O Chazanie będzie mowa. Jak się okazuje, był adoptowany przez starego Chazana, sąsiada mojej matki z Łomaz. Jego przybrana matka chadzała do mojej babci krawcowej sukienki sobie szyć i opowiadała jak się cieszy, że wreszcie ma dziecko (bo własnego mieć nie mogli). Stary Chazan miał jedno oko i był lekarzem. Ponoć potrafił do mojej Jareckiej o trzeciej nad ranem przyjść i leczyć, bo Mamina moja chorowita była za młodu. Rżnęli w brydża z Panią Pawlikowską i Niemcami podczas wojny żeby w tym czasie ktoś inny mógł bez stresu jechać do lasu partyzantów opatrywać.
Niezborne to trochę, ale do czego dążę: dobrzy ludzie, dobrze chcieli, a uj pozostał ujem. Taka historia.
Niezborne to trochę, ale do czego dążę: dobrzy ludzie, dobrze chcieli, a uj pozostał ujem. Taka historia.
--
46&2