Jako człowiek z działu bezpieczeństwa mam dostęp niemal do wszystkiego w sklepach. Pisaliście w komentarzach, że ochraniarze kradną. Niestety, ale to prawda. Ja z kolei pisałem, że wszyscy kradną – bo to także prawda, ale chodzi mi o przekrój warstw społecznych, zawodów i młodzi i starzy.
Kradzieże generują straty. To oczywista oczywistość, ale czy zdajecie sobie sprawę, jak wielkie to straty? Dla sieci, którą reprezentuje, idą one w MILIONY. Dla przykładu użyję tylko JEDNEGO produktu: krem popularnej marki, 50ml, wartość 3 złote i 50 groszy. Tylko w jednym sklepie jest kradziony w ciągu roku w ilości 25 sztuk (uśredniam na podstawie danych statystycznych z badań sieci). Jeden sklep ponosi stratę w kwocie 87,50. Dla pięciuset sklepów, suma strat tylko na tym wybranym produkcie to prawie 45tyś! Ale to tylko jeden krem schowany do torebki...
Bardzo często ujęci złodzieje (taaa, te stare baby) właśnie w taki sposób usprawiedliwiają kradzież, że „to tylko jeden krem” i my (czyt. sklep) nie zbiedniejemy.
Ciężko w pracy o dobrego ochraniarza (o tym napiszę w dalszej części), a już o agenta ochrony (czyli osobę do działu bezpieczeństwa) jeszcze trudniej. Raz rozkminiałem pracę jednego faceta, który zatrudnił się jako ochraniarz. Siedział 10-12 godzin na terenie obiektu i miał łapać złodziei. Co ciekawe, jego raporty i meldunki z pracy były bardzo przejrzyste – wychodziło, że mało się dzieje. Obiekt dostał po kilku miesiącach kategorię 1 (bardzo bezpieczny) i wszyscy byli zadowoleni. Aż kierownik tego sklepu zagadał do mnie i „sprzedał” mi informację, że ma braki w towarze. Szybki rzut oka na to, czego brakuje – no, kradną. Temat został przeanalizowany. Pan ochraniarz był skumany z grupą, która regularnie wchodziła do sklepu i wynosiła niewielkie ilości towaru. Proceder trwał przez kilka miesięcy. W tym czasie, gdy goście wchodzili – ochraniarz szedł do „toalety” i z wiadomych względów „nie widział” zdarzenia. Sprawa w sądzie trwała ponad rok, ale skończyła się jego skazaniem.
Wy, klienci, jeśli widzicie ochraniarza na sklepie, to najczęściej jest to jakiś stary gość, znudzony życiem, wpatrzony w kafle. Taki wizerunek jest spowodowany tym, że wiele agencji zatrudnia emerytów lub osoby z grupą inwalidzką. Wiecie... bo taniej. Czego nie widzicie, to że w mojej firmie agenci to sprawne, mądre i starannie wyselekcjonowane osoby – pracujemy w normalnych cichach na sklepach i wtapiamy się w tłum. Brzmi to „och” i „ach”, ale naprawdę do pracy w dziale bezpieczeństwa (bo tak się nasz dział nazywa) bierzemy osoby, które są obtrzaskane z zawodem, mają ogromne chęci i są „pewni”. Po to, aby skuteczność wykryć i działań była jak największa. Jak taki dziadunio, z kulawą nogą przyjdzie do pracy to jego największym zmartwieniem jest sprawność zegarka, aby wyszedł o czasie. Podbija listę – godzinki zlecą..., jest dobrze. My pracujemy..., no cóż – ile trzeba. Czasami 10h, czasami 16. Tylko, Wy – klienci – naszej pracy nie widzicie. Chyba że jesteście złodziejami. Wtedy raczej się spotkamy. Co jest najważniejsze – osoba w naszym dziale musi wiedzieć, jak i kiedy zareagować. Aby nie wtopić PRowo firmy i marki. Gdzieś w komentarzach pojawił się wpis, że „ochraniarze to myślą, że są zajebiści” – w firmie, która mnie zatrudnia, nie ma miejsca dla takich indywiduów. Ja w swojej „karierze” otrzymałem dwie skargi od klientów. Jedną słusznie (spieprzyłem sprawę, bardzo się pomyliłem) i jedną bardzo niesłusznie, co udowodniłem. Ale pomylić się czasem zdarzy...
Teraz przytoczę pytanie dotyczące przypadkowej kradzieży. Ktoś napisał, że schował krem do kieszeni, po czym zorientował się co zrobił, i go wyjął. Czy – gdyby go wyniósł – zostałby ujęty? Takie zdarzenie w świetle prawa jest wykroczeniem, czyli kradzieżą. Co ja bym zrobił, widząc takie zdarzenie? Bardzo wiele zależ od okoliczności. Wiem z życia, że można się zamotać, zamyślić i zrobić głupotę. Oczywiście, zatrzymałbym tego pana w celu wyjaśnienia. Już samo zatrzymanie daje wiele odpowiedzi. I przytoczę dwie krótkie historie właśnie z takim zamotaniem.
W sklepie zakupy robiła babinka, taka chudzinka. Nie miała koszyka, tylko jakąś wymiętoloną siatkę z apteki i produkty zbierała na „rękę”. W końcu miała ich za dużo i odłożyła wszystko na półkę, po czym wpakowała je do tej niewielkiej siatki. Następnie poszła po kilka warzyw i ciastka na wagę. I wyłożyła tylko te rzeczy, które miała w ręku. Gdy skończyła się kasować, podszedłem do niej i zapytałem, o produkty w siatce. Zdziwiła się, ale od razu było widać, że nie kontaktuje. Wyjaśniłem, o co mi chodzi – a ona spojrzała się na tę siatkę, na mnie i po prostu przeprosiła. Dla mnie sytuacja czysta. Ale jest to piekielnie śliskie.
Raz gość włożył maszynkę do golenia w kieszeń, natomiast za piankę do golenia zapłacił. W tym miejscu, jako ciekawostkę, wspomnę że pewne „zestawy” produktów skreślają złodzieja (najczęściej – nie zawsze). A powyższe produkty to właśnie „zestaw”. Co więcej, maszynka kosztowała znacznie mniej, niż pianka, więc tym bardziej nie wyglądało to na celowa kradzież. Mimo wszystko, fakt stał się faktem i zatrzymałem gościa. Natychmiast przeprosił, uregulował rachunek i zapewnił mnie, że to przez pomyłkę. Wszystko w porządku – sklep nie poniósł straty. Coś mi jednak nie dało spokoju, mimo tego że wszystko w tym zdarzeniu grało. Przeanalizowałem materiał... i co? Gość miał taką metodę. Brał dwie drogie rzeczy, a jedną – drobnicę – chował do kieszeni. Codziennie!
I jest to praca niebezpieczna. Ochraniarz jest to po, aby zadziałał. Jeśli moja grupa jest na terenie obiektu, to także „poluje”. Najcięższe przypadki to kradzieże dokonywane przez grupy. Wpada jeden gość, czyści dany regał, pakuje się w błyskawicznym tempie i zrobi wiele, aby nie zostać ujętym. Bardzo wiele. W takich przypadkach trzeba wiedzieć, kiedy i jak wskoczyć do akcji. Lub kiedy zrezygnować. Raz wpadło dwóch kolesi – zakazane mordy – chłopy po 2 metry wzrostu i najzwyczajniej w świecie skupiłem się tylko na tym, aby oddali towar. Oddali, ale przez cały czas miałem w tyle głowy, że zaraz mnie tam „przemielą”. Niektóre nasze obiekty kategorii piątej (czyli najtrudniejsze) mają stalą ochronę i dwóch, a czasem trzech ludzi z działu bezpieczeństwa niemal przez cały miesiąc.
Było poważnie, to czas na coś lżejszego. Rotacja!
Te babcie, co sobie kradną, to są czasami przebojowe. Kradną na terenie jednego obiektu przez kilka tygodni, a jak zostaną ujęte, to zmieniają markę sklepu. I może być tak, że złodziej rotuje kilka sklepów w ciągu roku i trudno go namierzyć. Raz byłem na zakupach u konkurencji (żona mnie wysłała po konkretną rzecz) i dostrzegłem Rudą. Ruda to babinka, lat 70, o rubensowskich kształtach i ciętym języku. Kradła u nas kawy dość regularnie. Złapaliśmy ją, potraktowaliśmy łagodnie i rozliczyła wszystkie kradzieże. Sytuacja win-win. Tak więc jestem u konkurencji i dostrzegłem tę złodziejkę. Ona mnie nie rozpoznała, więc przemknąłem obok niej i dostrzegłem, że w torebce ma już wciśnięte dwie kawy i czekoladki (złote, znane). Szybko poszedłem do linii kas i namierzyłem ochraniarza (stary facet w mundurze). Powiedziałem mu, co się wydarzyło. Podziękował, ja zapłaciłem za swój produkt, wyszedłem i czekam. Po kilku minutach Ruda wychodzi. Oczywiście, nie płaci za kawy i czekoladki. Ochraniarz ją zatrzymuje. Ona z kolei wrzeszczy na niego, przeklina i oznajmia, że kupiła towary w innym sklepie. I ochraniarz... przeprosił ją i puścił. Nie zorientował się, że kobieta trzyma fanty w torebce, chociaż ma siatkę z zakupami.
Usain Bolt kradzieży.
Najszybsza kradzież, z jaką miałem do czynienia to facet, który wpadł biegiem do sklepu z torbą podróżną, położył ją na ziemi, wpakował tam dwie zgrzewki kaw (24 sztuki) i wybiegł ze sklepu tą samą drogą, którą wpadł. Cała akcja zajęła mu siedem sekund! SIEDEM SEKUND! Filmik z tego zdarzenia używamy na szkoleniach – ale nie sądzę, aby dało się takie sytuacje wyłowić z kamer i jeszcze do tego przechwycić delikwenta. Dlaczego w ogóle takie zdarzenie może mieć miejsce? Bo czasami pracownicy albo kierownicy sklepu nie słuchają zaleceń i umieszczają wrażliwy towar blisko wejścia.
Nie umie w cyferki
Cyganie to w ogóle kosmos grupa. Kradną na potęgę. Większość nie umie w cyferki i raz miałem takiego asa, który podszedł na kosmetyki, obejrzał opakowania i załadował cały koszyk na kółkach i wybiegł ze sklepu. Rzecz w tym, że gdy go ująłem, to śmiałem się do rozpuku – zapakował duże, piękne, błyszczące perfumy w kartonowym opakowaniu w cenie... 9,99 za pudełko, gdy obok znajdowały się popularne marki za 99,99 itd. Jego cały „wyniesiony” koszyk miał wartość niecałe 120zł.
Kradzieże generują straty. To oczywista oczywistość, ale czy zdajecie sobie sprawę, jak wielkie to straty? Dla sieci, którą reprezentuje, idą one w MILIONY. Dla przykładu użyję tylko JEDNEGO produktu: krem popularnej marki, 50ml, wartość 3 złote i 50 groszy. Tylko w jednym sklepie jest kradziony w ciągu roku w ilości 25 sztuk (uśredniam na podstawie danych statystycznych z badań sieci). Jeden sklep ponosi stratę w kwocie 87,50. Dla pięciuset sklepów, suma strat tylko na tym wybranym produkcie to prawie 45tyś! Ale to tylko jeden krem schowany do torebki...
Bardzo często ujęci złodzieje (taaa, te stare baby) właśnie w taki sposób usprawiedliwiają kradzież, że „to tylko jeden krem” i my (czyt. sklep) nie zbiedniejemy.
Ciężko w pracy o dobrego ochraniarza (o tym napiszę w dalszej części), a już o agenta ochrony (czyli osobę do działu bezpieczeństwa) jeszcze trudniej. Raz rozkminiałem pracę jednego faceta, który zatrudnił się jako ochraniarz. Siedział 10-12 godzin na terenie obiektu i miał łapać złodziei. Co ciekawe, jego raporty i meldunki z pracy były bardzo przejrzyste – wychodziło, że mało się dzieje. Obiekt dostał po kilku miesiącach kategorię 1 (bardzo bezpieczny) i wszyscy byli zadowoleni. Aż kierownik tego sklepu zagadał do mnie i „sprzedał” mi informację, że ma braki w towarze. Szybki rzut oka na to, czego brakuje – no, kradną. Temat został przeanalizowany. Pan ochraniarz był skumany z grupą, która regularnie wchodziła do sklepu i wynosiła niewielkie ilości towaru. Proceder trwał przez kilka miesięcy. W tym czasie, gdy goście wchodzili – ochraniarz szedł do „toalety” i z wiadomych względów „nie widział” zdarzenia. Sprawa w sądzie trwała ponad rok, ale skończyła się jego skazaniem.
Wy, klienci, jeśli widzicie ochraniarza na sklepie, to najczęściej jest to jakiś stary gość, znudzony życiem, wpatrzony w kafle. Taki wizerunek jest spowodowany tym, że wiele agencji zatrudnia emerytów lub osoby z grupą inwalidzką. Wiecie... bo taniej. Czego nie widzicie, to że w mojej firmie agenci to sprawne, mądre i starannie wyselekcjonowane osoby – pracujemy w normalnych cichach na sklepach i wtapiamy się w tłum. Brzmi to „och” i „ach”, ale naprawdę do pracy w dziale bezpieczeństwa (bo tak się nasz dział nazywa) bierzemy osoby, które są obtrzaskane z zawodem, mają ogromne chęci i są „pewni”. Po to, aby skuteczność wykryć i działań była jak największa. Jak taki dziadunio, z kulawą nogą przyjdzie do pracy to jego największym zmartwieniem jest sprawność zegarka, aby wyszedł o czasie. Podbija listę – godzinki zlecą..., jest dobrze. My pracujemy..., no cóż – ile trzeba. Czasami 10h, czasami 16. Tylko, Wy – klienci – naszej pracy nie widzicie. Chyba że jesteście złodziejami. Wtedy raczej się spotkamy. Co jest najważniejsze – osoba w naszym dziale musi wiedzieć, jak i kiedy zareagować. Aby nie wtopić PRowo firmy i marki. Gdzieś w komentarzach pojawił się wpis, że „ochraniarze to myślą, że są zajebiści” – w firmie, która mnie zatrudnia, nie ma miejsca dla takich indywiduów. Ja w swojej „karierze” otrzymałem dwie skargi od klientów. Jedną słusznie (spieprzyłem sprawę, bardzo się pomyliłem) i jedną bardzo niesłusznie, co udowodniłem. Ale pomylić się czasem zdarzy...
Teraz przytoczę pytanie dotyczące przypadkowej kradzieży. Ktoś napisał, że schował krem do kieszeni, po czym zorientował się co zrobił, i go wyjął. Czy – gdyby go wyniósł – zostałby ujęty? Takie zdarzenie w świetle prawa jest wykroczeniem, czyli kradzieżą. Co ja bym zrobił, widząc takie zdarzenie? Bardzo wiele zależ od okoliczności. Wiem z życia, że można się zamotać, zamyślić i zrobić głupotę. Oczywiście, zatrzymałbym tego pana w celu wyjaśnienia. Już samo zatrzymanie daje wiele odpowiedzi. I przytoczę dwie krótkie historie właśnie z takim zamotaniem.
W sklepie zakupy robiła babinka, taka chudzinka. Nie miała koszyka, tylko jakąś wymiętoloną siatkę z apteki i produkty zbierała na „rękę”. W końcu miała ich za dużo i odłożyła wszystko na półkę, po czym wpakowała je do tej niewielkiej siatki. Następnie poszła po kilka warzyw i ciastka na wagę. I wyłożyła tylko te rzeczy, które miała w ręku. Gdy skończyła się kasować, podszedłem do niej i zapytałem, o produkty w siatce. Zdziwiła się, ale od razu było widać, że nie kontaktuje. Wyjaśniłem, o co mi chodzi – a ona spojrzała się na tę siatkę, na mnie i po prostu przeprosiła. Dla mnie sytuacja czysta. Ale jest to piekielnie śliskie.
Raz gość włożył maszynkę do golenia w kieszeń, natomiast za piankę do golenia zapłacił. W tym miejscu, jako ciekawostkę, wspomnę że pewne „zestawy” produktów skreślają złodzieja (najczęściej – nie zawsze). A powyższe produkty to właśnie „zestaw”. Co więcej, maszynka kosztowała znacznie mniej, niż pianka, więc tym bardziej nie wyglądało to na celowa kradzież. Mimo wszystko, fakt stał się faktem i zatrzymałem gościa. Natychmiast przeprosił, uregulował rachunek i zapewnił mnie, że to przez pomyłkę. Wszystko w porządku – sklep nie poniósł straty. Coś mi jednak nie dało spokoju, mimo tego że wszystko w tym zdarzeniu grało. Przeanalizowałem materiał... i co? Gość miał taką metodę. Brał dwie drogie rzeczy, a jedną – drobnicę – chował do kieszeni. Codziennie!
I jest to praca niebezpieczna. Ochraniarz jest to po, aby zadziałał. Jeśli moja grupa jest na terenie obiektu, to także „poluje”. Najcięższe przypadki to kradzieże dokonywane przez grupy. Wpada jeden gość, czyści dany regał, pakuje się w błyskawicznym tempie i zrobi wiele, aby nie zostać ujętym. Bardzo wiele. W takich przypadkach trzeba wiedzieć, kiedy i jak wskoczyć do akcji. Lub kiedy zrezygnować. Raz wpadło dwóch kolesi – zakazane mordy – chłopy po 2 metry wzrostu i najzwyczajniej w świecie skupiłem się tylko na tym, aby oddali towar. Oddali, ale przez cały czas miałem w tyle głowy, że zaraz mnie tam „przemielą”. Niektóre nasze obiekty kategorii piątej (czyli najtrudniejsze) mają stalą ochronę i dwóch, a czasem trzech ludzi z działu bezpieczeństwa niemal przez cały miesiąc.
Było poważnie, to czas na coś lżejszego. Rotacja!
Te babcie, co sobie kradną, to są czasami przebojowe. Kradną na terenie jednego obiektu przez kilka tygodni, a jak zostaną ujęte, to zmieniają markę sklepu. I może być tak, że złodziej rotuje kilka sklepów w ciągu roku i trudno go namierzyć. Raz byłem na zakupach u konkurencji (żona mnie wysłała po konkretną rzecz) i dostrzegłem Rudą. Ruda to babinka, lat 70, o rubensowskich kształtach i ciętym języku. Kradła u nas kawy dość regularnie. Złapaliśmy ją, potraktowaliśmy łagodnie i rozliczyła wszystkie kradzieże. Sytuacja win-win. Tak więc jestem u konkurencji i dostrzegłem tę złodziejkę. Ona mnie nie rozpoznała, więc przemknąłem obok niej i dostrzegłem, że w torebce ma już wciśnięte dwie kawy i czekoladki (złote, znane). Szybko poszedłem do linii kas i namierzyłem ochraniarza (stary facet w mundurze). Powiedziałem mu, co się wydarzyło. Podziękował, ja zapłaciłem za swój produkt, wyszedłem i czekam. Po kilku minutach Ruda wychodzi. Oczywiście, nie płaci za kawy i czekoladki. Ochraniarz ją zatrzymuje. Ona z kolei wrzeszczy na niego, przeklina i oznajmia, że kupiła towary w innym sklepie. I ochraniarz... przeprosił ją i puścił. Nie zorientował się, że kobieta trzyma fanty w torebce, chociaż ma siatkę z zakupami.
Usain Bolt kradzieży.
Najszybsza kradzież, z jaką miałem do czynienia to facet, który wpadł biegiem do sklepu z torbą podróżną, położył ją na ziemi, wpakował tam dwie zgrzewki kaw (24 sztuki) i wybiegł ze sklepu tą samą drogą, którą wpadł. Cała akcja zajęła mu siedem sekund! SIEDEM SEKUND! Filmik z tego zdarzenia używamy na szkoleniach – ale nie sądzę, aby dało się takie sytuacje wyłowić z kamer i jeszcze do tego przechwycić delikwenta. Dlaczego w ogóle takie zdarzenie może mieć miejsce? Bo czasami pracownicy albo kierownicy sklepu nie słuchają zaleceń i umieszczają wrażliwy towar blisko wejścia.
Nie umie w cyferki
Cyganie to w ogóle kosmos grupa. Kradną na potęgę. Większość nie umie w cyferki i raz miałem takiego asa, który podszedł na kosmetyki, obejrzał opakowania i załadował cały koszyk na kółkach i wybiegł ze sklepu. Rzecz w tym, że gdy go ująłem, to śmiałem się do rozpuku – zapakował duże, piękne, błyszczące perfumy w kartonowym opakowaniu w cenie... 9,99 za pudełko, gdy obok znajdowały się popularne marki za 99,99 itd. Jego cały „wyniesiony” koszyk miał wartość niecałe 120zł.
--
I am the law!