https://wyborcza.pl/7,75398,26886885,poslowie-pis-domagaja-sie-rozmow-z-niemcami-bo-ringier-axel.html
"Wyrażamy głębokie zaniepokojenie próbami systemowego zastraszania dziennikarzy i polskich mediów przez wydawnictwo RASP, to ingerencja podmiotów zewnętrznych w konstytucyjną wolność słowa" - to fragment dezyderatu przyjętego przez posłów PiS w komisji kultury
Sejmowa komisja kultury z inicjatywy posłanki PiS Joanny Lichockiej zajmowała się we wtorek kilkoma procesami, jakie prorządowym dziennikarzom wytoczyło wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska.
RASP to spółka niemiecko-amerykańsko-kanadyjsko-szwajcarska, ale posłowie PiS mówili o niemieckim wydawnictwie. Stąd w dezyderacie mowa o tym, by to z Niemcami omówić sprawę pozwów. Od rządu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i kultury posłowie domagają się „zaakcentowania tego problemu w relacjach bilateralnych”.
Dezyderat Lichockiej został przegłosowany tylko przez posłów PiS, bo opozycja wyszła z sali, gdy posłanka przeczytała projekt tekstu. Wcześniej bowiem Seweryn Blumsztajn i Ewa Ivanova (dziennikarka "Gazety Wyborczej") z Towarzystwa Dziennikarskiego udowodnili, że to państwo PiS i jego instytucje masowo pozywają dziennikarzy za krytyczne wobec nich teksty.
Ivanova mówiła aż o 172 sprawach, jakie państwo PiS wytoczyło dziennikarzom i mediom. To sprawy cywilne o sprostowania i odszkodowania oraz karne z artykułu 212 kodeksu karnego. Najczęściej dziennikarzy i media pozywa Ministerstwo Sprawiedliwości (31 spraw), politycy obozu władzy (26), prokuratura (15), sędziowie obozu "dobrej zmiany" (15), spółki skarbu państwa (10) oraz partia rządząca, czyli PiS (3).
Najczęściej pozywane są: „Gazeta Wyborcza” (mamy 63 postępowania karne i cywilne), media RASP (41 spraw, w tym 22 Onet.pl, 10 "Newsweek", 8 "Fakt"). Zdaniem Ivanovej część tych spraw to klasyczne akcje prawne mające na celu wyciszenie mediów krytycznych wobec rządzących. Obóz władzy pozywa nie tylko media, ale też ich obrońców, co dodatkowo wzmaga efekt mrożący.
Ale tymi sprawami nie chciała się zajmować PiS-owska część komisji kultury ani Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Jolanta Hajdasz z Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy SDP zreferowała za to posłom kilka spraw prorządowych dziennikarzy (Cezary Gmyz, Samuel Pereira czy Wojciech Biedroń), które wytoczył im koncern RASP m.in. za teksty o tym, że media RASP reprezentują obcą Polsce rację stanu.
Hajdasz krytykowała RASP, że „idzie do sądu z dziennikarzami”, bo to oznacza, że chce ich "wyciszyć”.
Biedroń, Gmyz i Pereira przekonywali posłów, że są niezależnymi dziennikarzami, których „koncern o charakterze globalnym próbuje zastraszyć” i „próbuje ograniczyć wolność słowa”.
Blumsztajn podkreślał, że przytoczone przez Ivanovą dane o procesach wytaczanych mediom krytycznym wobec władzy przez państwo PiS i jego instytucje pokazują, że to władza chce zmrozić wolne media.
Na koniec Lichocka zaapelowała o wspólne posiedzenie komisji kultury oraz sprawiedliwości, by omówić, jak zaradzić „dławieniu wolności słowa w Polsce” i jak to „zneutralizować”.
"Wyrażamy głębokie zaniepokojenie próbami systemowego zastraszania dziennikarzy i polskich mediów przez wydawnictwo RASP, to ingerencja podmiotów zewnętrznych w konstytucyjną wolność słowa" - to fragment dezyderatu przyjętego przez posłów PiS w komisji kultury
Sejmowa komisja kultury z inicjatywy posłanki PiS Joanny Lichockiej zajmowała się we wtorek kilkoma procesami, jakie prorządowym dziennikarzom wytoczyło wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska.
RASP to spółka niemiecko-amerykańsko-kanadyjsko-szwajcarska, ale posłowie PiS mówili o niemieckim wydawnictwie. Stąd w dezyderacie mowa o tym, by to z Niemcami omówić sprawę pozwów. Od rządu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i kultury posłowie domagają się „zaakcentowania tego problemu w relacjach bilateralnych”.
Dezyderat Lichockiej został przegłosowany tylko przez posłów PiS, bo opozycja wyszła z sali, gdy posłanka przeczytała projekt tekstu. Wcześniej bowiem Seweryn Blumsztajn i Ewa Ivanova (dziennikarka "Gazety Wyborczej") z Towarzystwa Dziennikarskiego udowodnili, że to państwo PiS i jego instytucje masowo pozywają dziennikarzy za krytyczne wobec nich teksty.
Ivanova mówiła aż o 172 sprawach, jakie państwo PiS wytoczyło dziennikarzom i mediom. To sprawy cywilne o sprostowania i odszkodowania oraz karne z artykułu 212 kodeksu karnego. Najczęściej dziennikarzy i media pozywa Ministerstwo Sprawiedliwości (31 spraw), politycy obozu władzy (26), prokuratura (15), sędziowie obozu "dobrej zmiany" (15), spółki skarbu państwa (10) oraz partia rządząca, czyli PiS (3).
Najczęściej pozywane są: „Gazeta Wyborcza” (mamy 63 postępowania karne i cywilne), media RASP (41 spraw, w tym 22 Onet.pl, 10 "Newsweek", 8 "Fakt"). Zdaniem Ivanovej część tych spraw to klasyczne akcje prawne mające na celu wyciszenie mediów krytycznych wobec rządzących. Obóz władzy pozywa nie tylko media, ale też ich obrońców, co dodatkowo wzmaga efekt mrożący.
Ale tymi sprawami nie chciała się zajmować PiS-owska część komisji kultury ani Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Jolanta Hajdasz z Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy SDP zreferowała za to posłom kilka spraw prorządowych dziennikarzy (Cezary Gmyz, Samuel Pereira czy Wojciech Biedroń), które wytoczył im koncern RASP m.in. za teksty o tym, że media RASP reprezentują obcą Polsce rację stanu.
Hajdasz krytykowała RASP, że „idzie do sądu z dziennikarzami”, bo to oznacza, że chce ich "wyciszyć”.
Biedroń, Gmyz i Pereira przekonywali posłów, że są niezależnymi dziennikarzami, których „koncern o charakterze globalnym próbuje zastraszyć” i „próbuje ograniczyć wolność słowa”.
Blumsztajn podkreślał, że przytoczone przez Ivanovą dane o procesach wytaczanych mediom krytycznym wobec władzy przez państwo PiS i jego instytucje pokazują, że to władza chce zmrozić wolne media.
Na koniec Lichocka zaapelowała o wspólne posiedzenie komisji kultury oraz sprawiedliwości, by omówić, jak zaradzić „dławieniu wolności słowa w Polsce” i jak to „zneutralizować”.
--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.