Od wczoraj (od czwartku, bo już po północy) myślę o tych myszach, trochę czytam na ten temat i chyba wykluł mi się wniosek.
Generalnie z artykułu płynie przesłanie, że myszom się w dupach poprzewracało od dobrobytu, dlatego przestały się rozmnażać i co niektóre popadły we wygodnictwo i homoseksualizm. Zdaniem autora eksperymenty, "w momencie, gdy zanikają podstawowe problemy związane ze zdobywaniem pożywienia czy posiadaniem dachu nad głową, możemy zacząć być społecznie obojętni i przyjmować bierną postawę życiową".
Tylko, helloł, myszy to nie są ludzie, którzy podejmują rozumowe decyzje, że najpierw podróże, kariera, mieszkanie, a potem dzieci, tylko zwierzątka. Instynkt rozmnażania się jest jednym z najsilniejszych, a tam w całej mysiej społeczności zanikła zdolność do rozrodu.
Człowiek, poza tym, jest jednym z nielicznych ssaków, który uprawia seks dla przyjemności i który ma owulację ukrytą. U całej reszty kopulacja jest skutkiem owulacji i ma na celu prokreację.
Ostatnie żywe myszki urodziły się w 600. dniu eksperymentu, kilka tygodni wcześniej (dzień 560) wskaźnik przyrostu naturalnego zrobił się ujemny - więcej myszy zmarło niż się urodziło. Skoro więcej się nie urodziło, to wskaźnik musiał dalej lecieć na mordę, aczkolwiek jeszcze przez kilka miesięcy (do dnia 920) podejmowane były kopulacje - i nic. Można chyba wykluczyć, że młodsze pokolenia były zdegenerowane chowem wsobnym, bo eksperyment powtarzano kilka razy, także na szczurach, i zawsze kończylo się tak samo. Zresztą, chomiki syryjskie pochodzą od pary czy dwóch złapanych na początku XX wieku i jakoś dają radę.
Doczytałam, że w warunkach przegęszczenia populacji samicom myszy automatycznie ogranicza się płodność, rozmnażają się tylko te najwyżej w hierarchii, a i to mniej niż normalnie.
W eksperymencie Calhouna myszy miały klatkę 2,7 x 2,7 x 1,4 m, według zalożeń miało się tam zmieścić maksymalnie 3840 osobników. W szczytowym okresie populacja w tej klatce liczyła 2200. Policzyłam, na jedną mysz przypadało średnio 4,6 litra przestrzeni. Gdybym trzymała 6 myszy w niespełna 30-litrowej klatce (objętość 3 zgrzewek wody), to ktoś by mi dal po łbie i myszy zabrał.
Ja się nie dziwię, że w "fazie stagnacji" samice zrobiły się agresywne, a samce zaczęły mieć wywalone na wszystko. Faza stagnacji to okres, kiedy przyrost populacji tylko zwolnił w porównaniu z poprzednią fazą. W ciągu ośmiu miesięcy liczba myszek zwiększyła się prawie 4-krotnie, osiągając wspomniane 2200.
Kiedyś gdzieś czytałam, że po Powstaniu Warszawskim u wielu kobiet zatrzymał się cykl na kilka miesięcy, efekt skrajnego stresu. Zresztą powszechnie wiadomo, że stres wpływa na gospodarkę hormonalną.
Nie tylko u ludzi, u zwierząt też.
W klatce były setki, a trzy mysie ciąże później tysiące myszy.
Ciągle te same gęby, 24/dobę, 7 dni/tydzień, nie można się ruszyć żeby ktoś się nie gapił, nic się nie dzieje, jeść niby jest co, ale nie ma co robić.
Brzmi znajomo? To nie jest dobrobyt ani utopia. To jest stres.
Zdalna praca z domu, zdalna nauka z domu, zamknięte sklepy, kina, lasy, wyjść nie można, bo policja sprawdza.
John Calhoun zafundował myszom lockdown. Nie na trochę, na całe życie. Te, które urodziły się najpóźniej, wyrosły na popaprane i już się nie nauczyły normalnych zachowań, bo nie miały skąd. Tam w tej klatce myszy, które mogły pamiętać względną swobodę - trochę miejsca dla siebie - były w mniejszości.
Ostatnio edytowany:
2022-04-02 00:20:52
--
I'm a Black Magic Woman