:krzychpl Ja bym napisał "biznesu" i "polityki", bo ja widzę tu trzy światy, czy raczej trzy przedziały na skali:
- Jest biznes. Od szewca na rogu, po megakorporację. Pieniądze robi na produktach, usługach, inwestycjach. Ponieważ konkurencja jest trudna, często, mniej lub bardziej, "ułatwia sobie" ją poprzez kontakty polityczne/urzędowe (znowu - od łapówki w urzędzie gminy, po lobbying za ustawą). Powszechne, choć nie wszyscy tak grają. Niemniej - to jest "smarowanie" faktycznego biznesu, ewentualnie jakiś bonusik na boku.
- Jest polityka. Od sołtysa Wąchocka, przez radnego Warszawy, po najwyższych w państwie - mówimy oczywiście zarówno o tych, którzy te stanowiska mają, jak i tych, którzy o nie walczą. Chodzi z jednej strony o władzę i pozycję, z drugiej o jakieś ideały lub racje jakiejś grupy - z reguły u poważnych graczy ta druga strona jest mniej ważna lub czysto fasadowa, u zaczynających karierę bywa znacząca, czasem bardzo, w zderzeniu z rzeczywistością wypalają się i odpadają, robią się bardziej cyniczni, albo pozostają na zawsze w głębokiej, nieskutecznej niszy. Kontakty z biznesem to dodatkowe pole gry. Można liczyć na różnego rodzaju wsparcie swoich planów w zamian za polityczne przysługi. Można też zarobić trochę na boku, załatwić komuś posadę... ale to raczej bonus, przywilej władzy, niż cel - bo ważniejsza jest gra o tron.
- No i trzecia grupa - "biznes" i "polityka". Nazywam to polbiz. Taka mafia w białych kołnierzykach. Tu to właśnie lewe interesy są nadrzędne. "Polityk" wkręca się do władzy tylko po to, żeby być we właściwej pozycji, żeby coś ugrać - samo rządzenie to tylko przykrywka, politycznych celów, dążeń, poglądów, nie ma żadnych, poza utrzymaniem się. "Biznesmen" swoje firmy ma tylko jako narzędzia. Na czymś przecież te przekręty trzeba robić, ktoś za coś fakturę wystawić musi. Tu nie ma rozwoju produktów/usług, tu jest chwytanie okazji. Gdzieś na końcu łańcucha podwykonawców/dostawców będzie oczywiście prawdziwy biznes, bo ktoś musi dostarczyć towar, ale to zawsze ten najtańszy. Podział na "polityków" i "biznesmenów" jest tu zatarty, po prostu każdy pełni tę rolę, w której lepiej się sprawdza, albo która jest chwilowo potrzebna do kolejnego interesu.
W każdym kraju świata występują wszystkie trzy grupy. W kraju bardzo dobrze funkcjonującym polbiz to nisza, kręci się gdzieś pod radarem i nie może rozwinąć skrzydeł. Jak gdzieś lokalnie się wzmacnia, interweniują służby. Kontakty polityki z biznesem nie są kryształowe, lobbying kwitnie, aferki się zdarzają... ale to taki smrodek władzy, jest tego trochę i co zrobisz. W państwie upadłym polbiz jest silny, to on "rządzi". To jedyna droga do jakiejkolwiek władzy i pieniędzy. Biznes (bez cudzysłowu) istnieje, ale się nie dorobi - istnieć musi, bo potrzebni są dostawcy różnych rzeczy, ale szczyt możliwości to się z tego utrzymać. Politycy (bez cudzysłowu) nie mają szans - albo nic nie mogą, albo giną. Wyjątek - ci najbardziej cyniczni, którzy wiedzą, że nie mają szans walczyć z korupcją, więc ją tolerują, sami coś od czasu do czasu wezmą na lewo dla wiarygodności w tych kręgach. I ci są dla polbizu bardzo cenni, bo czegoś chcą dla kraju, więc nadają działaniom fasadowym jakiś kierunek, czasem nawet coś zrobią... Przydatne.
U nas przez lata dominowała brudna polityka i brudny biznes. Bez cudzysłowów. Afery i owszem, ale w polityce chodziło głównie o władzę, a biznes raczej sobie "smarował", niż grał wyłącznie na publiczną kasę. Aż przyszło PiS... i teraz mamy u władzy czysty polbiz. Praktycznie co decyzja polityczna, to powiązana z zarobkiem właściwych osób. Tylko o to chodzi, reszta to fasada. Smutne.