Pojechałem po robocie odebrać paczki. Stwierdziłem, że wuj tma - postoję w kolejkach i kupię jakich dobrych wędlin.
Wszedłem na kauflandowy pasaż. Zamówiłem szybko ciasta w cukierni i obiecałem, że za chwilę odbiorę, w międzyczasie szybki myk do kiosku po prasę i w drodze powrotnej ustawiłem się u rzeźnika. Przede mną - 2 (słownie d w i e ) osoby. Lada i lodówki krótkie. Za ladą jej ekscelencja - Pani Ślimak. Pani Ślimak obsługiwała każdą z tych babek przez jakieś 5- 10 minut, poruszając się tak wolno, jak to tylko możliwe i przeciągając wszystko do zrzygania. W tym samym czasie za mną ustawiły się jeszcze dwie osoby. No i tak sobie stoję, zdążyłem już (żeby było szybciej) wybrać i zapamiętać wszystko co chcę wziąć, 20 dg takiej, 20 takiej, pół kilo tego i pół tamtego. Żeby babkę nakierować to sobie mapę rozkładu wędlin w tej magicznej lodówie rozkodowałem. Będę pokazywał palcem, żeby przyspieszyć i żeby ta niezwykle sprawna i prędka kobieta nie musiała niczego szukać. Wspominałem już, że ta lada krótka? No, krótka. Pani Ślimak zdążyła przejść i popatrzeć na mnie (i osoby za mną) z jakiegoś 40 razy, obsługując w dalszym ciągu najpierw kobietę no 1, a potem kobietę no 2.
W końcu zaczyna kasować kobietę przede mną. Sukces - pomyślałem. Otóż nie- zawołał w głowie Tadeusz Sznuk. Pani Ślimak nachyliła się w moim kierunku:
- Pana już nie obsłużę, na tej Pani kończę, bo jestem sama i muszę zrobić zamówienie towaru.
Cokurwajapierdoleżejak?, nie mogłaś mi tego powiedzieć w ciągu ostatnich pier%^#@%#@ dwudziestu minut, jak tu stoję i prycham ujwiepoco??! - przeleciało mi przez głowę i zrobiłem "o" (którego nie było widać, że maska), ale powiedziałem tylko - Czy to długo potrwa?
- Tak z półgodziny
- Pierdol się, odpowiedziałem chyba pierwszy raz w życiu do kogokolwiek, odwróciłem się i wylazłem z tego niemieckiego przybytku rozpusty. Po dojściu do samochodu przypomniało mi się o cieście, więc wróciłem jeszcze raz (na szczęście już nie było kolejki do wejścia, bo późno), wziąłem kartonik z serniczkiem i wróciłem do domu bez mięcha.
Nie pamiętam, kiedy ktoś wrukwił mnie tak, jak baba z mięsnego.
--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa