(dużo literek; po-WOŚP-owo; raczej "branżowo"... )
Kolejny Finał Wielkiej Orkiestry już prawie dograny – przed nami jeszcze max 2 tygodnie aukcjonowania na allegro. W powietrzu znowu czuć zapach kolejnych rekordów , co jest tym bardziej niesamowite, zważając na okoliczności, w których przyszło nam grać...
Ale ja tu dziś nie o tym – na podsumowanie całego tego wspaniałego zamieszania przyjdzie jeszcze czas! Tu chciałem tak bardziej od siebie, tak z perspektywy swojego, wiadomego (alko) „skrzywienia".
Czas około-finałowy to zawsze jedna, wielka, ogromna i przepotężna bomba niesamowicie dobrych emocji, ekstremalnie pozytywnego nakręcenia i odczuć tak mocnych, że tego chyba nie zrozumie nikt patrzący na to wszystko z boku . W tym roku – z racji krótszej listy zadań do wykonania – trwało to krócej, ale w latach ubiegłych przygotowanie wszystkiego trwało nieraz bite dwa miesiące! Dwa miesiące spotkań, burz mózgów, wymiany wspaniałej energii, nietypowych działań i rozwiązań... Czysty, Orkiestrowy kocioł i rozgardiasz, współdziałanie i poznawanie wspaniałych Ludzi, a wszystko po to, żeby znowu stworzyć tych kilka pięknych, Finałowych chwil, gdzie spotykamy się wszyscy razem i cieszymy się tymi chwilami bez wstydu i żenady, niczym małe Dzieci!
My – Ludzie żywo zajęci tworzeniem tego wszystkiego co roku – mamy po drodze tych doznań tyle, że sam Finał, to już „tylko" taka kropka nad przysłowiowym „i" . To są tylko moje, subiektywne odczucia, ale mniemam, że reszta tej Pięknej Bandy odczuwa to podobnie . Tym się, po prostu, żyje! I nie straszne nam żadne próby podkopania naszych działań, sporadyczne prowokacje czy nieudolne plucie jadem – poziom tej fantastycznej energii w grupie jest tak ogromny, że – po prostu – szkoda nam czasu na puste, bezsensowne kłótnie czy polemiki. Robimy swoje, ciśniemy temat tak, jak podpowiadają to nam nasze serducha, a energię pożytkujemy na tworzenie, a nie na wojenki. Kłótnie są bez sensu...
Przefajne działania, wzajemny szacunek i radość z efektów... Działania euforyczne; buzująca adrenalina i inne endorfinki; funkcjonowanie na takim lekkim, zdrowym haju – to nieodłączne odczucia towarzyszące Orkiestrze. I też najgroźniejsze, przed czym przestrzegały mnie Panie Terapeutki. No, bo, przecież, Orkiestra kiedyś znowu na chwilkę zamilknie, kurtyna na jakiś czas opadnie, a my wszyscy dostaniemy pokaźnego klapsa w twarz od szarej rzeczywistości...
Momenty jak te bywają trudne dla Trzeźwiejącego, mogą być zdradliwe. No, bo przecież, flaszka to zawsze był najprostszy sposób na podtrzymanie stanu euforii, no, i przeca okazja do świętowania sukcesu też nie byle jaka!
Nie za bardzo wiem, jak to jest być tzw. „Normalnym” (nie-Alkoholikiem), ale zdaje się, że takie stany chandry i mentalnego kaca zdarzają się i Wam – choćby np. zaraz po powrocie z pięknych wakacji? Po WOŚP-ie mam to samo, tylko zwielokrotnione .
No, ale teraz – bogatszy już o te pożyteczne, terapeutyczne przestrogi – wiem, że ten kac sobie za kilka dni minie, a ja wcale nie muszę od razu drałować do monopolowego, żeby odtrąbić sukcesy!
I tego samego życzę również Wam – łagodnego i niezbyt bolesnego zejścia z wyżyn kreatywności, bez zbędnych poślizgów i potknięć. Fakty są takie, że znowu przepięknie się zjednoczyliśmy i pokazaliśmy, jaka moc tkwi we wspólnych działaniach!
Hejtującym Orkiestrę życzę, żeby kiedyś w końcu odkryli w sobie źródło pogodności – tak naprawdę żyje się dużo lepiej! I to piszę ja – Człowiek, co wie, jak kurewsko łatwo jest się w życiu potracić...
Paniom Terapeutkom dziękuję serdecznie za wyjaśnienie mi tych drobnych, a niezmiernie istotnych, chorobowych niuansów – z tą wiedzą mam dużo większe szanse na to, że podzieje się jeszcze mnóstwo fajnych rzeczy, i pragnę tylko powiedzieć, że nie jestem jeszcze gotów na to, żeby takich szalonych działań zaniechać . I chyba nigdy nie będę .
No, to życzę jak najłagodniejszego „kaca” po imprezie! Odpocznijmy trochę, a konkretne i treściwe podsumowania całego Finału będą na fanpejdżu, gdy już wybrzmią ostatnie, tegoroczne takty!
Spokojnego wieczoru!
Marek, "sucho" trzeźwiejący od trzech Finałów
Kolejny Finał Wielkiej Orkiestry już prawie dograny – przed nami jeszcze max 2 tygodnie aukcjonowania na allegro. W powietrzu znowu czuć zapach kolejnych rekordów , co jest tym bardziej niesamowite, zważając na okoliczności, w których przyszło nam grać...
Ale ja tu dziś nie o tym – na podsumowanie całego tego wspaniałego zamieszania przyjdzie jeszcze czas! Tu chciałem tak bardziej od siebie, tak z perspektywy swojego, wiadomego (alko) „skrzywienia".
Czas około-finałowy to zawsze jedna, wielka, ogromna i przepotężna bomba niesamowicie dobrych emocji, ekstremalnie pozytywnego nakręcenia i odczuć tak mocnych, że tego chyba nie zrozumie nikt patrzący na to wszystko z boku . W tym roku – z racji krótszej listy zadań do wykonania – trwało to krócej, ale w latach ubiegłych przygotowanie wszystkiego trwało nieraz bite dwa miesiące! Dwa miesiące spotkań, burz mózgów, wymiany wspaniałej energii, nietypowych działań i rozwiązań... Czysty, Orkiestrowy kocioł i rozgardiasz, współdziałanie i poznawanie wspaniałych Ludzi, a wszystko po to, żeby znowu stworzyć tych kilka pięknych, Finałowych chwil, gdzie spotykamy się wszyscy razem i cieszymy się tymi chwilami bez wstydu i żenady, niczym małe Dzieci!
My – Ludzie żywo zajęci tworzeniem tego wszystkiego co roku – mamy po drodze tych doznań tyle, że sam Finał, to już „tylko" taka kropka nad przysłowiowym „i" . To są tylko moje, subiektywne odczucia, ale mniemam, że reszta tej Pięknej Bandy odczuwa to podobnie . Tym się, po prostu, żyje! I nie straszne nam żadne próby podkopania naszych działań, sporadyczne prowokacje czy nieudolne plucie jadem – poziom tej fantastycznej energii w grupie jest tak ogromny, że – po prostu – szkoda nam czasu na puste, bezsensowne kłótnie czy polemiki. Robimy swoje, ciśniemy temat tak, jak podpowiadają to nam nasze serducha, a energię pożytkujemy na tworzenie, a nie na wojenki. Kłótnie są bez sensu...
Przefajne działania, wzajemny szacunek i radość z efektów... Działania euforyczne; buzująca adrenalina i inne endorfinki; funkcjonowanie na takim lekkim, zdrowym haju – to nieodłączne odczucia towarzyszące Orkiestrze. I też najgroźniejsze, przed czym przestrzegały mnie Panie Terapeutki. No, bo, przecież, Orkiestra kiedyś znowu na chwilkę zamilknie, kurtyna na jakiś czas opadnie, a my wszyscy dostaniemy pokaźnego klapsa w twarz od szarej rzeczywistości...
Momenty jak te bywają trudne dla Trzeźwiejącego, mogą być zdradliwe. No, bo przecież, flaszka to zawsze był najprostszy sposób na podtrzymanie stanu euforii, no, i przeca okazja do świętowania sukcesu też nie byle jaka!
Nie za bardzo wiem, jak to jest być tzw. „Normalnym” (nie-Alkoholikiem), ale zdaje się, że takie stany chandry i mentalnego kaca zdarzają się i Wam – choćby np. zaraz po powrocie z pięknych wakacji? Po WOŚP-ie mam to samo, tylko zwielokrotnione .
No, ale teraz – bogatszy już o te pożyteczne, terapeutyczne przestrogi – wiem, że ten kac sobie za kilka dni minie, a ja wcale nie muszę od razu drałować do monopolowego, żeby odtrąbić sukcesy!
I tego samego życzę również Wam – łagodnego i niezbyt bolesnego zejścia z wyżyn kreatywności, bez zbędnych poślizgów i potknięć. Fakty są takie, że znowu przepięknie się zjednoczyliśmy i pokazaliśmy, jaka moc tkwi we wspólnych działaniach!
Hejtującym Orkiestrę życzę, żeby kiedyś w końcu odkryli w sobie źródło pogodności – tak naprawdę żyje się dużo lepiej! I to piszę ja – Człowiek, co wie, jak kurewsko łatwo jest się w życiu potracić...
Paniom Terapeutkom dziękuję serdecznie za wyjaśnienie mi tych drobnych, a niezmiernie istotnych, chorobowych niuansów – z tą wiedzą mam dużo większe szanse na to, że podzieje się jeszcze mnóstwo fajnych rzeczy, i pragnę tylko powiedzieć, że nie jestem jeszcze gotów na to, żeby takich szalonych działań zaniechać . I chyba nigdy nie będę .
No, to życzę jak najłagodniejszego „kaca” po imprezie! Odpocznijmy trochę, a konkretne i treściwe podsumowania całego Finału będą na fanpejdżu, gdy już wybrzmią ostatnie, tegoroczne takty!
Spokojnego wieczoru!
Marek, "sucho" trzeźwiejący od trzech Finałów
--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)