Gdy byłem dzieciakiem mieszkałem w 11 piętrowym wieżowcu i z bandą dzieciaków graliśmy w koko. gra była prosta: brało się tenisową piłkę i kto nią dostał to ja podnosił i stawał się goniącym i polował na ludzi którzy przed nim uciekali, ale cała frajda polegała na tym, że ganiało się po wszystkich piętrach, wokół wieżowca, w piwnicach, zacinało się windy którymi uciekali ludzie (często z wkurzonymi dorosłymi w środku). No i u nas w wieżowcu mieszkał taki Wojtek, mało lubiany za swoja ogólną pierdołowatość. No i podczas jednej z tych gier w koko, gdy banda dzieciaków ganiała się i rzucała po całym bloku, Wojtka wcięło. Znaleźliśmy go kilka godzin po zakończeniu całej hecy, w zsypie za kubłem, a że było lato yebało tam okrutnie. Wojtek, pytam się, co ty tu robisz?
-A, bo tu jest świetna kryjówka, nikt kto goni mnie tu nie znajdzie!
I tak własnie wygląda sprawa z Madzią, która parę lat temu na jakimś wątku napisała że HaPe jest jej i nikt tego nie skontrował.
-A, bo tu jest świetna kryjówka, nikt kto goni mnie tu nie znajdzie!
I tak własnie wygląda sprawa z Madzią, która parę lat temu na jakimś wątku napisała że HaPe jest jej i nikt tego nie skontrował.
--
Od narzekania boli głowa i rozwolnienie gwarantowane!