Dzwoni zaprzyjaźniona firma, że u jej klienta podczas prac ziemnych uszkodzone zostało okablowanie bramy i ta przestała działać. Dorabiają/modernizują ujęcia wodne i pchają się na posesje zwyczajowo przez środek bramy. Tutaj trafili na przewód łączący fotokomórkę z centralką. Wyrwali go koparką. A przewód cieniutki. Majstry, co go rozwaliły wzięli poskręcali go na kostki, owinęli byle jak taśmą, nałożyli kawałek rurki i było "naprawione". Dziwnym trafem nadal nie działało. To mnie uprosili, żebym przyjechał w trybie natychmiastowym i uruchomił. No dobra, pojadę. Opłata ekstra za ekspres, praca na trudną nie wygląda. Tylko muszę kupić nowy przewód, więc pytam, ile ma światło bramy, żebym wiedział, ile metrów. No będzie tak ze trzy dwadzieścia. Aha, to sześć metrów wystarczy. Kupiłem, przyjeżdżam i jakbym miarki nie naciągał, to mi brama na prawie pięć metrów szerokości wychodzi, a aroty puszczone pod nią tak ( i tak dobrze, że były i były drożne), że jeszcze po metrze trzeba będzie dodać. Czyli wychodzi jakieś 9 - 10 metrów. I se zrobiłem wycieczkę wokół Wrocławia. Klient zapłaci, ale zmarnowanego czasu mi szkoda...
--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".