W 2019 r. prezenter wydał autobiografię zatytułowaną "Życie jak film". Znajduje się w niej osobliwy fragment:
"Tajki, które poznałem w Niemczech, też takie były. Pewnego razu któraś z nich mnie spytała, czy nie chciałbym takiej dziewczyny, jak one.
—Jak to? — Oczywiście nie zrozumiałem.
— Mamy znajomego, który może to załatwić, pogadaj z nim.
Pamiętam, że był to Jugol, panoszyły się tam wtedy z reguły właśnie chłopaki z Jugosławii. Słyszało się w Niemczech, że można było od nich kupić kobietę. Kupić, to znaczy sprowadzić kogoś, kto chce wyjechać ze swojego kraju, zamieszkać w Niemczech i wyjść tam za mąż. Ja oczywiście, będąc w tak młodym wieku, nie bardzo sobie mogłem to wszystko wyobrazić. Jednak pogadałem z tym człowiekiem. Byłem bardzo ciekaw. Okazało się, że mogę taką dziewczynę mieć za dwa tysiące marek.
– Będzie twoja – powiedział.
– No dobra! – Zdecydowałem, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, na co się piszę.
W mojej głowie pojawiła się myśl, że odtąd będę miał dziewczynę, z którą będę żył, dla której będę pracował i którą się będę opiekował. Będę w związku, ustatkuję się. Zapłaciłem całą kwotę, gość zniknął i kazał mi czekać. Sytuacja typu "weź się puknij w głowę" – jak wiele w moim życiu.
Po jakimś czasie jedna z koleżanek Tajek oznajmiła mi, że w mojej sprawie chyba już wszystko załatwione. Machnąłem już dawno ręką na te dwa tysiące marek, które w swoim odczuciu straciłem. A tu nagle znów ten facet — wraca ze spełnioną obietnicą. Dziewczyną!
Pojechałem do mafijnego mieszkanka — takie miejsca zupełnie mnie nie przerażały, dobrze znałem ten klimat. Usiadłem, czekałem. Nagle drzwi się otworzyły, a obok sprawcy całego zamieszania stanęła dwunastoletnia dziewczynka.
—Co to jest? — spytałem, nie mogąc wyjść ze zdumienia.
— No jak to, twoja dziewczynka — Jugol radośnie przyklasnął, dumny z siebie.
— Ale... - zacząłem się trochę jąkać. —Ona jest mała... trochę... jakby.
— Spokojnie, urośnie ci! Wciąż miał na twarzy szeroki uśmiech i pewność, że wszystko jest w idealnym porządku.
Zalała mnie lawina myśli: Jak wrócę z nią do domu? Do jakiej szkoły mam ją wysłać? W jaki sposób mam ją wychować?"
– Nie, ale ja nie mogę! – Zaprotestowałem.
– Gwarantuję, że ona będzie jak tamte!
Widząc moją minę, sprzedawca pospieszył mi jednak na ratunek. – Jak nie chcesz, to nie musisz, zabieram ją – zakomunikował, odliczył mi moje dwa tysiące marek i byliśmy kwita.
– Wiesz, jakby jakaś z dorosłych dziewcząt chciała… – zacząłem mówić nieśmiało.
– O nie, takie to wiesz, to już pracują – westchnął."
No debil