Liczby wprost nie mieszczą się w głowie. Konkretne „eksponaty” – też. Filip II nie tylko znał je na wylot i pamiętał każdy z przedmiotów, ale też znajdował wprost obsesyjną przyjemność we wszystkim, co wiązało się z jego prywatną… trupiarnią.

Król Hiszpanii Filip II (na tronie od 1556 do 1598 roku) przeszedł do historii z niejednego powodu. W większości nie były to jednak powody do dumy. Właśnie on wysłał słynną „hiszpańską armadę” na podbój Anglii rządzonej przez Elżbietę Wielką (1588). I najadł się wstydu, gdy ogromna część z niej zatonęła przed dotarciem do celu.

Wstydził się też pewnie kolejno w latach 1557, 1560, 1569, 1575 i 1596. Aż tyle razy jego koszmarnie zarządzane i zadłużone do granic absurdu imperium ogłaszało bankructwo. Król, roszczący sobie prawo do zwierzchności nad połową globu, nie był w stanie utrzymać w ryzach nawet skromnych Niderlandów. To za jego czasów Holendrzy ogłosili swoją niepodległość.

Jeśli Filip II w czymś znajdował pociechę, to tylko w pewnym hobby, które posunął do absolutnej skrajności. Król był człowiekiem konkretnej obsesji. Niesamowity majątek, ogromne wysiłki i całe lata strawił na tworzeniu jednej z największych (a może nawet największej?) prywatnej kolekcji relikwii w dziejach zachodniego chrześcijaństwa. (...)

Ciąg dalszy:
https://wielkahistoria.pl/kolekcja-relikwii-filipa-ii-habsburga-czy-ten-czlowiek-byl-szalony/