Dziś ciąg dalszy protestów w moim mieście i powiem szczerze, że wygląda to dość ciekawie. Po pierwsze jak pamiętacie po wyborach, u nas raczej nastoje antypisowskie i jak pewnie nie pamiętacie, mieszkam sobie kilkaset metrów od siedziby pisiorów.
Generalnie protest bardzo spokojny, po za okrzykami "jebać pis" i "wypier*dalać" dość często było słychać "jeba* godek". Większość zebrała się na Wałach Chrobrego i przemaszerowała na plac Solidarności (tu z reguły sobie protestujemy). Część protestujących zebrała się jednak pod domem Sochańskiego (pseudosędzia TK). Tu pierwsze dość śmieszne zdarzenie, bo dziewczyny postawiły znicze i plakaty pod niewłaściwą posesją i rozpoczęły protest. Na szczęście z pomocą przyszli sąsiedzi i wskazali właściwą lokalizację, niedługo później pojawiła się policja i zablokowała wjazd na ulicę. Generalnie bardzo grzeczni, ani na placu, ani pod domem żadnych ostrych reakcji, nawet jeśli ktoś nie miał zasłoniętego nosa i ust. Grzecznie zwracali uwagę czasem z megafonów poszła informacja. I teraz najlepsze: już po proteście wracając do domu zauważyłem, że ludzie pozajeżdżają pod siedzibę pisu, zapalają znicze, zostawiają plakaty i transparenty z protestu. Cisza, spokój, nic się nie dzieje, policji nie widać (zaledwie jeden patrol w pobliżu). Natomiast kilkaset metrów dalej, pod moim domem stoją trzy suki i zatrzymują wyrywkowo samochody do kontroli.
Losowo?
W życiu zatrzymują tych wszystkich, którzy parkowali jeszcze przed chwilą pod pisem i trzepią ich od maseczki do gaśnicy.
Gdzie tu podchody?
Otóż bardziej rozgarnięci nie parkują pod pisem, tylko pod moimi oknami i idą ze zniczami schowanymi pod kurtkami. Tak jest, dokładnie przy 3 sukach, które łapią pozostałych. Grzecznie wracają i odjeżdżają nie niepokojeni.
Gdzie ja kurwa mieszkam?
Generalnie protest bardzo spokojny, po za okrzykami "jebać pis" i "wypier*dalać" dość często było słychać "jeba* godek". Większość zebrała się na Wałach Chrobrego i przemaszerowała na plac Solidarności (tu z reguły sobie protestujemy). Część protestujących zebrała się jednak pod domem Sochańskiego (pseudosędzia TK). Tu pierwsze dość śmieszne zdarzenie, bo dziewczyny postawiły znicze i plakaty pod niewłaściwą posesją i rozpoczęły protest. Na szczęście z pomocą przyszli sąsiedzi i wskazali właściwą lokalizację, niedługo później pojawiła się policja i zablokowała wjazd na ulicę. Generalnie bardzo grzeczni, ani na placu, ani pod domem żadnych ostrych reakcji, nawet jeśli ktoś nie miał zasłoniętego nosa i ust. Grzecznie zwracali uwagę czasem z megafonów poszła informacja. I teraz najlepsze: już po proteście wracając do domu zauważyłem, że ludzie pozajeżdżają pod siedzibę pisu, zapalają znicze, zostawiają plakaty i transparenty z protestu. Cisza, spokój, nic się nie dzieje, policji nie widać (zaledwie jeden patrol w pobliżu). Natomiast kilkaset metrów dalej, pod moim domem stoją trzy suki i zatrzymują wyrywkowo samochody do kontroli.
Losowo?
W życiu zatrzymują tych wszystkich, którzy parkowali jeszcze przed chwilą pod pisem i trzepią ich od maseczki do gaśnicy.
Gdzie tu podchody?
Otóż bardziej rozgarnięci nie parkują pod pisem, tylko pod moimi oknami i idą ze zniczami schowanymi pod kurtkami. Tak jest, dokładnie przy 3 sukach, które łapią pozostałych. Grzecznie wracają i odjeżdżają nie niepokojeni.
Gdzie ja kurwa mieszkam?
--