Pąteczek. Puławy, kościół. Stajemy na ścianę szurać tynki strukturalne i nagle zaczynają schodzić się ludzie. Na czarno. Z wieńcami. przynajmniej 50 osób patrzy się na nas, a nie słucha katabasa. A tego, co robiliśmy nie da się przerwać - zaczęte, to jedzie się do końca. Pewnie mają nas za chamów i buraków. W sumie wcale by się nie mylili, ale my musieliśmy to skończyć, bo tynk silikatowy na 400mkw kosztuje dużo więcej niż ten pieprzony pogrzeb. Dobra, spokój.
Skończyliśmy, robimy inne, swoje rzeczy. Chodzę w kapturze po budowie, bo przy naszej obecnej pracy istnieje duże prawdopodobieństwo, że coś z góry spadnie mi na łeb albo za kołnierz. Mam przez to lekko ograniczone pole widzenia. Jak ja przydzwoniłem w rurhaka łbem... Aż siadłem. Nawet jeszcze w lustro nie spojrzałem, bo nie chcę tego widzieć.
Wracam z pracy, zachodzę do stokrotki. Stoją tam jakieś menele i sępią na alkohol. Powiedziałem, że nie i na zakupy. Kupiłem co trzeba i stoję w kolejce do kasy. Wpada jakiś szlauch z tego towarzystwa i drze ryja żeby dzwonić po policję, bo jakaś Kamila w ryj dostała. No to wyszedłem na zewnątrz żeby zobaczyć co się dzieje - kobietę biją. Okazało się, że to część składowa tego menelstwa, ale typ, który ją skaleczył, kiedy mnie zobaczył, to wystartował do mnie, bo myślał, że jestem z nimi. Może nie jestem wyjściowy, ale on o tym nie mógł wiedzieć, bo miałem kaptur na głowie i maskę na twarzy. Niemniej jednak mnie przyatakował. Nic się nie stało, odepchnąłem go i powiedziałem, że jak dla mnie może ich stąd gonić, bo robią syf. Spokój. Ale niesmak pozostał.
Jestem już pod klatką, ale muszę przejść obok drugiej w której na krześle, nie wiem jak nazwać krzesło na którym siedzi 1/5 tony nazwać. Krześlisko? Siedzi pani 'śledziowa'. A ze dwieście kg starej baby. Ona tylko czeka na takich jak ja, bo chce pogadać. Nie chcę was raczyć opowieścią, bo mi do tej pory rzygać się chce, ale pokazała mi swoją czerwoną, obrzękniętą, z czymś białym (mam nadzieję, że to resztki jakiejś maści a nie pleśń) łydą. No kurwa. Spać nie będę mógł. A jak nawet, to koszmary gwarantowane.
Jedyne, co mnie rozbawiło dzisiaj, chociaż dla uczestników wypadku to też tragedia, to opowieść znajomego, który wozi nas do pracy. Od kilku dni nurtowało mnie dlaczego ma tak porysowaną deskę rozdzielczą. Zapytałem. I się dowiedziałem. Jeżdżę samochodem w którym był łoś. O tutaj to opisali:
https://www.lublin112.pl/grozny-wypadek-w-turce-cztery-osoby-w-szpitalu-po-zderzeniu-volvo-z-losiem-zdjecia/
A dzień się jeszcze nie skończył.
Skończyliśmy, robimy inne, swoje rzeczy. Chodzę w kapturze po budowie, bo przy naszej obecnej pracy istnieje duże prawdopodobieństwo, że coś z góry spadnie mi na łeb albo za kołnierz. Mam przez to lekko ograniczone pole widzenia. Jak ja przydzwoniłem w rurhaka łbem... Aż siadłem. Nawet jeszcze w lustro nie spojrzałem, bo nie chcę tego widzieć.
Wracam z pracy, zachodzę do stokrotki. Stoją tam jakieś menele i sępią na alkohol. Powiedziałem, że nie i na zakupy. Kupiłem co trzeba i stoję w kolejce do kasy. Wpada jakiś szlauch z tego towarzystwa i drze ryja żeby dzwonić po policję, bo jakaś Kamila w ryj dostała. No to wyszedłem na zewnątrz żeby zobaczyć co się dzieje - kobietę biją. Okazało się, że to część składowa tego menelstwa, ale typ, który ją skaleczył, kiedy mnie zobaczył, to wystartował do mnie, bo myślał, że jestem z nimi. Może nie jestem wyjściowy, ale on o tym nie mógł wiedzieć, bo miałem kaptur na głowie i maskę na twarzy. Niemniej jednak mnie przyatakował. Nic się nie stało, odepchnąłem go i powiedziałem, że jak dla mnie może ich stąd gonić, bo robią syf. Spokój. Ale niesmak pozostał.
Jestem już pod klatką, ale muszę przejść obok drugiej w której na krześle, nie wiem jak nazwać krzesło na którym siedzi 1/5 tony nazwać. Krześlisko? Siedzi pani 'śledziowa'. A ze dwieście kg starej baby. Ona tylko czeka na takich jak ja, bo chce pogadać. Nie chcę was raczyć opowieścią, bo mi do tej pory rzygać się chce, ale pokazała mi swoją czerwoną, obrzękniętą, z czymś białym (mam nadzieję, że to resztki jakiejś maści a nie pleśń) łydą. No kurwa. Spać nie będę mógł. A jak nawet, to koszmary gwarantowane.
Jedyne, co mnie rozbawiło dzisiaj, chociaż dla uczestników wypadku to też tragedia, to opowieść znajomego, który wozi nas do pracy. Od kilku dni nurtowało mnie dlaczego ma tak porysowaną deskę rozdzielczą. Zapytałem. I się dowiedziałem. Jeżdżę samochodem w którym był łoś. O tutaj to opisali:
https://www.lublin112.pl/grozny-wypadek-w-turce-cztery-osoby-w-szpitalu-po-zderzeniu-volvo-z-losiem-zdjecia/
A dzień się jeszcze nie skończył.
--
46&2