Musze się wyżalić, bo mi od wczoraj ciśnienie mózg rozpierdala i mam huśtawkę jebanych nastrojów.
Jadę sobie do domu przez miasto, 10-25 na liczniku, gdzieś na dwójce samochód ciągnę, bo na poboczach roboty. Nagle pojawia się rodzinka na rowerze: ojciec, matka, córka (lat ok 6-7 maks) i stoją pomiędzy bramkami przed tymczasowym przejściem. Zatrzymuję się, bo ruch wielki i daję sygnał innym kierowcom, że ktoś wchodzi na te chujowe przejście (nawet znaku drogowcy nie dali, że jest jakieś przejście, CHUJ IM W DUPĘ!). I rodzinka przejeżdża - normalna scenka
TUTAJ SIĘ NIC KURWA NIE WYDARZY. ABSOLUTNIE KURWA NIC!!!
Wrzucam jedynkę, ruszam. Rodzinka nawiguje chodnikiem wzdłuż drogi. Chodnikiem, kurwa, tam nie ma chodnika tylko jakiś jebany żwir czy szuter i oni próbują na tym jechać.
I dziewczynka utknęła w tym żwirku i się wyjebała na kole, ale nie że sobie ryj rozbiła, tylko wpadła mi wprost pod błotnik. Jechałem ze 15km/h maks i wyhamowałem w ostatniej sekundzie.
Człowiek mi zniknął w trakcie jazdy za linią maski i serce mi stanęło. Takiego ciśnienia jak żyję, nie miałem...
Małej nic się nie stało, na szczęście. Ojciec pewnie ma spodnie do zmiany, matka w ogóle oderwana od sceny, bo zatrzymała się ze 200 metrów dalej.
no, to się wypowiedziałem.
Uf.
Jadę sobie do domu przez miasto, 10-25 na liczniku, gdzieś na dwójce samochód ciągnę, bo na poboczach roboty. Nagle pojawia się rodzinka na rowerze: ojciec, matka, córka (lat ok 6-7 maks) i stoją pomiędzy bramkami przed tymczasowym przejściem. Zatrzymuję się, bo ruch wielki i daję sygnał innym kierowcom, że ktoś wchodzi na te chujowe przejście (nawet znaku drogowcy nie dali, że jest jakieś przejście, CHUJ IM W DUPĘ!). I rodzinka przejeżdża - normalna scenka
TUTAJ SIĘ NIC KURWA NIE WYDARZY. ABSOLUTNIE KURWA NIC!!!
Wrzucam jedynkę, ruszam. Rodzinka nawiguje chodnikiem wzdłuż drogi. Chodnikiem, kurwa, tam nie ma chodnika tylko jakiś jebany żwir czy szuter i oni próbują na tym jechać.
I dziewczynka utknęła w tym żwirku i się wyjebała na kole, ale nie że sobie ryj rozbiła, tylko wpadła mi wprost pod błotnik. Jechałem ze 15km/h maks i wyhamowałem w ostatniej sekundzie.
Człowiek mi zniknął w trakcie jazdy za linią maski i serce mi stanęło. Takiego ciśnienia jak żyję, nie miałem...
Małej nic się nie stało, na szczęście. Ojciec pewnie ma spodnie do zmiany, matka w ogóle oderwana od sceny, bo zatrzymała się ze 200 metrów dalej.
no, to się wypowiedziałem.
Uf.
--
I am the law!