Na PP pojawia się wątek "Dla nieco starszych Bojowników podróż sentymentalna do czasów PRL" i tu bojownictwo pokazuje, jakie miało książki, zabawki, gadżety i inne z tamtych czasów, jakie programy były w telewizji.
I ważne tu jest dla młodszego bojownictwa, aby nie odnieśli wrażenia, że to było fajne.
Nie, nie było fajne, było do dupy. To trzeba zapominać, a nie wspominać. Urodziłem się, gdy Gierek objął tron. Całe moje dzieciństwo to był syf i walka o wszystko. Gdy rodzice postanowili pojechać na wczasy do Jugosławii, to aby to się dało zrobić, ojciec kupował płyty gramofonowe, szminki, prześcieradła, żelazko z Dezametu i coś tam jeszcze. Był cały misterny plan, krok po kroku, gdzie co sprzedać, aby za to kupić paliwo i dojechać do następnego etapu podróży. Bo na Ukrainie szły prześcieradła, w Rumunii szminki, a żelazko poszło na Węgrzech.
I to wszystko w maluchu, z nami i przyczepką, bo inaczej się nie zmieściło.
Wspominam wielogodzinne stanie w kolejkach po np. pół kilo masła. Albo po mięso. Na dywan do salonu, ojciec dostał jakiś talon i jechaliśmy do sklepu górniczego, gdzie po 8 godzinach stania kupiliśmy coś okropnego, ale będącego dywanem.
Ze wszystkim tak było. Jebane apele w szkole, pochody pierwszomajowe. Milicja była synonimem najgorszego zła, które szukało najmniejszej okazji, aby kogoś zgnoić.
Obserwując to, co się dzieje obecnie w Polsce, mam wrażenie, że nie tylko władzy, ale i dużej części społeczeństwa, marzy się powrót tamtych fajnych i przaśnych czasów (w ich mniemaniu). Nie potrafię zrozumieć, jak można zapomnieć i wyprzeć z siebie cały ten syf i beznadzieję tego, co nas otaczało. I jak w ogóle można tamte czasy wspominać z sentymentem?
To nigdy nie powinno wrócić, to wynaturzenie, jakim był PRL, powinno zginąć w odmętach niechlubnej przeszłości. Młodsi tego nie mieli okazji doświadczyć, ale my - starsi - powinniśmy im uświadamiać, że nie wolno do tego wracać.
***** ***
I ważne tu jest dla młodszego bojownictwa, aby nie odnieśli wrażenia, że to było fajne.
Nie, nie było fajne, było do dupy. To trzeba zapominać, a nie wspominać. Urodziłem się, gdy Gierek objął tron. Całe moje dzieciństwo to był syf i walka o wszystko. Gdy rodzice postanowili pojechać na wczasy do Jugosławii, to aby to się dało zrobić, ojciec kupował płyty gramofonowe, szminki, prześcieradła, żelazko z Dezametu i coś tam jeszcze. Był cały misterny plan, krok po kroku, gdzie co sprzedać, aby za to kupić paliwo i dojechać do następnego etapu podróży. Bo na Ukrainie szły prześcieradła, w Rumunii szminki, a żelazko poszło na Węgrzech.
I to wszystko w maluchu, z nami i przyczepką, bo inaczej się nie zmieściło.
Wspominam wielogodzinne stanie w kolejkach po np. pół kilo masła. Albo po mięso. Na dywan do salonu, ojciec dostał jakiś talon i jechaliśmy do sklepu górniczego, gdzie po 8 godzinach stania kupiliśmy coś okropnego, ale będącego dywanem.
Ze wszystkim tak było. Jebane apele w szkole, pochody pierwszomajowe. Milicja była synonimem najgorszego zła, które szukało najmniejszej okazji, aby kogoś zgnoić.
Obserwując to, co się dzieje obecnie w Polsce, mam wrażenie, że nie tylko władzy, ale i dużej części społeczeństwa, marzy się powrót tamtych fajnych i przaśnych czasów (w ich mniemaniu). Nie potrafię zrozumieć, jak można zapomnieć i wyprzeć z siebie cały ten syf i beznadzieję tego, co nas otaczało. I jak w ogóle można tamte czasy wspominać z sentymentem?
To nigdy nie powinno wrócić, to wynaturzenie, jakim był PRL, powinno zginąć w odmętach niechlubnej przeszłości. Młodsi tego nie mieli okazji doświadczyć, ale my - starsi - powinniśmy im uświadamiać, że nie wolno do tego wracać.
***** ***