez przerwy dlaczego nie wiem o co jej chodzi gdy nawet nie wydaję z siebie ani jednego odgłosu przez kilka godzin.
Jednym słowem była by chujnia.

Środa.

Nie pamiętam daty, ale raczej zapamiętam zawsze że to była środa.
- Witam, ogłoszenie aktualne?
O Kurwa. Niemożliwe. W końcu. I co jest najlepsze, ogłoszenie było skierowane do mojej
osoby. Dziwne, ponieważ wszystkie wstawił tym razem Adam. Na każdą znaną nam stronę. Jedynie
na jednym portalu ogłoszenie napisałem ja, i kontakt był do mnie. No ale cóż, ważny jest fakt.
Do.Kurwa.Mnie. Nieopisana radość ogarnęła moje serce bla bla bla. Pierdolenie, po prostu trochę odetchnąłem z ulgą.
-Tak, witam, aktualne. Zapraszam na obejrzenie pokoju, całego mieszkania i najlepszych
współlokatorów pod słońcem.
-Kiedy można obejrzeć mieszkanie?
-Nawet teraz.
Godzina 20:04.
-A to już może jutro. Czy po godzinie 14 pasuje?
-Jasne, że pasuje, serdecznie zapraszam.
-Ok, zgadamy się jeszcze jutro, do usłyszenia!
No i pięknie. Może będzie trochę więcej pieniędzy w kieszeni niż się spodziewałem, w koocu rachunki
na 3 to nie jak na 2. Radość ogarnę… ech, co ja pierdolę. Po prostu będzie na piwko.
Czwartek.
Ustawieni na godzinę 14:30. SMS, że będzie jednak ok 15. No spoko, ja się nigdzie nie
wybierałem. Po prostu siedziałem i robiłem z kolegą projekt. Sprężone, ech. Przyszedł. Wysoki,
szczupły, na ręce tatuaż. Krótkie spodenki. No spoko, nie przeszkadza mi to.
-Noo to tak wygląda pokój, tutaj jest biurko, duże rozkładane łóżko, szafa. A zobacz tutaj,
łazienka, pralka, wszystko działa.
-O kurczę, no fajny pokoik, super.
Reakcja jak na młodego chłopaka taka jak powinna być. Nie szukał pokoju ze złota, tylko
dachu nad głową bez rodziców. 19 lat ale pracuje. Od poniedziałku zaczyna drugą robotę.
-Na czynsz spokojnie będę miał, więc o to panowie się nie martwcie.
No spoko, jak ktoś bierze pokój to raczej nikt się nie martwi jakoś strasznie o pieniądze albo
raczej o ich brak. Adam na mnie, ja na Adama.
-To kiedy można się wprowadzać?
Jest! Wziął, spodobało się.
-Nawet teraz.
-Ok, to ja jutro o 12 jakoś już bym przyjechał z rzeczami.
Nie było najmniejszego problemu. Fajek na balkonie, z Adamem zadowoleni, będzie git.

Piątek.

Wprowadził się. Postawił wierzę, puścił jakiś rap, który nawet mi podchodził. O, ziomek raper,
dogadamy się. Ja w swoją stronę, on w swoją w ciągu dnia. Wracam po 18, jego jeszcze nie ma.
Przyszedł po 19, ucieszony zaprosił 2 znajomych na 10 min. Żeby zobaczyli mieszkanie. Wszystko było
spoko, tyle że nie chciałem wychodzić z mieszkania, z kolesiem trzeba się poznać. Myk do żabki, wziąłem zupkę i zapojkę i do domku. Znajomi w tym czasie wyszli.
-no to dawaj, wejściowego trzeba spróbować w końcu.
-a co masz dobrego?
Akurat zrobiłem wściekłego. Wódka, na dole sok plus parę kropel tabasco. Wedle uznania. Ja
osobiście lubię więcej kropel, od jedzenia potraw z dużą ilością ostrego kubki smakowe
przyzwyczajają się.
-a co to jest?
-wściekły pies, nie piłeś?
-nie, nigdy.
Spróbował, jakoś poszło. Nie była to czysta wódka, ale też nie drink. No można powiedzieć że
drink w kieliszku.
-hmm, nie takie złe.
-no to dawaj następnego.
Fajek, kielon, gadka. Chce iść do wojska. Na razie pracuje, w szkole nie chciało mu się uczyć,
groziło mu nie zdanie. No ale jak pracuje to po co mu szkoła. No cóż, są i tacy ludzie, kurwa, nie każdy
musi kończyć studia. Osobiście o wiele bardziej lubię takich ludzi niż tych co nie uczą się, nie pracują i
siedzą do któregoś roku życia u mamusi, nie robiąc dosłownie nic. Chłopak pracował w alkoholowym
całodobowym. Znał się na alkoholach, chyba najbardziej na whisky. Przyniósł karafkę, przelał tam
brązowy trunek opowiadając co to jest i jak to smakuje. Nie lubił Jacka Danielsa. A zawsze myślałem,
że to dobra whisky. Ale i tak raczej jej nie piłem, widocznie nie miałem czego żałować. Przelał,
poczęstował. Wcześniej sam kupił piwko, żeby ze mną wypić. Na początek wspólnego mieszkania.
Siedzieliśmy, gadaliśmy, paliliśmy, gadka kleiła się jak kropelka między palcami. Opowiadał o rodzinie,
o przeszłości. No… miał co opowiadać. Może nie wyglądała różowo. Nie było to życie Matki Teresy.
Ale bardzo pocieszało mnie to, że z wielką chęcią i werwą mówił że już od długiego czasu coś ze sobą
robi, próbuje naprawić to co nie wyszło, wychodzi na swoje, nie bierze hajsu od rodziców. No kurwa,
całkiem spoko. I pogadać się da, i wypić no i nie będzie przypału bo pracuje, więc jednak przy pracy
trzeba spać. A jak się śpi to nie napierdala się imprez. I dobrze.
Zeszło nam tak ze 4 godziny, o 24 smacznie spad, dziękuję, dobranoc.

Sobota.

Nie widziałem typa cały dzień. Wyszedł wcześniej, widocznie do pracy. Ja na 17 poszedłem na
grilla. Nie mijaliśmy się. Grill się przedłużył, pojechałem do kolegi, nocowałem w centrum. Godzina
7.50 rano, patrzę w telefon, 18 nieodebranych połączeń, od Adama, parę od kolesia. Dzwonię.

-co tam Adam się stało?
-a to ja może dam Ci kolesia.
-no siema, co tam słychać?

Usłyszałem w słuchawce tylko „zabrałem ci samochód, nie masz prawego lusterka, oddam za
naprawy”. Rozłączyłem się, wstałem w sekundzie, sprawdzanie busa, 8:30. Emocje lepsze jak na rolercosterze. Tyle że negatywnie. Kurwa, jebałem kurwami tak, jak dawno nie jebałem. Ukradł mi kluczyki jebany złodziej. Wszedł do pokoju, znalazł kluczyki i je zajebał. Wziął auto i do tego uszkodził.
Wieczór wcześniej zadzwonił i zapytał czy może skorzystać z kompa bo coś tam. No jasne stary, jak na chwile coś potrzeba bardzo to nie ma problemu. O kluczyki już kurwa nie zadzwonił. No ja jebie…
Fajek na dworze, powrót do mieszkania, kurwa kurwa kurwa. Idę na busa, dzwonię do Pawła. Jakim trzeba być zjebem żeby od razu się wprowadzając rozjebał komuś auto. Kurwa, rozjebał? Ukraść.
Przecież to jest paragraf, i to nie lekki, plus uszkodzenie mienia.
-cześć Paweł, kurwa, nie będę tłumaczył za długo bo mało wiem, ale potrzebuję Cię teraz
zaraz, bo chyba kogoś zabiję. Możesz być u mnie o 9?
-kuurwa, Dancyk, pfff, jest godzina 8 rano, co się dzieje?
Widad że go obudziłem. Ajj.
-Gruba akcja, dowiem się na miejscu, dawaj.
-ok, będę.
Paweł. Bez zbędnych pytań, bez zbędnego pierdolenia. Był tu i tu o tej porze co się
umówiliśmy. Masakra.
-Zabiję typa, ukradł mi auto, rozjebał.
-uspokój się, przyjedziemy na miejsce, zobaczymy.
Jedyne o czym myślałem to jak mu zajebie. Nigdy tak nie myślałem, nigdy. Włączył się
agresor. Z kolanka w brzuch? A może od razu buła na ryj i chuj? Sam nie wiedziałem. Nie wiedziałem
do samego końca. Parę telefonów od Adama, kiedy będę. Zdołałem tylko mówić, że kurwa niedługo,
zaraz, czekajcie tam.
Jestem. Wchodzę na parking. I jest kolejne o kurwa kurwa kurwa… na domku dla dzieci na
placu zabaw siedzi zgraja ciemnych typów, skóry, skiny, chuj wie kto to. Już z daleka słyszałem darcie
ryja przez sąsiada. Nie znam go, ale to na pewno nie sąsiad z mojej klatki. Myślę, o kurwa, grubo.
Wypierdala ich z osiedla, oni nie chcą wyjść. Przepychanki słowne bardzo dobitne. Chyba takich
dawno nie słyszałem pomiędzy małolatami a dorosłym człowiekiem.
-Wypierdalać stąd, bo znowu wezwę policję.
-Sam wypierdalaj, nic nie robimy tylko siedzimy.
Chyba najebani. Może nafukani. Wszystko było w takiej sytuacji możliwe.
-Dzień dobry, przepraszam najmocniej, ja dopiero przyjechałem, co się stało, co się dzieje?
-Jak to, nie widzi pan? Tamci kolesie rozrabiają całą noc.
Po przepychankach zorientowałem się, że nie postawili do pionu sąsiada zza ściany. Postawili
cały duży blok. Podchodzi koleś i Adam.
-Był już właściciel, Ty zostajesz w mieszkaniu, bo Ciebie nie było, powiedziałem mu, żeby
Ciebie w to nie mieszać, tylko ja i koleś mamy się lada moment wyprowadzić.
No kurwa, dziwnie, żebym miał się wyprowadzać z mojego zajebistego pokoju jeżeli nic nie
zrobiłem. Podchodzę do auta. Chuja tam lusterko.. prawy bok ostro obtarty, powginany w paru miejscach, lusterka nie ma… nogi się ugięły, dosłownie. Ściągam torbę i do kolesia:
-no chodź kurwa, no chodź, co żeś kurwa zrobił.
Odskakuje i on z mordą do mnie.
-co? Chcesz się bid? to chodź kurwa, będziemy się napierdalać.
Boruta widoczna na 5 kilometrów, nawet nie zwracam uwagi na komentarze tych kolegów
spod ciemnej gwiazdy, „aaa wyklepie się, co ty pierdolisz” itp. Chuj z nimi. Paweł do kolesia:
-co ty kurwa sobie myślisz, rozjebałeś mu auto i jeszcze się rzucasz? Z mordą do niego?
Zastanów się człowieku. Co ty odjebałeś to się w głowie nie mieści, kurwa, auto ukradłeś, rozjebałeś,
co ty sobie myślisz?
W tej sekundzie ręce mi opadły, bezradność sięgnęła zenitu.
-Dobra, słuchaj, dogadamy się – powiedziałem.
-Ja ci oddam pieniądze, tylko nie dzwoń po suki, bo ja nie mam prawka.
-spoko, poczekaj..
Wpadam na sklep, bliżej jak do mieszkania. Włosy na lewo prawo, ledwo stoję, ręce się
trzęsą, jak mnie zobaczyła w sklepie za ladą to chyba sama się przestraszyła.
-Proszę Cię, masz kartkę, długopis…?
-wszystko ok…?
-później, daj kartkę i długopis jak masz…
Wyszedłem, zacząłem pisać oświadczenie. Odpaliłem auto. Ręce się trzęsą, wkurwiony albo
chyba bardziej zrezygnowany… uf, chodzi… Ale kontrolka się pali, czyli coś jest nie tak. W między
czasie słyszę następnego i następnego sąsiada, który wychodzi i kłóci się ze zgrają debili… Koleś też
mówi, żeby spierdalali, bo przypał. Niestety chuja obchodzi sąsiadów, że mnie, osobiście mnie nie
było i nic nie wiem co się działo, dlaczego i po co… mi też się dostaje. Oświadczenie spisane,
podpisane, zobowiązuje się do zapłaty za szkody. Chuj, poszli na następną ulicę, emocje nie ustępują.
W międzyczasie sąsiedzi wezwali policję. Dobrze, że przyjechali, pokazuję im samochód, pokazuję
oświadczenie, wsiadam do suki z Pawłem i jedziemy do ekipy. Stoją, suka się zatrzymuje. Spisują ich
chyba z pół godziny, biorą oświadczenie. -zgadza się Pan z oświadczeniem?
-tak.
-czyli zobowiązuje się Pan do poniesienia kosztów naprawy auta?
-tak.
Do mnie:
-Ma pan prawo złożyć oświadczenie o krótkotrwałe użycie mienia i uszkodzenie mienia.
Składa pan oświadczenie?
-Nie.
Po pół godzinie spisywania, stresu, wszystkiego, puszczają ich z upomnieniem. Policjanci
odwożą pod blok. Kierunek-sklep. Dwuseta, dyskusje w sklepie, dom. Paweł ciągle ze mną. Kurwa,
stan… no ciężki, raczej trudny do ogarnięcia. Dzwoni właściciel. Nowy ma się wyprowadzać od razu,
pytanie, czy my chcemy zostać.
-no tak, tak, przecież ja nic nie zrobiłem, bo mnie nie było, chcę zostać normalnie.
-ok, w porządku, to jak przyjadę to pogadamy.
Za 10 min telefon.
-co tam się odpierdala na parkingu?
-nic, a co ma się dziad? Nikogo już nie ma. Przyjedź to pogadamy bo ja chyba wiem jeszcze
mniej od Ciebie, Ty byłeś tutaj wcześniej ode mnie.
Okazało się, że sąsiedzi tak wydzwaniali do właściciela że nie było opcji żebym nawet ja
został… chodziło o całe mieszkanie. Poleciałem na zbity pysk, za nic. Muszę znaleźć coś w ciągu 2 dni.
Chuj ze wszystkim, ponoszę konsekwencje tego czego nie zrobiłem. Przyjechał, pogadaliśmy,
pojechał. W międzyczasie doszło do mnie po rozmowach z kolegą, żeby iść na komisariat i zgłosić
kradzież i uszkodzenie mienia. Poszedłem, nie zgłosiłem, bo odwiódł mnie od tego policjant, kazał
czekać czy zwróci hajs. No kurwa tam, chuj, najwyżej się potem to zgłosi, oświadczenie mam,
wszystko mam, policja była przy sprawie. Poczekam.
Wrócił… o godzinie ok 17. W niedzielę. Zdołowany jak dół. Dosłownie. Ja bez darcia ryja,
normalnie, że zjebał, że kurwa o co chodzi, że prócz samochodu to mnie też wyjebali, że
przeprowadzka to czas, to pieniądze, to stres, to to, to tamto. Zgodnie z prawdą… dałem mu fajka,
dałem pół piwka.
-Co ja kurwa narobiłem….
-dogadamy się no kurwa, tylko nie rób w chuja już…
-z czego Ci oddam…
-pracujesz, odłożysz, pożyczysz. Masz 2 tygodnie. Idę do sklepu. Mam nadzieję, że mogę Ci na
tyle ufać że nie zajebiesz mi kompa?
Już powiedziałem to z trochę uśmiechem, trochę zażenowaniem i ironią..
-jeju, człowieku, jak Ty to robisz, że w takiej sytuacji jeszcze masz siłę zażartować…
Wróciłem, przyszedł właściciel, koleś zaczął się pakować, właściciel siedział z nami. W
pewnym momencie koleś mówi, że idzie do sklepu, czy czegoś nie chcę. Mówię, że dwusetę. Wyszedł
i już nie wrócił. Przez cały wieczór, cały poranek w poniedziałek.

Poniedziałek.

Załatwiliśmy akademik, jedziemy z chłopakami do jego pracy, bo nie ma z nim kontaktu. Chuj,
nie wiedzą, co z nim, w robocie go nie ma, nie można się z nim skontaktować. O 12 puszczałem
karetkę na sygnale. Wróciliśmy do akademika.
Teraz do mieszkania zacząć ogarniać przeprowadzkę. O 17 domofon. Brat kolesia. Ja jebie,
jeszcze brata wysłał po rzeczy. Wchodzi brat, ojciec, opisuję sprawę, pokazuję oświadczenie. Brat:
-niestety z Kolesiem już się nie zobaczycie nigdy...
-?????
-dziś wyskoczył z 11 piętra wieżowca, śmierć na miejscu.
.
. .
.
.
.
.
-O_kurwa_

Jego ojciec mówi, że pracuje w zakładzie pogrzebowym. Dostali wezwanie, że mają samobójcę, śmierć stwierdzona na miejscu, rozkwaszony koleś. Jechał na miejsce zdarzenia, aby zabrać ciało od razu do zakładu pogrzebowego czy coś. Przyjechał na miejsce, i zobaczył własnego syna rozjebanego na kwaśne jabłko w chodniku.

Zabrali rzeczy. Przyjechał właściciel.
-o kurwa, ja pierdolę, o kurwa. Prawda ?
-tak.
- kurwa, współczuję, współczuję. O kurwa, ja pierdolę.
Mi osobiście siadło. Na banie.
-o kurwa, ja pierdolę.
Poszli, zabrali rzeczy. Dogadałem się z autem z bratem. Ale to później.
Właściciel:
-nic panowie tylko teraz się najebać…
No cóż, uczyniłem to z poniedziałku na wtorek. Nie zmrużyłem oka. O 6 rano spotkałem się z
bratem opowiedzieć co wiem na temat ostatnich chwil życia jego brata. Zmęczenie, alkohol, zmęczenie, przeprowadzka, samobójstwo… kurwa, co za dni.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gennosuke - Superbojownik · rok temu
Czy to jest ten słynny strumień świadomości?

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
scobik - Superbojownik · rok temu
Niedobrze, że nie masz z kim o tym pogadać i musisz pisać tu..
Dobrze chociaż, że tak wwylewasz.
Jeśli nie przyjaciel, dziewczyna, to może telefon - chociaż do któregoś ze starych? To nie wstyd.
Uczelniany psycholog może funkcjonuje? POGADAJ Z KIMŚ.
I zgłoś, kurwa, kradzież auta! Kolesiowi już nie zaszkodzisz, a sam możesz sobie dupę uratować.

Nie chcę Ci dokładać i zasugerować, że kradzież i rozjebanie Twojej furki były triggerem dla Kolesia - naprawdę, nie to mam na myśli, jednak:
z niektórymi facetami, z którymi dzieliłem lokum "za studenta" przyjaźnię się do dziś. Każdy z nas, tych niektórych odbierając od drugiego w środku nocy telefon potwierdzi tylko: "szpadel i worki, OK, za 15 minut" - i nie pytając o szczegóły, pójdzie się szykować.
JEDNAK wtedy - pęk kluczy do wspólnej mety, domu starych i kluczyki do fury miałem zawsze przy sobie; nawet, jak nie potrzebowałem samochodu.
OK, 25 lat temu - kluczyki do przyzwoitego samochodu u 20-latka to był trochę fetysz , ale, jednocześnie, miałem 'w tyle głowy', że do tablic przypisane jest MOJE imię i nazwisko.
Wiesz, jak powstało uszkodzenie na Twoim samochodzie? Pojęcia nie masz; czy została uszkodzona infrastruktura miejska, inne auto (OC)? Ktoś został ranny? A może gdzieś w kostnicy stygnie motocyklista, który spotkał się z Twoim samochodem, a Ty nawet o tym nie wiesz? (kryminał...)

--
-- sig

poradnia
poradnia - Dziunia gównoburzanka · rok temu
Forum > Hyde Park V > Historia ze studiów / Białystok
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj