Dla tych co nie lubią czytać skrót - spadłem z drabiny
Do Patologicznego Getta nareszcie zawitała wiosna. Słońce opromienia dywan z psich kup na skwerach, delikatne podmuchy letniego wiatru niosą ze sobą aromat tychże kup i śmieci. Z otwartych okien niesie się radosna muzyka prawych i prawilnych, a z zimowego ukrycia wypełzają stwory i maszkary wszelakie oraz nieliczni w getcie ludzie. Na jednej z nielicznych oaz normalności, przytulnej "studni" między kamienicami na skrawku zieleni słychać gwar rozmów. Sąsiedzi korzystając z ładnej pogody spędzają wspólnie czas - z zachowaniem bezpiecznego dystansu społecznego oczywiście. Porządkują placyk, nasadzają roślinki, dzieciaki hasają po placu zabaw. Sielanka i zacieśnianie osłabłych po zimie więzi.
-Ahh nareszcie wiosna! - rzekł rozradowany Mirosław.
--Taak, nareszcie. - zgodził się rozmarzony Tomasz - przyroda budzi się do życia, wszystko spod ziemi wyłazi...
-Nawet tak nie mów - krzyknął Mirosław - w zeszłym tygodniu teściową pochowałem! A jak tam sąsiedzie kochany, wczorajsza libacja? Udana jak mniemam?
--Zaiste, wysoko było, wysoko. Dobra wódeczka była i zagryźć było czym. A i chrześniak przyjechał z Holandii. Ichniejsze papierosy przywiózł. Dziwne w smaku, ale jakoś tak lżej na duszy po nich człowiekowi. Ponoć jakieś indyjskie zioła tam dodają. Wpadnij sąsiad potem to Cię poczęstuje.
- A chętnie, chętnie. Człowiek na nowe musi być otwarty, w końcu to wiosna!
--Taak, przyroda budzi się do życia, wszystko...
-Tomuś kurw@ nie zaczynaj znowu!
--Ano tak. A wiesz sąsiad, że mamy sporo nowych sąsiadów? Powprowadzało się przez zimę oj powprowadzało. Remontują, urządzają, dzieje się.
-Rzeczywiście, dzieje się...ahh...
--Mhm...ehh...
Krążę ja sobie po studni, wymieniam uprzejmości z sąsiadami, tu coś zagrabię, tam coś przytnę, lub kogoś. Zauważyłem, że daszek nad wejściem do kamienicy coś jakby się poluzował, więc chyc na drabinę i ogarniam. I wtedy na plac zabaw wjeżdża nowy narybek. Trójka dzieciaków - na oko 12-13 letnia dziewczynka, może 6 letni brzdąc i 2 letnie...coś. Nie chodzi mi o to, że coś bo wolność wyboru płci. Coś bo wyglądało to jak piankowy ludzik z pogromców duchów, tylko miniaturowy. Ten sam obłęd w oczach i podobne dźwięki - "YYYYYY...UUUUU....AUUUM...ŁAAAA". Za nimi ojciec, wysoki, chudy, z twarzy podobny zupełnie do nikogo. Ojciec, brzmi jak niby ślązak - niby bo mój czuły słuch wyłapuje niuanse, świadczące o tym, że pozuje tylko na takiego co "godo gwarom". Do tego cała otoczka rodzinki wydaje się potwierdzać, że to patonapływowcy aka "my som ślonzoki, przyjechali my tu dwa tydnie tymu":
Ojciec-Puć tu kurw@ godom ci puć tu, bydymy grać w bala.
Córka-No choć tu Denis, no choć tu kurw@ ciulu bo ci j#bne.
Denis-Ja ci j#bne, kurw@ ja!
Ludzik - "YYYYYY...UUUUU....AUUUM...ŁAAAA"
W tym momencie przychodzi kolejna świeżynka, młoda ok. 30-tki mama z 3-4 letnią córeczką. Miła, uprzejma, wita się z wszystkimi rozmawia. W tym momencie patodzieciarnia przyczepiła się do niej, a raczej do jej córeczki bo koniecznie chciały się z nią pobawić. Wrodzony chyba mechanizm obronny Małej kazał jej schować się za mamą. Wtedy do akcji wkracza pato-Córka:
-Ona mnie chyba nie lubi. No nie lubi mnie. Co ja jakaś gorsza jestem? A, boi sie. No nie bój sie, przeca cie nie zjem! A ile ma lat? A trzy, no no, też kiedyś miałam.
Wszyscy z boku obserwują i czekają aż coś się odj%bie, bo to, że się odj%bie było pewne jak wódka w zamrażarce. No i się odj%bało:
Córka - A ochrzczona jest?? - zapytała, a z jej oczu biła niewypowiedziana groźba.
Matka - Nie, nie jest.
Córka - Jak? Trzyletnie dziecko? Przecie dzieci się chrzci jak mają dwa, trzy miesiące! Ja byłam ochrzczona jak miałam dwa miesiące w parafii w Dąbrowie Górniczej (badum! tsss!) Co pani jakaś nienormalna jest? Czemu ona nie ochrzczona ?! To przecież nic na komunie nie dostanie! Ja dostałam...
I w tym momencie spadłem z drabiny... bo sąsiad cofał samochodem z przyczepką i mi przyj3bał
za moje ukochane Getto, w którym pewne rzeczy nie zmienią się nigdy
Do Patologicznego Getta nareszcie zawitała wiosna. Słońce opromienia dywan z psich kup na skwerach, delikatne podmuchy letniego wiatru niosą ze sobą aromat tychże kup i śmieci. Z otwartych okien niesie się radosna muzyka prawych i prawilnych, a z zimowego ukrycia wypełzają stwory i maszkary wszelakie oraz nieliczni w getcie ludzie. Na jednej z nielicznych oaz normalności, przytulnej "studni" między kamienicami na skrawku zieleni słychać gwar rozmów. Sąsiedzi korzystając z ładnej pogody spędzają wspólnie czas - z zachowaniem bezpiecznego dystansu społecznego oczywiście. Porządkują placyk, nasadzają roślinki, dzieciaki hasają po placu zabaw. Sielanka i zacieśnianie osłabłych po zimie więzi.
-Ahh nareszcie wiosna! - rzekł rozradowany Mirosław.
--Taak, nareszcie. - zgodził się rozmarzony Tomasz - przyroda budzi się do życia, wszystko spod ziemi wyłazi...
-Nawet tak nie mów - krzyknął Mirosław - w zeszłym tygodniu teściową pochowałem! A jak tam sąsiedzie kochany, wczorajsza libacja? Udana jak mniemam?
--Zaiste, wysoko było, wysoko. Dobra wódeczka była i zagryźć było czym. A i chrześniak przyjechał z Holandii. Ichniejsze papierosy przywiózł. Dziwne w smaku, ale jakoś tak lżej na duszy po nich człowiekowi. Ponoć jakieś indyjskie zioła tam dodają. Wpadnij sąsiad potem to Cię poczęstuje.
- A chętnie, chętnie. Człowiek na nowe musi być otwarty, w końcu to wiosna!
--Taak, przyroda budzi się do życia, wszystko...
-Tomuś kurw@ nie zaczynaj znowu!
--Ano tak. A wiesz sąsiad, że mamy sporo nowych sąsiadów? Powprowadzało się przez zimę oj powprowadzało. Remontują, urządzają, dzieje się.
-Rzeczywiście, dzieje się...ahh...
--Mhm...ehh...
Krążę ja sobie po studni, wymieniam uprzejmości z sąsiadami, tu coś zagrabię, tam coś przytnę, lub kogoś. Zauważyłem, że daszek nad wejściem do kamienicy coś jakby się poluzował, więc chyc na drabinę i ogarniam. I wtedy na plac zabaw wjeżdża nowy narybek. Trójka dzieciaków - na oko 12-13 letnia dziewczynka, może 6 letni brzdąc i 2 letnie...coś. Nie chodzi mi o to, że coś bo wolność wyboru płci. Coś bo wyglądało to jak piankowy ludzik z pogromców duchów, tylko miniaturowy. Ten sam obłęd w oczach i podobne dźwięki - "YYYYYY...UUUUU....AUUUM...ŁAAAA". Za nimi ojciec, wysoki, chudy, z twarzy podobny zupełnie do nikogo. Ojciec, brzmi jak niby ślązak - niby bo mój czuły słuch wyłapuje niuanse, świadczące o tym, że pozuje tylko na takiego co "godo gwarom". Do tego cała otoczka rodzinki wydaje się potwierdzać, że to patonapływowcy aka "my som ślonzoki, przyjechali my tu dwa tydnie tymu":
Ojciec-Puć tu kurw@ godom ci puć tu, bydymy grać w bala.
Córka-No choć tu Denis, no choć tu kurw@ ciulu bo ci j#bne.
Denis-Ja ci j#bne, kurw@ ja!
Ludzik - "YYYYYY...UUUUU....AUUUM...ŁAAAA"
W tym momencie przychodzi kolejna świeżynka, młoda ok. 30-tki mama z 3-4 letnią córeczką. Miła, uprzejma, wita się z wszystkimi rozmawia. W tym momencie patodzieciarnia przyczepiła się do niej, a raczej do jej córeczki bo koniecznie chciały się z nią pobawić. Wrodzony chyba mechanizm obronny Małej kazał jej schować się za mamą. Wtedy do akcji wkracza pato-Córka:
-Ona mnie chyba nie lubi. No nie lubi mnie. Co ja jakaś gorsza jestem? A, boi sie. No nie bój sie, przeca cie nie zjem! A ile ma lat? A trzy, no no, też kiedyś miałam.
Wszyscy z boku obserwują i czekają aż coś się odj%bie, bo to, że się odj%bie było pewne jak wódka w zamrażarce. No i się odj%bało:
Córka - A ochrzczona jest?? - zapytała, a z jej oczu biła niewypowiedziana groźba.
Matka - Nie, nie jest.
Córka - Jak? Trzyletnie dziecko? Przecie dzieci się chrzci jak mają dwa, trzy miesiące! Ja byłam ochrzczona jak miałam dwa miesiące w parafii w Dąbrowie Górniczej (badum! tsss!) Co pani jakaś nienormalna jest? Czemu ona nie ochrzczona ?! To przecież nic na komunie nie dostanie! Ja dostałam...
I w tym momencie spadłem z drabiny... bo sąsiad cofał samochodem z przyczepką i mi przyj3bał
za moje ukochane Getto, w którym pewne rzeczy nie zmienią się nigdy
--
Żartowałem.